Wt, 5 lipca 2011, 11:25

Na razie jest nieźle. Jak na początek przygotowań. PONIEDZIAŁEK, 3 lipca Na razie na 75%... Szybko... 15 x 1 minuta (jeszcze na przerwie 1 minuta). Tempo mnie zaskoczyło - śrdnio 17-17,5km/h. Szybko. Chyba nigdy tak szybko jeszcze nie było... 13,8 KM WTOREK, 4 lipca 13 km, tempo 4,50 min/km Przed śniadaniem, przed zabieganym dniem...

Śr, 6 lipca 2011, 16:51

ŚRODA, 6 lipca Po ciężkim i zakręconym dniu... 12,2 km czyli krótki bieg z narastającą prędkością. Od człapania po ostatni kilometr i pół w tempie maratonu. Hm...maratonu??? Nie wiem po jakich chmurach stąpam, ale na razie niewiarygidne wydaje mi się przebiegnięcie 42 km w tempie szybszym niż 4 min/km... Ale jestem marzycielką :hej: Poza tym - lubie trenować, choć nigdy nie daję z siebie wszystkiego, bo to po prostu nie ma sensu. Jestem amatorką (no! pół-amatorką, bo jakieś korzyści z tytułu biegania udaje się czasami osiągać...) i bieganie mnie...kręci. Wciąż mnie kręci bardziej niż rower, pływanie czy aerobik, joga... no...uwielbiam biegać...taka słabosta...

Pt, 8 lipca 2011, 08:55

Czwartek, 7 lipca 15,2 km (wiekszość pod lekką górkę) na zakończenie 5x2' p1' w bardzo komfortowym tempie 3,45min/km Piątek, 8 lipca Baaardzo wolne, bezzegarkowe 13 km przed szóstą rano... oj, nie lubię tak wcześnie. Właściwie człapałam sobie i dosypiałam podczas biegu. W lesie spotkane 2 osoby. Poranna mgła i pustka. Ale ładne zakończenie pierwszego tygodnia przedmaratońskiego. Do startu pozostało 11 tygodni. Podsumowanie tygodnia 1/12: Treningi: 7 Kilometry: 99,6 (najwięcej w tym roku!) Ładnie się lipiec zaczął. Niestety teraz przez 3 dni może być problem. Jadę do Wrocławia przeprowadzać faas testy (zapraszam!) i z bieganiem może być słabo :zero:

Śr, 13 lipca 2011, 07:03

wtorek, 12 lipca Mały zawodnik obudził się o piątej i trzeba było się bawić. Moje niewsypanie tylko się pogłebiło, także czułam się przez cały dzień wykończona. Po południu 16 km w tempie nieznanym (bez zegarka), pewnie ok. 5 min/km. Powoli powracałam do żywych. Wieczorem Maciek zaproponował dodatkowo wspólne, rodzinne bieganie - 9 km plus podbiegi na górkę ursynowską. Łącznie 25 km - co za rozpusta biegowa :ble:

N, 17 lipca 2011, 07:59

piątek, 15 lipca 14,3 km w tym 6 x 1km w przyjemnym, spokojnym tempie 3,50 min/km. Przerwa 2 minuty 4,50min/km. Nie czułam się najlepiej, dlatego tylko 6 odcinków i trochę wolniej. Cieszę się jednak, że w ogóle przemogłam się i zrobiłam trening. Podsumowanie tygodnia 2/12: Kilometry: 90,5 (jest nieźle - przy 5 dniach treningowych) Mam niestety obawy co do nadchodzącego tygodnia...dużo pracy, może być słabo z czasem... sobota, 16 lipca 22,5 km; 1h 45 minut. Spokojne wybieganie. Po półtorej h biegania poczułam jak bardzo brakuje mi wybiegań :zero: Jak ja przebiegnę maraton??? Zaraz po bieganiu 35 km na rowerku, z Bartusiem. Mała wycieczka :)
 

Cz, 21 lipca 2011, 08:53

Nie sprzyja, nie sprzyja...aura, samopoczucie, nawał pracy.... W poniedziałek udało mi się nie biegać (z własnej woli! Trochę pobolewał achilles, bałam sie ryzykować, choć akurat miałam czas, gr...) Wtorek - 13,4 km, czyli bieg do dentysty i z powrotem...Ciężko, jakieś 4,40min/km. Duszno. Środa - czyli o głupocie i śmiertenlym strachu... Po piątej zapakowałam Bartka na jogger i poszłam biegać. Pomyslałam sobie, że za godzinę pewnie zbierze się burza... W środku lasu, NAGLE zrobiło się czarno i lunęło. Zaczęłam wracać, chyba bijąc rekordy szybkości w biegu z wózkiem. Wokół szalała nawałnica, łamały się gałęzie, strzelały pioruny. Byłam śmiertelnie przestraszona, mokra, ledwo dawałam rade pchać wózek po rzece wylewajacej się ścieżką. Dobiegliśmy do pierwszego domu i tam udało nam się uzyskać schronienie. Są na szczęście jeszcze wspaniali ludzi na świecie! Przygarnęła nas starsza pani, pomogła uspokoić Bartka i przeczekać najgorszą część burzy. Po półtorej h. przyjechał po nas Maciek (oczywiście wkurzony na moja głupotę...). 6km... Czwartek - czyli poranne bieganie - to czego tygrysy nie lubią i nie "umią" 11,3 km w tym 10x 1 min/1min (ostatnia to 2 min). Więcej czasu nie miałam.