Obijałam się, "wakacjowałam". Strasznie chce mi się biegać, ale z Małym jest coraz gorzej, tzn. daje nam w kość. Wymaga dużo atencji, jest humorzasty, nie lubi spać w dzień, ciągle chce by się z nim bawić, nosić go. Już swobodnie przewraca się z boczku na bok, chwyta zabawki dwoma łapkami, rwie się do siadania. No i biega... potrafi w nocy obudzić się i przez dwie-trzy godziny kręcić rowerek nóżkami. Ruchliwa istota...
15 lipca, czwartek
4,5 km truchtu porannego. UPAŁ. Wieczorem Młody nie dał mi wyjść. Poza tym pakowaliśmy się na wakacje.
16 lipca, piątek
11,8 km w Łodzi. Późnym wieczorem. Po prostu BC1.
18 lipca, niedziela
Mielno (sobotnia podróż trwała ponad 12 godzin!!!!)
6 km Na tyle pozwolił Bartuś. Cały dzień był rozdrażniony. Odreagowywał podróż. No i ten upał...
19 lipca, poniedziałek
8,6 km. Wolno. Po plażowaniu (grrr nie nadaję się na plażę, ale ile można siedzieć w morzu? zimnym morzu...)
20 lipca, wtorek
6 km po plaży. TA plaża nie nadaje się do biegania
Zbyt stroma, za dużo kamieni i CI ludzie...)
21 lipca, środa
10, 5 km w samo południe. BC1 bez zmęczenia, ale średnia prędkość wyszła 4,45 min/km. A zaczęłam spokojnie od 5,09.
22 lipca, czwartek
Upał, temp. powyżej 35 stopni. Aj, wyszłam na trening o 13.00
12,1 km
4,58/4,49/4,41/4,38/4,43/4,38/4,40/4,37/4,42/4,37/4,42/4,37/6,17 (10 podbiegów)/4,40
BC1- lekko, pomimo upału i wcale nie tak wolno jakby to wynikało z percepcji prędkości.
23 lipca, piątek
11 km, 8 przebieżek. Średnia prędkość 4,41 min/km. Spokojnie.
25 lipca, niedziela
Od wczoraj leje, leje, leje. Wiatr przeokrutny!!! Przy mnie wyrwało drzewo z korzeniami. Potem już bałam się wychodzić na dwór. Grrr... Ale nieprzyjemnie. Z Małym siedzieliśmy w domu.
Udało się tylko z drżeniem serca
6,3 km.
I znowu pogoda przeciwko mnie 🙁
Podobne