7 sierpnia, sobota
Nędzne
5,8 km w tempie 5,15. Była 7 rano, a upał już dawał się we znaki.
O 12 kąpiel mineralna.
Potem miałam jeszcze biegać, ale zdecydowaliśmy się iść z Bartkiem na basen. To był jego pierwszy raz. No nie powiem- w wodzie czuje się jak ryba. No i jaki podziw wzbudzał wśród starszych pań! Bezcenne.
W niedziele nie robiłam kompletnie NICZEGO, co wiązałoby się z jakąkolwiek aktywnością. Chyba że do takowych zaliczyć grę w Monopol. LUZ. Trochę bez snesu, ale czasami tak trzeba.
Podsumowanie TYGODNIA:
Biegałam codziennie.
91,7 km- to najlepszy tegoroczny kilometraż.
Pewnie dużo przytyłam.
Mam zakwasy od ciągłego wspinania się pod górę. Z szybkiego biegania na razie nici.
9 sierpnia, poniedziałek
16,5 km
Spokojnie, po 5,04 min/km. "Dochodzenie do siebie" po wolnej niedzieli. Miało być nieco dłużej i wolniej, ale zaczęła się burza. Siłą rzeczy przyspieszyłam i skróciłam trochę trasę. Ale co się odwlecze...
A, rano bicze szkockie. Może z czasem je polubie
10 sierpnia, wtorek
Kompletnie mi się nie chciało. Ale była pierwsza okazja w tym roku, żeby padła dudziestka. Musiałam to wykorzystać!
20,1 km
Spokojnie, średnia 5,03 min/km. Przewyższenia +600m/- 600m. Tempo dość równe pomimo znacznych wzniesień.
Po południu kąpiel mineralna, a wieczorm basen z Małym.
Podobne