Start…
Duża grupa dziewczyn. Nikt nie chce prowadzić. Patrzę na zegarek po pierwszym kilometrze – jest bardzo wolno! Tzn. znacznie wolniej niż zakładałam... Sądziłam, że przy tej pogodzie pobiegniemy po 3,40-3,45min/km, ale powyżej 3,50??? To tempo na 2:42. Przyspieszyłam. Nie jestem jednak nowicjuszką i wiedziałam, że najgorsze, co mogę zrobić w taktycznym biegu to wziąć na siebie ciężar prowadzenia. Wiało (czytam we wpisach, że ponoć mocno, ale bez przesady!), było ciepło - o wyniku na miarę możliwości można było tylko pomarzyć. Żałowałam, że nie mogła wystartować Agnieszka Gortel (kiedyś to ona zainspirowała mnie do tego, by się nie poddawać - Aga też bardzo późno zaczęła biegać na wysokim poziomie).
Czajenie się.
Próbowałam skłonić Andżelikę Mach do wymiany na prowadzeniu - co kilometr, czy 500 metrów, ale nie była zainteresowana (sądziłam, że jest dla mnie najgroźniejszą rywalką. To waleczna dziewczyna o dużych możliwościach). Żadna inna pani nie podjęła dyskusji na ten temat. Uznałam, że w tym wypadku ja też będę się czaić...
Zaczęło się bardzo szarpane tempo... wtedy pomyślałam
"dziękuję Hubert, trenerze wspaniały, że tak nalegałeś, bym włączyła do treningu zmianę tempa!". Dużo biegaliśmy treningów z nagłą zmianą prędkości (ja nie wiedziałam, kiedy nastąpi przyspieszenie I na jak długo). Była to próba oszukiwania organizmu, przyzwyczajania do sytuacji, jakie często mają miejsce na zawodach. Poza tym, biegi trailowe i górskie, nauczyły mnie wybijania z rytmu i powrotu do tempa.
Dziesięć kilometrów pokonałyśmy w dużej grupie w czasie 37,45. Na kilka kilometrów na prowadzenie wyszła Ukrainka
UGRYNCHUK Oksana, potem Białorusinka KRAUTSOVA Volha (PB 2:34, finalistka Mistrzost Świata na 5000m). Troszkę szarpnęła, i we trzy, razem z Kenijką, oderwałyśmy się od pozostałych Polek przed półmetkiem (Paulina Golec, Andżelika Mach, Arleta Meloch 21km minęły 21 sekund za nami).
Czułam się doskonale. W głowie miałam tylko jedną myśl: BIEGNĘ PO ZŁOTO! Biegnę wolno, może trener pozwoli mi wystartować na Orlenie...? Rozmawialiśmy kilka dni temu o tym, że Małgosia Sobańska (rekordzistka Polski w Maratonie) często biegała drugi maraton 3 tygodnie po pierwszym, osiagając znacznie lepsze rezultaty. Oczywiście ten pierwszy był zazwyczaj zachowawczy, ale ja też biegnę zachowawczo!
Temperatura i nasłonecznienie rosły z każdą chwilą. Punkty odświeżania traktowałam przede wszystkim jako przystanki do oblania głowy wodą. Uważam, że to równie ważne jak picie. Pierwszy żel wzięłam na półmetku. Starałam się zrobić to jak najpóźniej, bo jak zaczyna się ładowanie węglami to nie można już przestać i trzeba regularnie, co około 5 kilometrów spożywać kolejną tubkę.
Po wybiegnięciu z Dębna po raz drugi (27 kilometr) rozpierała mnie energia szczęście:). Łukasz Panfil (spiker) dopingował, publiczność wiwatowała, było pięknie. Byłam zdziwiona, że gdzieś zagubiła nam się Białorusinka. Zostałyśmy z Kenijką we dwie... no jeszcze z reprezentantem Dębna, który jednak nie chciał biec przed kobietami;)
I wtedy się zdenerwowałam...
Menedżer Kenijki krzyknął, że ma się trzymać za moimi plecami i przyspieszyć dopiero po 35 kilometrze. No, naprawdę się wściekłam. Nie będę Kenijce rozprowadzać biegu, nie! Zwolniłyśmy, bo każda z nas próbowała schować się za drugą. Ale nic, z tego. Żadna nie chciała ustąpić. W efekcie biegłyśmy obok siebie...
Temperatura rosła... czas płynął...
Myślałam o tym, jaki to jednak krótki dystans ten maraton. Na biegu ultra dopiero bym się rozgrzewała. Zaczęłam też przeliczać czas na wynik i wyszło mi, że na złamanie 2:40 nie ma już raczej szansy. Zagapiłam się na chwilę...
Tyle wystarczyło, by Kenijka oderwała się ode mnie. Szarpnęła mocno. Próbowałam ją gonić. Ale nic z tego... Tempo wzrosło do 3,30min/km. I się poddałam. Żałuję, ale pomyślałam, że Mistrzostwo Polski mi wystarczy, że kontroluję sytuacje, a życiówka i tak będzie. W rezultacie na ostatnich 7 kilometrach straciłam ponad minutę... dużo! Nauka na przyszłość: trzeba cały czas być czujnym;)
Dobiegłam! Wygrałam Mistrzostwa Polski w maratonie z czasem 2:41:13.
Przez długi czas nie mogłam jeszcze w to uwierzyć. Nie wiedziałam dlaczego dziewczyny poschodziły z trasy. Co się stało, że tylko 9 zawodniczek ukończyło bieg w ramach MP?
Kolejne 2 i pół godziny spędziłam razem z pierwszymi 4 dziewczynami (z Polski, Kenijki nie badano) na kontroli antydopingowej. Bo to naprawdę nie jest łatwe po maratonie. Jesteś odwodniony, a musisz oddać próbkę moczu minimum 90ml. Siedzisz zatem i pijesz... wodę. Bo choc prosiłyśmy o piwo, nie pozwolono nam. A byłoby szybciej! Z drugiej strony, miałam przed sobą jeszcze ponad 500km w samochodzie... po piwie mogłoby się to źle skończyć;)
Na zakończenie dodam, że relacja na temat przygotowań pojawi się wkrótce. Będzie o fizjoterapii, o biegach na czczo w bardzo wczesnych godzinach, o namiocie tlenowym, braku obozów i innych takich (np. moim trenerze).
W tym miejscu chcę jeszcze raz podziękować wszystkim zaangażowanym w mój sukces! Mam wspaniałych ludzi wokół siebie. Ogromniasty całus dla Magdy Sołtys:) - posada menedżera jest cały czas aktualna:D, Dla trenera Huberta muszę coś wymyślić, Szczepana Figata uściskać, z Benkiem wymienić się tradycyjnym niemiłym słowem;), kolegom i koleżankom z pracy podziękować za trzymanie kciuków, Przemkowi Cytrynowiczowi chylę czoła! Rodzicom, teściom i mężowi dziękuję za pomoc w awaryjnych i codziennych sytuacjach;) Dzieciom, za to że są 😀
Wzruszyła mnie też oddolna inicjatywa...
I na tym skończę:) No może wspomnę jeszcze tylko, że byłam najmłodszą zawodniczką na podium (jakby to były zawody MASTERS...). Szkoda, że tak mało jest młodych, dobrze biegających dziewczyn. Z drugiej strony, one wciąż mają szansę. Ja mogłam! Każdy może biegać szybciej!
Tu informacja o mojej drodze maratońskiej, która trwa już 13 lat! http://bieganie.pl/?show=1&cat=10&id=9267
Gratulacje dla wszystkich, którzy ukończyli. Dużo sił i zdrowia tym, którym to się nie udało. Starajcie się nie schodzić z trasy, kiedy to nie jest naprawdę konieczne. Nigdy jednak nie ryzykujcie. Życie i zdrowie mamy jedno.
Podobne
Gratulacje!!!
Śledziłem bieg na necie, widziałem, że Łukasz z Dębna biegnie z Tobą, pomyślałem , że masz za kim się ,,schować” ;-P… a tu takie rzeczy… Pozdrawiam
Pokłony 🙂