N, 8 maja 2011, 18:26

8 maja, niedziela Zwariowany dzień, numer "n"... Bieg na Magurkę - poprawiam się w tym miesjcu - "Magurka" piszemy przez "u"...no cóż...człowiek uczy się całe życie. Pisanie przez "ó" nie jest jednka wielkim błedem, bo pomimo, że etymologia wołoska, to przez długi czas pisało się przez "o" z kreską. Magurka pochodzi od măgura "wolno stojący masyw górski", od prasłow. maguła "mogiła". Miejsce trzecie, ale tym razem przegrałam zupełnie na własne życzenie. Do "złota" brakło kilku sekund, bo poddałam się na ostatnim wbiegu. Cóż...muszę poćwiczyć "hart ducha"... przed przyszłotygodniowymi Mistrzostwami Polski w Długodystansowym Biegu Górskim... Z drugiej strony, trochę deneruje mnie takie "czajenie" się pozostałych zawodniczek za plecami. Chyba nie ma co kalkulować, trzeba biegać swoje. Tyle ile organizm pozwala w danym momencie. 7 km biegu plus zbieg plus 4 km rozgrzewki. Łącznie 18 km.

N, 8 maja 2011, 06:11

7 maja, sobota Wymęczona. I sama się pakuję w taki stan... W Bielskuu pomagałam Jarkowi przeprowadzić test coopera. Coś tam pobioegaliśmy. Wieczorem jeszcze weszliśmy na Magórkę. Po co? - skoro jutro i tak trzeba będzie tam wbiec?? Kolejna rzecz bez sensu - bo ja już wolałabym nie wiedzieć, jak biegnie trasa jutrzejszego biegu....szczególnie, że przez całą noc padało. To co jeszcze wieczorem było do przejścia po deszczu może prezentować się...inaczej... Smaczek ze ślubu:

Wt, 3 maja 2011, 14:15

3 maja, wtorek Napiszę to poraz kolejny: nie mam szczęścia do piątek. Oj... niestety tym razem złapała mnie kolka i ok. 3,5 km byłam gotowa zejść z trasy. Dotrwałam, jest życiówka, ale mogło być naprawdę znacznie lepiej. Szkoda:( No i 4-te miejsce, najgorsze ;) 17,53 Nigdy dotąd nie miałam takich problemów. Ale chyba dieta szczyrkowska mi nie sprzyja;) Dodatkowo długa podróż powrotna z gór i ogólne wymęcznie stanęły przeciwko mnie. Szkoda. Ostatni kilometr o 30 sekund wolniejszy od pierwszego, który był mocno pod górę. 3,20/3,39/3,22/3,36/prawie 4... Siłowo czułam, że mogę. Ale w brzuchu skręcało. Grrrrr..... Przy okazji chcę pogratulować Ani Giżyńskiej. Teraz jest się z kim ścigać ;) Ogólnie mam wrażenie, że poziom biegowy wśród kobiet wreszcie zaczął się podnosić... Lepiej było o 14-tej na Mili w Pisecznie. Brzuch już nie bolał i swobodnie złamałam 5 minut. 4,59 w biegu, który uważam za wolny. Czaiłam się i tyle. Byłam druga, wreszcie przed Asią Tekień. To dziwne, że lepiej biega mi się w "drugich" startach...

Pn, 2 maja 2011, 12:49

1 maja, niedzielaSpokojne 13,1 km w największej ulewie podczas dnia. Nie ma to jak dobrze trafić. Tempo 4,44min/km. Góry wciągają... już mi się marzą kolejne starty. Tylko te podróże. Zazdroszczę tym, co mieszkają w górach. Oj, tak! Ale stanowczo w przyszłym roku skupię się na biegach górskich. Więcej się dzieje, trzeba być silniejszym psychicznie. No, fizycznie też. A poniżej pierwszy start, aż 200 metrów, technika...dowolna;)

N, 1 maja 2011, 07:33

30 kwietnia, sobota Treningowo, na mocno zmęczonych nogach wystartowałam w Biegu na Grojec. Trasa ok. 5km. Popełniłam wiele błędów, na szczęście znaczną ich część da się zniwelować przed kolejnym startem górskim. Było upalnie. A ja się nie nawodniłam przed startem. Od drugiego kilometra czułam ogromne pragnienie. Miałam zakwasy. No, ale to nie był start docelowy. Wybrałam złe buty - startówki nie sprawdzają się na błocie...a ja głupia, w ostatnim momencie zmieniłam nightfoxy na ryjiny. I to był błąd. Zmyliło mnie słońce, no i pierwszy kilometr po asfalcie (czas 3,08!!!min/km). Nie umiem podchodzić:( Prowadziłam przez 4 km, ale zaczęłam się rozglądać, przewróciłam się dwa razy i...odpuściłam. Głowa tym razem nie była ze mną:( Byłam przemęczona...ale to trzeba wybaczyć, bo ostatni tydzień był wyjątkowy w moim życiu ;) Muszę popracować nad taktyką- bo w takich biegach nie czas się liczy. Nie znałam profilu trasy, a to duży błąd- ostatnie, bardzo mocne podejście zaskoczyło mnie. Podsumowując: góry są fajne, ale muszę jeszcze popracować :) Czas 23,59. Byłam trzecia, zaraz za Izabelą Zatorską i Anią Celińską. Przegrałam na ostatnim kilometrze. Tym najtrudniejszym i najbardziej górskim. Ale już myślę o kolejnym biegu :wrr: Łącznie ok. 12 km  

Pt, 29 kwietnia 2011, 10:54

Prawie nie biegam, choć...biegam codziennie. Ale mało, bo inne priorytety... Opiszę wszystko dokładnie później, bo teraz wypoczywamy w Szczyrku - taka mini podróż poślubna. Bardzo dużo chodzimy z Małym po górach - mam ogromne zakwasy... Biegam po trasie crossowej- daje w kość. Ale żadnych akcentów i mocniejszych treningów - w końcu WAKACJE;)  

Cz, 21 kwietnia 2011, 16:55

Znowu w biegu...ale nazbierało się spraw...i jeden powód główny, który zabiera czas...w Wielkanoc bierzemy ślub kościelny, wesele i te sprawy...dużo załatwiania...jestem przemęczona...ale mam nadzieję, że krótka podróż poślubna pozwoli się zregenerować... poniedziałek - ....zapomniałam. \muszę sprawdzić na garminie.... wtorek - 3 x 2km. \na więcej brakło czasu i nie miałam nastroju. Nie mogłam skupić się na treningu, bo myślkałam oczym to ja zapomniałam i czego nie żdążę...nie było sensu biegać więcej. łącznie 12 km. Tempo 3,40 min\km środa - 9,6 km po 4,36 min - rześki poranek czwartek - 14,7 km regeneracyjnego biegu po 4,47