Pn, 3 stycznia 2011, 21:29

3 stycznia, poniedziałek udało się pójść do pracy i zrobić dwa treningi oraz odbyć długi spacer z Bartusiem... TRENING 1 9.30 9,5 km, 46 minut Bieg z narastającą prędkością- miałam ogromną chęć biegać, a czasu niewiele. TRENING 2 20.00-21.30 Hala na Siennickiej Ok. 4 km plus siła biegowa, płotki, przebieżki, etc. Padam z nóg...

N, 2 stycznia 2011, 19:28

...to był stracony dla biegania tydzień, nazwijmy go odpoczynkiem przed właściwym treningiem ;) W poniedziałek pojechaliśmy do Wisły. Bez Małego - taki pierwszy po porodzie wypad we dwoje. Bieganie było w planie, ale za dużo przeszkód na drodze... Pięknie. Góry w śniegu. Wtorek - 11 km Czwartek - 5,4 km Wróciliśmy do Łodzi, gdzie w piątek miałam startować w Biegu Sylwestrowym, ale po zapoznaniu się z prognozami pogody postanowiliśmy jechać do Warszawy w noc czwartkowo-piątkową. Szkoda mi było... ale marny jeszcze ze mnie kierowca, więc pewnie tak było lepiej. Sylwester. Bartuś u drugich dziadków. Dopiero dziś byłam w stanie biegać. 2 stycznia 2011, niedziela 17 km po Lesie Kabackim ( akurat zerwała się śnieżyca), tempo 4,51 min/km. Teraz będę miała mało czasu na pisanie bloga... obym w ogóle miała czas...

N, 26 grudnia 2010, 15:01

26 grudnia, niedziela TRENING Dziś i wczoraj, to jak niebo i ziemia. Dało się biegać :) Mocny pierwszy zakres, możliwe że chwilami przechodzący w drugi. Milutko, nawet przebłyski jakby-słońca. 15,5 km Średnia prędkość: 4,38 min/km (zależna od oblodzenia). Czas: 1:11:40 Miejsce - Popioły (Łódź)- polecam łodzianom- asfalt, po którym przejeżdża jeden samochód na godzinę. Do samego szpitala posypane i odśnieżone, dalej trochę gorzej. Górki. Przewyższenie wyszło +450/-450m. Przyjemnie. Najszybszy kilometr 4,23 (czternasty), najwolniejszy 5,0 (pierwszy). PODSUMOWANIE TYGODNIA 5/2011: wprowadzenie do treningu właściwego Liczba treningów: 7 - tylko spokojne bieganie (aura niesprzyjająca mocniejszym akcentom...) Liczba kilometrów: 91,7

So, 25 grudnia 2010, 14:19

25 grudnia, sobota TRENING Po pierwszym kilometrze chciałam zawracać. W głowie biły się myśli, czy warto ryzykować zdrowie dla jednego treningu...Dzisiejsze bieganie to było wyzwanie! Nie wiem czy w takich warunkach już biegałam...koncentracja na pełnych obrotach, zmysł równowagi przećwiczony. Lodowisko. Leżałam tylko 3 razy... Najgorsze były pierwsze i ostatnie kilometry, gdy przedzierałam się przez oblodzone, nieposypane solą czy popiołem, osiedlowe uliczki. Potem, na Stawach Stefańskiego, zaatakowała mnie sfora psów. Musiałam stanąć i wolno się wycofać. Psy nie miały obroży... Pozostało bieganie na 800 metrowej łączce w śniegu po kostki. I tak sobie tupałam. Wytuptałam 17,4 km Średnia prędkość 11 km/h - 5,27 min/km. Nieźle ;) Mogłaby się ta pogoda zdecydować... BARTUŚ Jest bogatszy o kilka samochodzików... Ma też samolot-jeździk i mini-boisko do koszykówki. Wczoraj szaleli z siostrą cioteczną... oj, było głośno i gwarno. Ona jest starsza o 4 miesiące, ale on już większy od niej. I silniejszy, choć jeszcze mniej sprawny. Śmiesznoty z nich :)

23 grudnia 2010, 17:07

21 grudnia, worek TRENING 7,6 km prawie 40 minut, tempo 5,12 min/km Najpierw 4 godziny w samochodzie...zerwała się burza śnieżna. Mimo to wyszłam pobiegać. Było cudownie. Jak w bajce. Ja i śnieg. Jacyś majaczący w oddali ludzie łypiący na mnie zdziwionym wzrokiem. Zamarzały mi oczy, na rzęsach i brwiach miałam sopelki. POLECAM :) 22 grudnia, środa TRENING 12,5 km 1 godzina i 3 minuty; tempo 5,03 min/km Rano egzamin. Zdałam na szczęście, bo żebym się jakoś uczyła to nie powiem...czasu brakło. Bieganie? Nawet niezłe tempo, jak na tragiczne warunki. Trochę kopnego śniegu, roztopów, asfaltu. Plucha. Potem zakupowe 4 godziny (zmęczyły mnie bardziej niż trening). 21 grudnia, czwartek TRENING 14,2 km 1 godzina i 16 minut, tempo 5,24 Warunki bardzo ciężkie- kopny śnieg (rozwilgocony) na Stawach Stefańskiego w Łodzi. Ciepło. BARTUŚ Raczkuje coraz bardziej energicznie...  

Pt, 17 grudnia 2010, 19:30

17 grudnia, piątek nie biegałam, bo nie było kiedy BADANIA WYDOLNOŚCIOWE Tak jak pisałam wcześniej, wykonałam badania przeprowadzane na grupie sportowców. Morfologia- idealna. Wszystko w środku przedziałów. Żelazo -52 ug/dl, ferrytyna 51,6 ng/ml- czyli świetnie. Serce- w idealnym porządku. Żadnych przerostów, zaburzeń, zmian charakterystycznych dla sportowców. Spirometria (nie do końca wiem o co chodzi)- od 98 do 107%. Nie wiem też czy wynik jest do końca miarodajny, bo bolało mnie gardło i nie mogłam dmuchać... aż dostałam pytanie, czy nie mam astmy..hm.... nie mam. Test na rowerku (nie lubię pedałować :ojnie: ) Według mnie na bieżni wyniki były by w przypadku biegaczy o 5-10 % inne. Ja w pewnym momencie nie mogłam już pedałować, bo obcy jest mi ten wysiłek, a nie czułam jakiegokolwiek zmęczenia wysiłkowego. Max tętno na teście to 182, co stanowiło (wg tego testu) 95% HR max obliczonego na 191 (sądzę że mam wyższe) Z tego by wynikało że na wysiłek beztlenowy wchodzę przy tętnie 143. Sądzę jednak, że jest to wartość ok. 5-8 % wyższa. Najciekawsze (aż lekarz prowadzący był zdziwiony) to moje VO2/kg. Wartości dla przeciętnych ludzi oscylują wokół 35 ml/kg/min. U mnie wartość była prawie dwa razy wyższa, charakterystyczna dla wyczynowych sportowców. Dla niewtajemniczonych- VO2 max wyznacza potencjalne możliwości danego biegacza. Im jego wartość jest wyższa, tym więcej tlenu pobiera organizm i dostarcza mięśniom, dzięki czemu procesy beztlenowe występują przy większej intensywności wysiłku. Oznacza to, że teoretycznie biegacze z wyższym VO2 max mniej się muszą namęczyć, żeby przebiec dany dystans w określonym czasie, niż Ci z niższym.  Cieszę się, że zrobiłam te badania. Wszystko ze mną w porządku. A jak inni? Podzielcie się wynikami :)