Cz, 11 listopada 2010, 07:10

11 listopada, czwartek Przed biegiem (8.00): - niewyspana (permanentnie i krótkoterminowo), średnia z ostatniego tygodnia to jakieś 4 godziny na dobę :( - obolała (plecy, a dokładnie odcinek lędźwiowy). Plaster przyklejony, ale chyba nie obędzie się bez Apapu :( - zakwaszona (i to chyba dzisiaj jest ta kulminacja...Moje uda!!!) - ma 2 godziny na zrobienie generalnych porządków... i obiadu... Poza tym: - piękna pogoda, rano przywitało mnie słońce - słaby wiatr - ciśnienie atmosferyczne poszło do góry - no i mamy szczęśliwy Dzień Niepodległości. Koniec z tym patosem, cieszmy się!!! Po biegu (18.00) Było ciężko. To był mój najtrudniejszy bieg w tym sezonie. Od piątego kilometra miałam łzy w oczach. Pewnie nie trzeba było startować. Z drugiej strony wiem, że nawet jak jest źle, to jest lepiej niż kiedykolwiek. Mój czas to 37 z hakiem- złapałam 37,18, w wynikach po biegu było 37,26, na datasport.pl jest 37,07. No, mniejsza z tym. Byłam czwarta. Od piątego kilometra to już tylko byledobiec i zakończyć ten sezon. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali :) Teraz krótki odpoczynek i regeneracja. Potem zabieram się za poważy trening ;)... oczywiście by czerpać radość z biegania.
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz