11 listopada, czwartek
Przed biegiem (8.00):
- niewyspana (permanentnie i krótkoterminowo), średnia z ostatniego tygodnia to jakieś 4 godziny na dobę
- obolała (plecy, a dokładnie odcinek lędźwiowy). Plaster przyklejony, ale chyba nie obędzie się bez Apapu
- zakwaszona (i to chyba dzisiaj jest ta kulminacja...Moje uda!!!)
- ma 2 godziny na zrobienie generalnych porządków... i obiadu...
Poza tym:
- piękna pogoda, rano przywitało mnie słońce
- słaby wiatr
- ciśnienie atmosferyczne poszło do góry
- no i mamy szczęśliwy Dzień Niepodległości. Koniec z tym patosem, cieszmy się!!!
Po biegu (18.00)
Było ciężko.
To był mój najtrudniejszy bieg w tym sezonie. Od piątego kilometra miałam łzy w oczach. Pewnie nie trzeba było startować. Z drugiej strony wiem, że nawet jak jest źle, to jest lepiej niż kiedykolwiek. Mój czas to 37 z hakiem- złapałam 37,18, w wynikach po biegu było 37,26, na datasport.pl jest 37,07.
No, mniejsza z tym. Byłam czwarta. Od piątego kilometra to już tylko
byledobiec i zakończyć ten sezon.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali
Teraz krótki odpoczynek i regeneracja. Potem zabieram się za poważy trening
... oczywiście by czerpać radość z biegania.
Podobne