30 listopada, 1 grudnia, 2 grudnia
Trzy dni u rodziców w Łodzi. Bez biegania i ćwiczeń, ale zmęczyłam się
Dzidziuś mojego brata powinien pojawić się na świecie do niedzieli
3 grudnia, czwartek
Musiałam się wyspać. W związku z tym po śniadaniu 2 godziny dodatkowej drzemki. Od razu lepiej
Waga: 58,7 kg
15 km w 92 minuty.
Kilkudniowy odpoczynek wzmógł głód ćwiczeń
Do tego mój mężczyzna obiecał, że też zacznie biegać. Trzeba będzie go pilnować!
So, 5 grudnia 2009, 11:43
Wczoraj nie udało mi się zebrać. Dzień spędziłam statycznie. Może dlatego, że w nocy nie mogłam spać i potem cały dzień chodziłam senna. Poza tym zaczęłam czytać "Bikini" Wiśniewskiego i jakoś nie chciało mi się odrywać od lektury;) Polecam książkę- autor ewaluował znacznie od "Samotności w sieci" i zaczął pisać trochę mniej infantylnie. Poza tym dotyka tematu końca wojny, jakby od strony "nie-Polaka". Ciekawe (choć oczywiście lekkie, łatwe i przyjemne;) ).
Waga: 58,7 kg
13 km w 78 minut.
Dziś przyjeżdżają na obiad rodzice- także przede mną jeszcze sprzątanie
A Maciek właśnie biega (to już trzeci dzień ) I jeszcze nie słyszałam, że to nudne
Napisane: Pn, 7 grudnia 2009, 15:47
Dziś nad ranem mój młodszy brat został ojcem. Urodziła mu się córeczka.
Ja wczorajszy dzień poświęciłam w dużej mierze leniuchowaniu (i telewizorowaniu- oczywiście sportu...Poza tym książka- polecam z całym przekonaniem: "Igrzyska w Berlinie" Guy Waltersa. Świetnie napisana, oparta na dokumentach.).
13,5 km w 84 minuty.
Nie czułam się najlepiej. Myślę, że muszę trochę przystopować z bieganiem.
Napisane: Wt, 8 grudnia 2009, 17:36
Rano miałam badania- morfologia, glukoza po godzinie. Czuję się fatalnie Myślałam, że zemdleję po pierwszym pobraniu krwi (a tu trzeba było jeszcze godzinę bez jedzenia czekać na kolejne kłucie).
Dziś odpuszczam wszelkie aktywności.
Waga: 58,6 kg, ale dziś nadrobiłam z nawiązką (taka byłam osłabiona).
Napisane: Śr, 9 grudnia 2009, 19:06
W nocy w ogóle nie spałam. Nie mogłam znaleźć "pozycji", poza tym czułam się zdenerwowana...Fakt, musiałam wstać o 6 rano, ale skąd te nerwy?
Waga: 59,0kg
Zastanawiałam się czy powinnam dzisiaj ćwiczyć. Postanowiłam jednak wyjść do Gymnasionu. Było bardzo "lajtowo". Najpierw 5 km w 31 minut, potem 20 minut na crosstreinerze i 3km truchto-marszu. Na koniec rozciąganie.
Teraz czuje się o niebo lepiej.
Napisane: N, 13 grudnia 2009, 18:37
W czwartek bardzo źle się czułam. Bolał mnie brzuch, byłam słaba. Aż poszłam do lekarza. Uspokoił mnie, że tak się dziej w ciąży, kazał brać nos-spę, odpoczywać.
W piątek joga dla kobiet w ciąży. Nie lubię tych ćwiczeń (są takie nudne), ale uspakajają mnie. Potem pojechałam do Łodzi. Odwiedziłam moją bratanicę (urodzona w poniedziałek). Przy okazji tej wizyty zaczęłam obawiać się porodu, a raczej tego, że długo będę dochodzić do siebie. Żona mojego brata nie wyglądała najciekawiej po tych kilku dniach...Ja tak nie chcę!
Czuję, że muszę znacząco zmniejszyć objętość treningu. Mam wyższe tętno, jest mi ciężej, no i coraz bardziej obawiam się o maluszka.
Dziś 9 km dokładnie w godzinę; dodatkowo swobodne 15 minut na crosstrainerze. Potem długie rozciąganie.
Napisane: Pn, 14 grudnia 2009, 10:18
25-ty tydzień
Waga: 58,9 kg
Joga dla kobiet w ciąży.
Na dziś wystarczy.
Przyszła zima. O dziwo o czasie. Zrobiło się jakby przyjemniej, choć chwycił mróz. Niestety jestem jakby bardziej głodna...
Napisane: Wt, 15 grudnia 2009, 16:54
Zimno. Nie ma słońca, jednodniowy śnieg zszarzał. Ślizgawica.
Moje samopoczucie nie najlepsze, rzekłabym że wręcz kiepskie. Wybrałam się poćwiczyć, ale brzuch szybko zaczął mnie boleć, czuję też plecy po wczorajszej jodze
4km w 26 minut plus 24 crosstreinera.
Źle mi było, wolałam odpuścić. Może jutro będzie lepiej, choć nie wiem, czy się wyrobie z treningiem, bo muszę wreszcie wybrać się na zakupy świąteczne...Grrrr. Nie lubię zakupów nie w ciąży, nie w zimie, nie w tłoku...
Napisane: Śr, 16 grudnia 2009, 17:21
Mróz. W sklepach powariowali i grzeją ponad miarę (chyba w ramach kryzysowych oszczędności).
Czy wiecie, że aż 80% dzieci urodzonych w 25-tym tygodniu ma szanse przeżycia...w USA. U nas niecałe 50%. Te statystyki są okropne, ale wizyta w szpitalu dopiero daje odczuć w jakim trzecim świecie żyjemy.
10 km w 65 minut plus 8 minut crosstreinera.
Czułam się o niebo lepiej niż wczoraj.
So, 19 grudnia 2009, 18:38
Dwa dni odpoczywałam. W ciąży organizm słabo się regeneruje Potrzeba dużo snu...
Waga: 59,1 kg
9,5 km w 63 minuty plus 10 minut na crosstreinerze.
A na zewnątrz tak pięknie!
Na szczęście już niedługo tydzień w górach
Napisane: N, 20 grudnia 2009, 18:16
Piękna zima Gdy świeci słońce to nawet w mieście mróz nie taki straszny...W domu temperatura utrzymuje się w granicach 15-17 stopni. Drewno w kominku skwierczy.
Oczywiście sporą część dnia spędziłam oglądając sporty zimowe (już wiem po co mam telewizor ).
Waga: 59,2 kg
Wiedziałam, że dziś nie dam rady zbyt wiele, ale mimo to poćwiczyłam godzinkę. 5,5 km w 38 minut. 18 minut na crosstreinerze.
Pn, 21 grudnia 2009, 10:15
26-ty tydzień
Zimnooooo. A dziś nie będzie słońca
-13 stopni. I pada śnieg.
Waga: 59,3 kg
Joga dla kobiet w ciąży. W zimnej sali...brrr...zimnym rankiem....
Napisane: Wt, 22 grudnia 2009, 12:43
Wczoraj było bardzo źle. Przeleżałam całą drugą część dnia. Bolały mnie nerki (chyba nerki). Muszę się przebadać. Z tym problemem męczę się już pare lat
Kilka tabletek no-spy i poprawiło się, ale spokojna nie jestem. W środę idę do lekarza, w ciąży nie można lekceważyć żadnego bólu w okolicy brzucha (zwłaszcza, gdy unieruchamia cię; ból paraliżuje i ledwo ustępuje).
Dzisiaj rano było dobrze, tzn. nic mnie nie bolało.
Waga: 59,3 kg
Gimnastyka dla kobiet w ciąży (byłam pierwszy raz; to w ramach "luzowania" od biegania). Na rozgrzewkę 1,5 km truchtu.
Czuje się dobrze. Ale spokojna nie jestem...
Napisane: N, 27 grudnia 2009, 18:38
...i po Świętach. Na szczęście;) Co za dużo to niezdrowo.
Waga: 59,8 kg
7 km w 47 minut. Plus 15 minut na crosstreinerze. Wszystko bardzo spokojnie i ostrożnie. Ale po tylu dniach bez ćwiczeń nie sposób wysiedzieć (zwłaszcza, że bezruch męczy mnie teraz najbardziej). Najgorszą czynnością jest natomiast zakładanie butów!!!
Napisane: Śr, 30 grudnia 2009, 07:05
W poniedziałek dotoczyliśmy się do Tatrzańskiej Łomnicy. Droga była długa, bo pod Radomiem (tak jak drogowców) zaskoczył nas śnieg. O dziwo na Zakopiance większych problrmów nie było.
Hotel, w którym mamy sposobność noclegować rodem z filmów Barei. Nawet papaier toaletowy z tych najtwardszych, brązowych. Do niewątpliwych zalet należy natomiast "basen pod ręką", także raniutko, przed śniadaniem pływam (o dziwo, brzuch nie sprawia żadnych kłopotów nawet przy kraulu!!).
Wczoraj było przepięknie. Słońce, lekki mrozik. Maciek cały dzień szalał na desce, ja łaziłam. I podziwiałam krajobrazy.