środa, czyli już 1 sierpnia
Mini duatlon w ramach pobódki:
3km biegu, 50 min spinning, 3,2 km biegu
Nie wiedziałam, że na rowerze można się tak spocić...
Cz, 2 sierpnia 2012, 13:16
czwartek, umierająca....
po koncercie Madonny do domu dotarłam przed piatą...
rano ledwo zwlekłam się do pracy i ogólnie było ledwo...
bieganie troszkę pomogło - 11,2 km w tempie tlenowym, cos ok. 4,55min/km
W ramach rekonesansu internetu poczytałam kilka relacji różnych osób, fajnie że biega nas tyle. Niektórzy jednak nie grzeszą skromnością, albo uważają, że jak napiszą, że są najlepsi to będą najlepsi... Na szczęście nie piję teraz do nikogo z tego forum
Pt, 3 sierpnia 2012, 11:46
piątek, 3 sierpnia
8 km, 3 x1'
...i się boję...
jutro debiut w tri!
na maxa nie wiem, czego się spodziewać...
So, 4 sierpnia 2012, 15:10
Bosko!
Zmieniam dyscyplinę
Za opisanie tri olimpijki węzmę się później
Największe zaskoczenie to rower - na 13 letnim crossowym złomie ciągnęłam przez 40km dwudziestu paru facetów!!!! Komentarze widzów bezcenne - "może byście dali tej pani zmianę?", "a pani wciąż ich prowadzi?", "panowie, wstydźcie się:". 1:14, także powyżej 30 km/kh, z 13 zatrzymaniami do zera (nawrotki; było 6 pętli).
Pływanie - BRUTALNE, nie sądziłam, że tyle razy można się utopić... Trzeba zacząć pływać! W każdym bądz razie - bez pianki połamane 35 minut. Daleko za najlepszymi.
Dużo strat na zmianach. Bieg 40 min
Łącznie 2:34 w tym upale...
Pierwsza w K30
Pn, 6 sierpnia 2012, 08:57
Ja tam z przodu;)
Punkt z wodą, który uratował mi życie... Nikt mi nie powiedział, że na rowerze powinnam pić... Ale żeby nie byo tak miło - być może złamałam sobie palca u nogi, lub po prostu jest wybity... Niefortunnie kopnęłam kanapę siadając...
W każdym razie chodzę ledwo, biegać nie mogę. Pozostaje rower...
Pn, 6 sierpnia 2012, 16:44
I złamany, skubaniec...
Bez przemieszczenia, także zapytałam, czy mogę biegać... Pan doktor bardzo rozsądny - stwierdził, że jak nie będzie bolało to w sumie przeciwskazań nie ma...
Najśmieszniejsze, że nikt mi nie wierzył, jak mówiłam, że na pewno złamany! Że by mni bardziej bolało, a przecież ja wiem, jak co boli...
Śr, 8 sierpnia 2012, 07:31
Dzisiaj poranny spinning (można powiedzieć, że zauroczenie rowerem trwa; a teraz gdy złamany palec uniemożliwia swobodny bieg, rower to w pewnym sensie wybawienie...).
Spróbowałam pobiec 15 minut, ale to max na co pozwala mi paluch. Nie chcę szprycować się przeciwbólami, dlatego póki co pobawię się właśnie na rowerku i na orbitreku. Najgorsze, że przy bieganiu jednak stopa, a w tym i palce, zmienia kształt. Boli raczej opuchlizna i siniak niż złamas, ale... w głowie jest jakaś blokada, żeby oszczędzać biedaka... Nie chciałabym też dorobić się jakieś poważniejszej kontuzji...
Plany wakacyjne pod znakiem zapytania... może jednak zamiast Szklarskiej na biegowo pomysł ze Skandynawią na rowerach jest lepszy...1100 metrów pływania... nuda.... muszę pomyśleć o trenerze...
rozciąganie
nawet z nadgarstkiem po 3 złamaniach daję rade;)
kiedyś chodziło się i 100 metrów;)
Cz, 9 sierpnia 2012, 08:40
Bolesne 8,3 km... Nie powiem - nie jest to komfortowa sytuacja. Ból w kości do najprzyjemniejszych nie należy, nawet jak ma się masochistyczne skłonności
Potem jeszcze na "łyżwiarzu" 16 minut i 15 minut ABS, czyli kształtowanie brzucha...
Z ręką w gipsie przebiegłam zimą półmaraton, to maratonu ze złamanym palcem u nogi nie dam rady???
So, 11 sierpnia 2012, 13:58
Wczorajszy spinning dawał się we znaki, choć palec jednak bardziej... No boli, skubaniec.
Mimo to 20,5 km. W deszczu.
Do urlopu 3 dni!
Pn, 13 sierpnia 2012, 07:07
Jest gorzej, plalec znowu okropnie boli, niestety łikendowe wybiegania dają się we znaki (niedziela 16 km).
Coraz mniej mam ochotę na start w Gdańsku, a już wiary w ukończenie nie mam w ogóle...
Dzisiaj rano "nieinwazyjny" spinning.
Mam dość...
Cz, 16 sierpnia 2012, 07:40
WAKACJE!!!!!!!!!!:):)
W Gdańsku nie wystartowałam, bo pomimo, że zwycięztwo było prawie pewne, to jednak rozsądek zwyciężył. Po co szprycować się przeciwbólami, żeby biegać maraton, a potem nie biegać, bo pewnie palec dałby się we znaki po takim obciążeniu.
Zamiast tego 50 minut biegu z narastającą prędkością, 13km... Od 4,25 do 3,31 min/km przez ostatnie 2 km... NIOSŁO! Po fajnej bieżni Cetniewskiego COSu. A zaraz rowerujemy na hel. Pogoda piękna, nie za gorąco. Bartuś szczęśliwy
Wt, 21 sierpnia 2012, 05:58
W łikend dokonaliśmy czynu niemałego, przemieszczając się z Władysławowa pod Wielką Sowę i na gigantycznym zmęczeniu startując w III Biegu na Wielką Sowę. Ludwikowice to szczęśliwe dla mnie miejsce, tak było i tym razem. Pobiegłam całkiem nieźle, równo, traciłam tylko na zbiegach, bo jednak złamany palec trochę daje się we znaki, choć dokładnie tak jak przewidział lekarz, po 2 tygodniach od złamania nagle przestał boleć... Ale ad rem...
Nieczęsto zdarza się wygrać z Kenijkami.
Udało się!!! Po co pchają się do biegów górskich??? Po 500 złotych? Masakra...Miałam takie wrażenie, że dziewojka z Kenii nie została poinformowana, że będzie musiała biec pod górę... i po prostu nie wytrzymała.
Bieg był w pełnym słońcu, przy trzydziestu stopniach (co już mnie w tym upalnym roku nie dziwi), także ładnie się opaliłam 🙂 Zauważam też, że jednak organizm adaptuje się nawet do takich skrajnych temperatur i na pewno teraz znoszę ciepło lepiej niż na początku sezonu. Niemniej pochłonęłam chyba 5 litrów płynów...
A wczoraj rano basen, potem 13,5 km w tym 10 x 100m, po południu 8,2 km (połowa pod górę). 33 stopnie, patelnia i duszno. W nocy burza.
21 sierpnia:
Rano półtoragodzinny trening na basenie... Rekord, jeżeli chodzi o przepłyniety dystans. Trener Mikołaj Luft.
Śr, 22 sierpnia 2012, 17:58
biegowych 14 km, w tym dyszka na Jakuszycach dokładnie w 42 minuty.
Wieczorem imprezka... Oj, ciężko było rano wstać...
Rano 20,9 km w tempie spacerowym 5,09, pod reglami. Po półudniu 8,4 km na hutę i powrót. Sauna x 2, masaż.
Cz, 23 sierpnia 2012, 17:28
23 sirpnia, czyli duża doza optymizmu.
17 km na Jakuszycach, w tym 4 x 2 km przy silnym wietrze.
Kolejno 7,35 / 7,31 / 7,20 / 7,18. Gdyby nie towarzysze niedoli nie wiem, jak dałabym radę...
Po południu 2,2 km rozgrzewki i pól godziny strechingu. Masaż błotny.
Pt, 24 sierpnia 2012, 12:49
poranne 17 km na Jakuszycach, tempo 4,57. Bardzo wietrznie, ale na szczęście opady deszczu nas ominęły.
Pn, 27 sierpnia 2012, 07:49
Po południu w piątek była jeszcze mocno górska ósemka. Masaż sportowy.
W sobotę 25 sierpnia 30km na Chojnik. Ostatnie kilometry biegliśmy po 4,20. Co te góry robią z ludźmi??
W niedzielę 15 km spokojnego wybiegania pod reglami.
Tydzień: 154 KM !!! To dwa razy więcej niż zazwyczaj. A czuję się doskonale...
Pn, 27 sierpnia 2012, 11:29
Poniedziałkowe 14,3 km na Jakuszycach. Dyszka dokładnie w 40 minut... Może się przekonam do tych drugich zakresów. Coraz bardziej żałuję, że nie biegnę płaskiego maratonu...Wt, 28 sierpnia 2012, 16:21Wczoraj po południu jeszcze 8,7 km pod górkę i sauna.
Dzisiaj było słabo i po porannej czternastce z 10 rytmami, odpuściłam popołudniowy trening. Nie chciała i głowa i ciało.
Cóż, lepiej kilometr za mało niż 10 za dużo.
Śr, 29 sierpnia 2012, 17:43
To była masakra dla mojej psyche.
O poranku, bo do 10-tej trzeba opuścić stadion za który się płaci, a pan wielki właściciel i tak w ciągu biegu może zechcieć cię złapać i skontrolować bilet. Mam nadzieję, że ten obiekt nie z moich podatków...
Masakra, nasza polska masakra.
Ale zapłaciłem, tym większa frustracja i początek niechęci do grubasa. Po co? O co chodzi temu facetowi? Ktoś kiedyś napisał, że uratował szklarską biegową, ale ja się pytam po co?? I za czyje pieniądze? Czy chodzi o to, żeby sprawdzać bileciki lekkoatletów w trakcie biegu? Coś się chyba komuś na głowę rzuciło. Może to upalne lato.
W każdym razie 16 km, 3x3km.
Oj, dla psyche masakra.F
11,37 potem umieranie na 11,25 i powtórna śmierć na 11,26.
Jak to przetrwałam nie mam pojęcia.
Chyba tylko dlatego, że zapłaciłem
Po południu 20 km po górach. Mimo, że było relatywnie szybko to na ten spacer potrzebowaliśmy 4 godzin. Biegiem byłoby fajniej... Niemniej widoki cudne, pogoda letnia.