26 lipca, poniedziałek
Przed północą. Po wykończającym wieczornym koncercie Małego. Asz mi w uszach dzwoniło od jego płaczu- musiałam wybiec się przewietrzyć. (Ktoś mi podmienił dziecko. Gdzie się podział mój spokojny niepłaczliwy chłopczyk???)
10,8 km, śr. v= 4,50 min/km
27-go lało, lało, lało. Nie chciałam ryzykować przeziębienia. Poza tym byłoby to raczej pływanie...
28 lipca, środa
Znowu w nocy. Ciemno, straszno... Ale kropił przyjemny deszcz
10,9 km, śr v= 4,39 min/km
W czwartek 10-cio godzinna podróż w Beskid Niski. Ach, jak cudownie być znowu w górach. Mój ukochany Beskid Niski!
30 lipca, piątek
Jest cudnie
Radosny bieg "rozpoznawczy" wśród pagórków, po pofałdowanej ścieżynce. Wokół pola i lasy. Nie spotkałam nikogo (poza jednym pieskiem
) Padał lipcowy deszcz. Słońce walczyło z tarczą chmur.
12,4 km, śr. v= 4,47 min/km
Leciuteńko.
5,10/5,09/4,49/5,12/5,03/4,37/4,29/4,26/4,36/4,34/4,44/4,33/4,48
Tempo pokazuje rozkład "górek".
Podobne