15,2 km wolno, w starsznym skwarze.
Miało byc więcej, ale pogoda zwyciężyła. No i nie mam już sił po ostatnich dwóch tygodniach pracy na trzy etaty;)
Na szczęście już jutro NAJSZYBSZY DZIEŃ NA ZMIEMI. Pomóżcie mi wywołać dobrą pogodę!
Zapraszam jeszcze raz serdecznie na Plażę Wilanów.
Piątek, 26 sierpnia
Spokojne 11,2 km (4,57min/km)
Tydzień: 100,5 km!!! Niesamowite, tydzień który miał być biegową porażką wyszedł rekordowy...
Nie wyobrażam sobie jednak biegania więcej - niestety przy pracy na etat i małym dziecku, to po prostu niewykonalne.
czwartek 25 sierpnia - 14,2 km w tempie narastającym.
Przy okazji zapraszam wszystkich na NAJSZYBSZY DZIEŃ NA ZIEMI.
Szykuje się zabawa dla całych rodzin!
09:00 – otwarcie biura zawodów – zapisy, wydawanie numerów i pakietów startowych
10:00 – biegi na milę:
10:00 - chłopcy i dziewczęta 13-14 lat (roczniki 1998-1996)
10:15 - chłopcy i dziewczęta 16-18 lat (roczniki 1995-1993)
10:30 - bieg z joggerem, kategoria rodzic z dzieckiem w wózku
10:45 - Bieg o Playstation Move - bieg kobiet (roczniki 1992-1972) kategoria Open
11:00 - Bieg o Playstation Move - bieg mężczyzn (roczniki 1992-1972) kategoria Open
11:15 - bieg kobiet (roczniki 1971 i starsze) kategoria Masters
11:30 - bieg mężczyzn (roczniki 1971 i starsi) kategoria Masters
10:00 – FAAS TESTY – do godziny 18:00
10:00 – 12:00 – blok dla dzieci i młodzieży – nagradzamy co godzinę
12:00 – 18:00 – FAAS TESTY dla wszystkich, szukamy najszybszych – co godzinę nagroda
12:00 – koncert Kamila Bednarka i zespołu Starguard Muffin. Koncert do ok. 13:15.
12:00 – 12:45 – biegi dzieci:
12:00 – bieg przedszkolaków do 5 lat (roczniki 2006 i młodsze) – dystans ok. 200m
12:10 – bieg krasnali 6-8 lat (roczniki 2005-2003) – dystans ok. 400m
12:20 – bieg skrzatów 9-10 lat (roczniki 2002-2001) – dystans ok. 800m
12:30 – bieg starszaków 11-12 lat (roczniki 2000-1999) – dystans ok. 800m
13:00 – teatrzyk dla dzieci (Plaża zapewnia)
13:30 – dekoracje zwycięzców biegów na milę
14:00 - BIEG W BIKINI
14:15 - BIEG W KRAWACIE
14:30 - BIEG TYŁEM
15:30 – koncert zespołu Raggafaya.
22 sierpnia, poniedziałek
Biegało się słabo, ciężko (musiałam wstac o 5 rano), ale ze względu na pojezierze kabackie zrobiłam 16,7km (nie miałam jak wrócic przez to bajoro). Czy w Lesie Kabackim będzie jeszcze normalnie?
Tempo dokładnie 5,0min/km.
I wracam do pracy.
Jest szybkość i siła!
dzisiaj 5,35km w 19,17 (na 5km było 18 minut) w piachu, przełajowym terenie. Miło. Bez zmęczenia, luźno.
Ja chcę się ścigać!
Zaskoczyło mnie, że spokojnie trzymałam się panów i nawet miałam poczucie, że coś się ślimaczą (oni biegli 10km, ale w połowie, czyli gdy kończyła się trasa kobiet byłam 4 open... zaskoczyłam samą siebie). Kolejna kobieta przybiegła ponad 2 minuty za mną.
Łącznie 15 km przyjemnego biegania w słoneczne południe.
Pozdrawiam Łodź;)
Mam wrażenie, że maraton jest bez sensu...
Postanowiłam, że będę pracować w nocy, a dla swojego zdrowia psychicznego muszę sobie zrobić godzinną przerwę biegową. I było...dziwnie...zupełnie inaczej niż wczoraj. Dynamicznie...I stanowczo za krótko
60 minut- 14 km w tym 5 x 4 min p:2' tempo: 3,45/3,45/3,42/3,42/3,38 - i te ostanie to 5 minut.
Nadal czuję się ciężka, ale... minimalnie nastrój mi się poprawił.
I mam kosmiczne ciuchy do biegania:) Lans już wkrótce.
Niedziela, 14 sierpnia
i ani jedno zakwasika. A tak mnie straszyli! Że po tych zawodach nie będę mogła chodzić.
9 km rozbiegania... po górach
15 sierpnia, czyli poniedziałkowy powrót do domu...
i nagle zaczynaja boleć achillesy
jest źle
dostaję mega-opryszczki (jak ja się pokażę w pracy?!)
Oj, wybieram się na Kabaty, a tam JEZIORO
12,2km człapania po 4,57min/km
16 sierpnia, wtorek
Późno w nocy wyskakuje na 6,2 km. Tym razem nawet nie chcę znać tempa.
Moja opryszczka boli, głowa boli, jestem ciężka.
Przytyłam nieco ponad kilogram, a czuję się jakbym ważyła 100 killogramów.
Opuchnięta, "trzeszcząca"
17 sierpnia, środa
W pracy jedziemy pełną parą.
Nie ma czasu, nie ma czasu.
biegać wychodze znowu po ciemku, po osiedlu, dla rozprostowania nóg.
Pierwszy kilometr po 5,30...potem jest nieco lepiej.
7,7 km
13 sierpnia, sobota
25 km biegu pod radziejową - Mountain Marathon, styl anglosaski, ponad 1700metrów przewyższeń.
Nie wiem, czego mogę od siebie oczekiwać... zaczynam spokojnie, daleko za Dominiką Wiśniewską. Mimo to pierwszy kilometr pod górę (po asfalcie) wychodzi 4,47 min/km. Przez 4 km biegniemy pod górę po asfalcie. Ja druga z kobiet, spokojnie, wiem że mam czas, wszak do przebiegnięcia jeszcze dystans półmaratonu. W głowie postanowienie, że celem tego biegu będzie walka ze sobą, czyli NIE PODCHODZĘ, tylko podbiegam.
Po 4 km zaczynają się płtyt, jest coraz stromiej. Od 6 wbiegamy na szlaki górskie. na 7 km leciutko wyprzedzam Dominikę, która przechodzi do marszu. Przez 4 kilometry próbuje się mnie trzymać, ale zostaje coraz dalej.
Ja wreszcie jestem zachwycona podbieganiem.
Ten bieg daje mi tyle przyjemności.
Nareszcie jest pogoda, słońce, mogę się opalić.
Czuję niesamowitą siłę.
Góra, dół, góra, dół.
Na zbiegach gnam, wyprzedzam, czuję wiatr we włosach.
Pod górę konsekwentnie biegnę - nie męczy mnie to!
25 km, tempo 4,59min/km, 1:04:29
Znacznie poprawiony rekord trasy kobiet.
Za mną Dominika Wiśniewska traci 4 minuty!
A mnie...chce się dalej biec.
Skąd ta siła?
"Chcesz biegać z takim wspaniałym, różowym plecakiem jak ja?"
Podziel się swoją biegową historią. Opisz ciekawą przygodę lub swoje biegowe CV. Na prace czekam do końca marca – dom.stelmach@gmail.com
Proszę zaznaczyć w mailu, że zgadzacie się na publikacje pracy na blogu domwbiegu.pl. Zaznaczam jednak, że opublikuje tylko najlepsze prace :)
Najlepsza praca wybrana zostanie subiektywnie. Dal tej osoby super plecak. Nagroda pocieszanka-niespodzianka przyznana będzie osobie z największą liczbą lajków na moim profilu.