Listopad’2011

Śr, 2 listopada 2011, 09:29 We wtorek czułam się okropnie. Przemęczenie, chroniczne niewyspanie. Po 500 metrach wróciłam się do domu (choc pogoda taka cudowna! tak kusiło, by pobiegać). Ale z organizmem nie ma co negocjować, jak mówi stanowcze "nie" to nie:( Dzisiaj (środa, 2 listopada) poranne 11 km z hakiem (równe 50 minut - niestety na tyle pozwalał czas) zakończone 5 x 90" p: 90" Jak na poranek to SZYBKO. Poniżej 3:30min/km. Nie wiem jak wstałam. Nie wiem czemu biegało mi się dobrze... Mimo wszystko cieszę się, że za 10 dni ROZTRENOWANIE! Tym razem już takie pełne. Jeszcze tylko dwie dziesiątki. Czy się uda? Szybkość jest. Brakuje tylko...zdrowia :ech: Bartuś jeszcze "na zwolnieniu" (zapalenia oskrzeli). Nie jest łatwo. Dobrze, że 4 dni były wolne;) Cz, 3 listopada 2011, 11:18 Dzisiaj 12 km. Tempo lekko narastające. Piękna jesień. Pięknie, że udaje się przekonać kolejne osoby do BIEGANIA:):) Pt, 4 listopada 2011, 09:49 Piątek Zaskakujący piątek Ale najpierw jeszcze o czwartku Wieczorem dodatkowe 4,5km- musiałam pobiegać A mus to mus Dziś rano Bartuś obudził nas przed szóstą i czułam się raczej słabo Tymczasem poranne bieganie okazało się najszybsze ever Było krótko i treściwie 30 minut 7,7km w tym 6x 1' (tempo 3,15min/km) Chciało się więcej Ale muszę się oszczędzać przed niedzielą Ojoj Żeby to był tak energetyczny dzień jak dziś.... Martwi mnie to...że jest tak dobrze Bo bez narzekania może być źle :spoczko: Wt, 8 listopada 2011, 13:31 Praska Dycha 36,29 Życiówka, ale bez fanfar. Wygrana, ale walki nie było (kolejna zawodniczka 2 minuty za mną). Nie udało się złamać 36 minut...niestety przez...katar :smutek: Brzmi to troszkę śmiesznie, ale na bezdechu słabo się biega... Generalnie od rana wszystko szło na opak... Garmin nienaładowany, izotonik nie kupiony, samopoczucie słabe. ...do poprawy... :wrr: Cz, 10 listopada 2011, 12:09 Wczoraj piewrsza hala w tym roku. Delikatnie. Ale medialnie. Zapraszam do oglądania w niedzielę o 12.30 Atletów w POLSAT SPORT. Niestety przeziębienie zamiast kierować się w stronę wyjścia rozsiadło się na dobre:( O oddychaniu nosem muszę zapomnieć. I tak wizja życiówki i połamania 36 minut oddala się:( Niestety ma też być zimno:( Temperatura może nawet nie przekroczyć zera... oj ojojoj So, 12 listopada 2011, 07:58 11.11.11 Bieg Niepodlełości (czemu nie na 11,11 km? ) W moim wykonaniu słabo. Oczywiście, wynik nie taki straszny, ale po Praskiej Dyszce liczyłam na więcej. Niestety rano wiedziała, że będzie słabo. Ale gdy zaczął się bieg, odżyły nadzieje na dobry wynik - pierwsza piątka na luzie w czasie 17,51. Na nawrotce wyprzedziłam Marysię Cześnik i zaświtała myśl, że może będę trzecia (przed biegiem, gdy zobaczyłam kto startuję byłam pewna, że będę walczyć z Renią o czwartą pozycję). Maria słabła. Niestety, do końca nie wiem czamu, po 6km odcięło mi prąd - do wiaduktu dociągnęłam jeszcze biegnąc na złamanie 36 minut, a potem...ogromna niemożność... Druga część dystansu prawie minutę gorzej od pierwszej. 36:39 Słabiutko... Brakło sił, woli walki. No i to jest ostateczny znak, by zakończyć ten sezon. Organizm mówi: ODPOCZYNEK!!! Woła: KONIEC STARTÓW! Podpowiada: JEŻELI CHCESZ W PRZYSZŁYM ROKU BIEGAĆ JESZCZE SZYBCIEJ, ODPUSĆ JUŻ TEN SEZON. WYZDROWIEJ, ZREGENERUJ SIĘ, ODŁUŻ NA BOK AMBICJE. :hej: :hej: Ciesze się, że Przemkowi udało się pobiec bardzo ładnie (prowadził go Mateusz Jasiński): czas 40:21. Jak na debiut to super. Ja w swoim pierwszym starcie ledwo złamałam 42 minuty... N, 13 listopada 2011, 09:01 W sobotę 16,6km człapania. Nazwijmy to spacerem biegowym. Od poniedziałku nie biegam. Zapraszam dzisiaj (niedziela) o 12:30 do oglądania POLSAT SPORT. W programie "Atleci" bedzie można poooglądać środowe poczynania na hali (a kilka osób z Entre.pl było). Za tydzień relacja z Biegu Niepodległosci. Za dwa tygodnie - o przygotowaniach Przemka Cypryańskiego go biegu Niepodległości. Za trzy - o fotografii sportowej - czyli rozmowa z Andrzejem Chomczykiem:) Wt, 15 listopada 2011, 13:25 Zaczął się najtrudniejszy czas w treningu... ROZRTRENOWANIE. Brzmi groźnie? Ciało już mówi dość, ale głowa nie może tego do końca zrozumieć... Na szczęście pogoda sprzyja postanowieniu, by nie biegać... Taki mały odwyk... Pt, 18 listopada 2011, 11:53 Nie wytrzymałam... 11 km, tempo ok. 5min/km. Bardzo rano. N, 20 listopada 2011, 14:31 W ramach roztrenowania w sobotę prawie dwugodzinna wizyta u Ewy w Ortoreh Najwyższy czas zając się swoim ciałem i urazami, które są owocem mocnego sezonu. Teraz jest najlepszy moment na tego typu rehabilitacyjne i anty-kontuzyjne kroki. Polecam każdemu. Bo warto pozbyć się nawet najmniejszych "boleści"... U nie numer jeden to achillesy. Trzeba je doprowadzić do stanu normalności. W końcu mają jeszcze posłużyć... Poza tym pachwina. I takie prozaiczne kwestie jak krzywy kręgosłup, zapadniete łopatki... Potem 17,4 km (tempo 5,0) A w niedzielę (20.11) - 19,2km (tempo 4,52). Jutro i we wtorek dalsze odpoczywanie (fizyczne) i dużo pracy. Muszę też zastanowić się nad scenariuszem na 2012. Droga. Droga zawsze jest najważniejsza. Fajnie byłoby zdobyć kolejny szczyt:) Ale ta droga ma też dostarczać przyjemności. Ma być jedną wielką przyjemnoscią (trzeba się w końcu przed sobą przyznać, że ból sprawia przyjemność...) Śr, 23 listopada 2011, 08:47 Jednak w poniedziałek "przewietrzyłam się" przez 30 minut nocnego truchtu. Żeby głowa nie bolała... We wtorek - olśnienie! Jaka ja byłam głupia, żeby wcześniej na ten prosty pomysł nie wpaść. Będę trenować do biegów górskich na bieżni mechanicznej. I góra mi się nie skończy po 80 metrach... A co mi tam, spróbuję. Projekt góry w Warszawie. Na początek 9,6 km bnn (bieg z narastającym nachyleniem...). Można się spocić. I tak jakoś inaczej. Potem basen. Cz, 24 listopada 2011, 08:38 Tak jakby roztrenowanie wymyka mi się spod kontroli... Ale czuję się coraz lepiej. W sumie dużo nie biegam... W środę basen, 3 sesje w saunie i wieczorne 90' na hali: skipy, płotki, siła ogólna. So, 26 listopada 2011, 08:30 Zapraszam do lektury krótkiego wywiadu :trup: http://www.biegigorskie.pl/poznac-mistrza-dominika-stelmach/ Pn, 28 listopada 2011, 07:51 skoro jeszcze pamiętam... w czwartek 50 minut biegu (20 pod górkę) i 7 minut "drabinkowania". W piątek aerobik (ale jakiś nudny i nieskuteczny) i 7 minut "drabinkowania" again. W sobotę 16,1 km całkiem przyjemnego biegu, w przeciwieństwie do niedzielnej dyszki w tempie żółwia, przy samopoczuciu na maksa okropnym (ale jako meteopata tak już mam...). Muszę teraz schudnąć i bardziej dbać o siebie. Umięsnić się, żeby wygladać bardziej profesjonalnie... Może się uda. Wt, 29 listopada 2011, 10:05 W poniedziałek był trening "na spokojnie". Po raz pierwszy od dawien dawna postanowiłam się nie spieszyć...(Mały z moją mamą, Maciek zapracowany). 14 minut "drabinkowania" (jej, nie wiem jak zamierzam dojśc do 20 minut, to chyba nierealne...) 50 minut biegu (10,1km) 1km wioseł 7 minut drabinkowania basen 3 sesje w saunie  
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz