Luty ‚2010

Napisane: Pn, 1 lutego 2010, 13:30 Obrazek joga wieczorem będzie jeszcze szkoła rodzenia i głupiutkie ćwiczenia (niestety za wiele dobrego nie mam na ten temat do powiedzenia...) Dzisiaj byliśmy na USG. Mały waży kilogram osiemset, także w normie. Termin nam wypada na 28 marca.
 Napisane: Wt, 2 lutego 2010, 17:20
Obrazek gimnastyka dla kobiet w ciąży 1,2 km truchtu Zaczynamy remont. Nie wiem jak to przetrwam...Robotnicy zapowiedzieli swoją bytność od ósmej do ósmej...Będzie ciężko. Poza tym znowu dopada mnie kryzys- mam wrażenie, że ta ciąża trwa od wieków i miną wieki nim się zakończy (i jest ściśle powiązana z tegoroczną, długą zimą). Dodatkowo dołujące (a raczej męczące) jest chodzenie do szkoły rodzenia w godzinach 19-22, dwa razy w tygodniu. Na wczorajszych zajęciach dwóch panów spało, kilku słuchało z przerażeniem i niesmakiem na temat różnych kolorów wód płodowych (bita godzina wykładu). Nie sądzę, by była to wiedza potrzebna przyszłym tatusiom... Jestem zdania, że spora część zajęć powinna odbywać się osobno dla grupy męskiej i żeńskiej.
  Napisane: Cz, 4 lutego 2010, 19:08 Obrazek Gimnastyka dla kobiet w ciąży (najbardziej męczy mnie machanie rękami...) 2 km truchtu (dzisiaj bardzo dobrze mi się biegło, gdybym miała więcej czasu pewnie pociągnęłabym dłużej) Poza tym podróż do Łodzi, czyli półtoragodzinne opóźnienie pociągu, następnie półgodzinny postój w polu. W efekcie nie zdążyłam nic załatwić. Niech żyją koleje (i ich rózne spółki, matki, córki czy też siostry cioteczne). Najbardziej denerwujące jest to, że informacja o opóźnieniu pociągu pojawiła się dopiero 5 minut po jego planowym przyjeździe, a stacja z której wyruszał to Warszawa Wschodnia (zatem nie jakieś hen hen za górami). Początkowo podano, że opóźnienie będzie wynosić 20 minut. Następnie, że 35. Kolejna informacja, mówiła że opóźnienie wzrosło do godziny. Potem nie było już komunikatów, a zaginiony pociąg-widmo nadjechał po 90 minutach. I choć ostatnio jestem zadziwiająco spokojna, to stanie na proklienckim Dworcu Centralnym doprowadziło mnie do frustracji (i zziębnięcia). Niby nihil novi, ale... Wynagrodziłam sobie straty moralne manicurem i pedicurem (ten ostatni był mi szczególnie potrzebny, bo do paznokci u stóp nie jestem w stanie dosięgnąć). Napisane: N, 7 lutego 2010, 08:01 Obrazek Piątek i sobotę spędziłam bardzo aktywnie, pomimo że nie zaliczyłam żadnych "sportów". Skompletowałyśmy z moją mamą praktycznie całą wyprawkę, choć już wiem, że wiele rzeczy trzeba będzie jeszcze dokupić. Małego jeszcze nie ma na świecie, a ja już czuję, że wydatków na dzidzię nie będzie końca (do osiemnastki, przynajmniej :lalala: ). Następnym etapem będzie wyposażenie pokoiku dziecięcego. Najpierw jednak musimy skończyć remont, co przewidziane jest dopiero na początek marca. W sobotę postawiłam się rodzicom (którzy pewnie słusznie bali się o mnie i o Bartusia) i po raz pierwszy od egzaminu na prawko (odebrałam dopiero w piątek) wsiadłam sama do samochodu i przyjechałam do Warszawy. Pierwsza samodzielna jazda w ósmym miesiącu ciąży, w zimie, na niezbyt bezpiecznej trasie Łódź- Warszawa. Na szczęście wszystko poszło gładko i szybko. A teraz wreszcie będę bardziej mobilna. I uniknę bezsensownych myśli na temat chorób, którymi zarażają mnie kaszlący pasażerowie komunikacji miejskiej. Jak mnie denerwuje, że ludzie nie potrafią kaszleć w chusteczkę, albo po prostu pozostać w domu, gdy są chorzy. Grrr.... Żeby troszkę zmienić wydźwięk i pokazać, że potrafię coś więcej niż tylko narzekać, słów kilka o tym, co się dzieje w naszym ogródku. Otóż mamy istną inwazję sikorek, które wyczuły słoninkę i codziennie prezentują nam swoje kształty. Raz kruk próbował dobrać się do tego specjału, ale chyba mu nie zasmakowało...Kilka dni temu pojawiła się też wielka kuropatwa. Przemaszerowała kilka razy w tą i z powrotem, po czym z gracją zawinęła swoje ciężkie cielsko i odleciała (tyle mięska...;) ). Napisane: Wt, 9 lutego 2010, 15:24 Obrazek Gimnastyka dla kobit w ciąży. Plus pół kilometra na rozgrzewkę. W Warszawie jest bardzo mało zajęć sportowo-rekreacyjnych dla kobiet w ciąży. A przecież mamy ponoć baby boom i przyrost naturalny po raz pierwszy od kilkunastu lat jest na plusie. W Gymnasionie właśnie zlikwidowali yogę dla ciężarnych. W tym klubie pozostaje już tylko gimnastyka, która po zachodniej stronie Wisły realizowana jest tylko w dwóch miejscach, łącznie trzy razy w tygodniu. W innych klubach jest jeszcze gorzej (takie zajęcia praktycznie nie istnieją albo oparte są na osobie jednego instruktora, którego brak powoduje zawieszenie lekcji). Gimnastyki w szkołach rodzenia nie chce mi się komentować (choć może ktoś trafił na miejsce, gdzie takowa jest prowadzona sensownie). Cóż, może po ciąży pora pomyśleć o stworzeniu cyklu takich zajęć dla przyszłych mam (gimnastyka, joga, spacery z kijami, basen, relaks). Z popytem nie powinno być problemu. Napisane: Cz, 11 lutego 2010, 14:27 Znowu sypie śnieg. Od rana napadało już kilka ładnych centymetrów. Na szczęście jest cieplej. Obrazek Gimnastyka dla kobiet w ciąży. Może zatem kilka słów o tym, jak wyglądają takie zajęcia w FC Gymnasion. Zaczyna się od rozgrzewki typowej dla aerobiku, ale muzyka jest wolniejsza (i na szczęście ciszej). Nie ma podskoków, ani trudnej choreografii- krótkie układy bazują na podstawowych krokach. Trwa to ok. 10-12 minut. Potem są ćwiczenia wzmacniające (najpierw wykonywane w pozycjach stojących, potem na piłkach, a na końcu na matach). Pracują głównie mięśnie ud i pośladków oraz obręcz barkowa. Liczba powtórzeń jest mniejsza niż na tradycyjnych zajęciach, a każda trudniejsza seria ćwiczeń przeplatana jest czymś łatwiejszym. Na koniec rozciąganie i relaks. Łącznie ok. 60 minut. Napisane: Wt, 16 lutego 2010, 14:13 34 lub 35 tydzień. Zależy jak liczyć. Obrazek gimnastyka plus kilka kilometrów spaceru po śniegu (dziwnej konsystencji). Już mnie wszystko wkurza: ciąża, remont, ludzka głupota, przedłużająca się zima, kałuże roztopionego śniegu, bolący kręgosłup, ciężki brzuch, brak smacznych warzyw, zbyt krótkie dni... Dobra, dalej już mi się nie chce wymieniać. Generalnie mam dość :ojnie: Nawet z czytaniem mam problem, bo nie mogę znaleźć odpowiedniej pozycji. Z oglądaniem Igrzysk też nie jest dobrze. Ale mam już ciepłą wodę i gaz! Dwa dni w wymarzniętym domu, w trakcie remontu, bez możliwości kąpieli...to nie było miłe! Napisane: Pt, 19 lutego 2010, 07:29 Miałam zachować formę i optymizm, ale mam wrażenie, że nic z tego nie wyszło :chlip: Ostatnio wszystko jest na opak, a na nadmiar szczęścia nie mogę narzekać. Jakieś przeklęte fatum. Obrazek Gimnastyka na którą nie miałam ochoty. Czułam się obolała i ociężała. Kompletny brak energii (odwrotnie proporcjonalny do aktywności Bartusia, który zdaje się nigdy nie spać...i upodobał sobie jedno miejsce pod moimi żebrami, w które precyzyjnie trafia swoimi stópkami...) Remont nie ma końca. Zero prywatności, bałagan, unoszący się dookoła pył. Zima też nie ma końca, choć we znaki dają się rozpoczynające roztopy. Budżet miasta stołecznego nie ma już pieniędzy na odśnieżanie, więc będzie ciekawie. Może jednak uda się przetrwać. Contra spem spero. Wt, 23 lutego 2010, 12:50 36-ty tydzień Obrazek Powoli zbliżamy się do końca. Zarówno remontu, jak i ciąży... Dzisiaj gimnastyka plus 2 godziny spaceru. Jest coraz trudniej- chyba wszystkie kilogramy poszły mi w brzuch, bo wystaje niemiłosiernie. Środek ciężkości znacznie się przesunął. Optymistycznie nastraja pogoda i prognozy na najbliższe dni. Napisane: Cz, 25 lutego 2010, 13:03 Obrazek gimnastyka plus codzienna porcja ruchu przy sprzątaniu. Jest szansa, że jutro remont się skończy. A przynajmniej jego zasadnicza część. I będzie można posprzątać. Oraz przygotować torbę do szpitala, bo to już czas. Zdjęcia brzucha postaram się zamieścić. Teraz jest naprawdę imponujący (tzn. wystający, mam półeczkę pod piersiami ;) ) Waga: 62,5 kg, zatem już całe 10 kg do przodu.    
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz