A teraz dane z ostatniego tygodnia:
15.10 (pt) -
13 km, po 12,4 min/km. Bardzo późno, na bieżni mechanicznej. Słabo się czułam.
16.10 (sob) - PRZERWA. Cały dzień miałam zajęcia, potem też wiele spraw do załatwienia.
17.10 (nd) -
6,7 km po 4,41 min/km. Po chrzcie Ali (córki brata), prawie po ciemku (ach te łódzkie ulice i ich oświetlenie!!!) z pełnym brzuchem...
18.10 (pon) -
9 km...MASAKRA!!! Zatrułam się czymś i ledwo doszłam do domu. Średnia to mi wyszła chyba 8 min/km. W gratisie potworny ból głowy.
19.10 (wt) -
9,5 km po 4,57 min/km. Słabo. Ledwo, ledwo. Człap, człap.
20.10 (śr) -
14,1 km po 4,44 min/km. Już nieco lepiej. Ładna pogoda, słonecznie.
21.10 (czw) -
12 km, w tym 10 x 1' p 1' (po 3,45 min/km, a przerwa 4,52 min/km). Ostatni akcent przed dyszką w niedzielę. Ciężko mi powiedzieć czy się zregenerowałam. Inna sprawa, że biegałam wieczorem, po 3 godzinnej jeździe z Łodzi (jakaś cysterna się przewróciła, było tłoczno) i po basenie z Bartusiem (a to lepsze dla rąk niż siłownia. Oj, wreszcie będę umięśniona...).
Podobne