Śr, 1 września 2010, 16:27

Ach, ten deszcz wszystko pokomplikował. A jak się jest kobietą z małym dzidziusiem to normalnie trzeba się nieźle nakombinować, żeby pobiegać...A już w taki deszcz! Przegrana sprawa. Bo Maciek 3 dni poza domem. Bo moja mama musiała wracać do Łodzi zająć się zwierzakami. No i pójść do pracy. Bo ja "nie mogę pozwolić sobie na przeziębienie". Blablabla. 30 sierpnia, poniedziałek Ponieważ planowałam start w GP Warszawy to trening lekki. 11,3 km, śr. 4,51 min/km 5 przebieżek Spokojnie. Skoki po kałużach, a raczej próby ich ominięcia. 31 sierpnia to WIELKIE NIC. A miało być tak przyjemnie na Kabatach! Wiem, wiem- teraz muszę myśleć przede wszystkim jako mama. No i rozsądek zwyciężył. 1 września, środa 15,2 km 71 minut 50 minut to bieg z narastającą prędkością (czyli trening, który zawsze pomaga mi się rozładować, nie powoduje zakwaszenia. Jednym słowem jest przyjemny). Od 12,1 km/h do 14,5 km/h. A, no i Bartuś skończył 5 miesięcy :)
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz