Wózek do biegania.
Zostałem ojcem. Fajnie. Czekałem na trzęsienie ziemi, ale żaden kataklizm się nie pojawił. Żona nie zmieniła się.... po tygodniu od porodu poszła biegać i tak codziennie... Ja miałem wtedy pielęgnować więzy z Młodym. Tymczasem pojawiło się światełko w tunelu...
Poszedłem z żoną na targi „Mother & Care”. Wpadliśmy na stoisko firmy 3koła zajmującej się sprzedażą wózków biegowych. „Maćku, kupmy taki wózek. Będę z nim biegać!” zachęcała Dominika. Będzie nam łatwiej...
Podekscytowany wizją długich wybiegań żony pchającej wózek z trudem ukrywałem ekscytację zakupem.
Dużo biega , może i dużo będzie biegać z wózkiem. Nie pustym, rzecz jasna. W konsekwencji zostawałbym sam. Sam w domu! Bez piszczącego, wyjącego i srającego Paszczypiszcza.
1.300PLN na zakup wózka wydawało się wówczas inwestycją dekady.
Ale, jak to z inwestycjami bywa, efekt gospodarczy odbiega często od oczekiwanej wizji. Nie dość, że żona zawsze znajduje wymówki (czas teraźniejszy, bo wózek służy drugiemu potworowi również), by nie biegać z dzieckiem, to biegam z wózkiem JA.... Byłbym niesprawiedliwy twierdząc, że wyłącznie ja. Dominika biegała z wózkiem cztery razy. Raz, jak przyszedł fotograf z Wyborczej. Raz, jak przyjechał Polsat. Raz, jak było oberwanie chmury i raz, jak nie widziałem, ale ma zapisane w dzienniczku biegowym, że biegała z wózkiem...
Godne podkreślenia jest to, że wycieczki z wózkiem zakończyć się mogły tragicznie. Dominisia powiedziała mi pewnego czerwcowego dnia, że bierze joggera i pędzi biegać, żeby zdążyć przed burzą. Pioruny słychać było coraz głośniej. Po pół godzinie dostałem telefon z nieznanego numeru (padało, lało cholernie!) -
Jesteśmy cali u pewnej pani w domu obok lasu... Deszcz nas zaskoczył.
Oberwanie chmury i towarzysząca wichura zmusiły Dominikę do poszukiwania schronienia u obcych ludzi w domu.
Potem miał być lans w Polsacie ....a skończyło się dowodem usiłowania zabójstwa 😉 Polecam uwadze lewe kółko wózka w 3:19 i 4:20 materiału Polsatu:
http://www.ipla.tv/Magazyn-atleci-odcinek-24/vod-5311928
Szczęście, że źle włożone kółko nie odpadło!
Nie mam pretensji za ten wózek. Nie jestem mściwy. Ja się zwyczajnie uczę. Dwa lata temu wypatrzyłem sportowe cabrio: „
Kochanie, choć kupimy sobie sportowy wózek. Będziesz jeździć super kabrioletem do pracy!”. No, to cztery razy już jechała i niech sobie wpisze do dzienniczka....
Z drugiej strony ponętne spojrzenia pań i głosy podziwu motywują mnie, by z tym wózkiem zasuwać 😉 O czym
tutaj.
Podobne