CHINY, JA MAM TU BIEGAĆ?

Postanowiłam podzielić się wrażeniami już na początku. Bo jest czym!

W poniedziałek 25/09/2017 wyleciałam z Warszawy do Pekinu, by tam przesiąść się na samolot do Kunming, skąd autobusem dojechałam do Yuxi. Bagatela, 20 godzin podróży. Przy czterdziestu, ile to czasu zajął mi powrót z Peru, wydaje się, że to pestka... ale tym razem podróżuje SAMA. Zupełnie. Zatem musiałam mieć się na baczności i dbać o logistykę przesiadek. W Pekinie to nie było łatwe! Lotnisko jest ogromne, a ja miałam tylko 2 godziny na transfer. Zmiana terminalu, odszukanie właściwego samolotu, urząd imigracyjny, etc. Sama nie wiem, jak mi się to udało, ale nie napotkałam żadnego problemu. Nie zgubiłam się. Wow!

I wiecie co? VPN na moimtelefonie działa! Co jest, i dobrą i złą wiadomością... bo po cichu trochę liczyłam, że będę odcięta od mediów społecznościowych. A tu nic z tego. Łączę się przez Indię i Szwecję i hula. Niestety na komputerze nie. Nie działa także gmail. Ale blogować mogę... takie to te Chińskie restrykcje...

Hotel... HILTON. Wiadomo, max gwiazdek. Robi wrażenie. Ja wiedziałam, że w Chinach wszystko musi być wielkie, monumentalne, ale to naprawdę kolos. Na szczęście smaczny. Położony nad samym jeziorem Yuxi,  w górach. Na wysokości 1900 metrów n.p.m. No właśnie! I tu zaczyna się problem. Jestem wysoko. Bieg będzie rozgrywał się pomiędzy 1700, a 1920 m n.p.m. W dodatku nie ma tu nawet kawałka płaskiego terenu. Cały czas lekkie pagórki. Pokonywanie ich nie jest takie proste, szczególnie, gdy wilgotność sprawia, że zanim jeszcze człowiek zacznie biegać, już jest zlany potem.

Wyszłam rano na godzinną przebieżkę. I ciężko mi sobie wyobrazić pokonanie 50-tki! A przecież, część startujących biegnie setkę! Będzie umieranie... Przyjechała naprawdę duża grupa zawodników z zagranicy. Jest nawet 8 Kenijczyków z życiówkami w maratonie poniżej 2:10 (dla nich to nie problem). Są dziewczyny z Ukrainy, z USA. Jutro będę dokładnie wiedziała, kto startuję. Ale raczej nie ma tu przypadkowych osób...

Rano na stołówce spotkałam Asię Zakrzewski, brązową medalistkę Mistrzostw Świata na 100km (Asia wygrała w tym roku Wings For Life w Poznaniu i pobiegła w Maratonie Krakowskim 2,42. Jej rodzice są Polakami, ale ona urodziła się w GBR). Od nich (Wielka Brytania) przyjechała całkiem spora ekipa, bo kto by się nie skusił na darmową wycieczkę do Chin? No właśnie, szkoda że z Polski jestem tylko ja. Granty były dla 4 osób. Wiem, że jest Spartatlon, że sezon maratonów, ale to tutaj za rok odbędą się Mistrzostwa Świata na 50km. To raczkująca impreza, ale z dużym potencjałem. Tegoroczny start traktuję jako rekonesans. Oczywiście, chciałabym być wysoko w klasyfikacji, ale w tym roku nie jest to mój docelowy start. Za rok zamierzam się przygotować - na pewno trzeba będzie wcześniej oswoić się z wysokością, jakoś zaadaptować do temperatury i wilgotności.

...i do jedzenia. Na razie żołądek szaleje. Ma dwa i pół dnia, żeby dojść do siebie. Mam nadzieję, że się uda. Tylko ciężko znaleźć potrawy, do których człowiek jest przyzwyczajony. Wszystko jest suto doprawione chili, smażone. Smakuje świetnie... ale... Do tego czuję się jeszcze spuchnięta po podróży... poza tym...

JEST WSPANIALE!!!

Uciekam na konferencję prasową i jakieś wywiady do Chińskiej telewizji. Pozdrawiam!
Dodaj do zakładek Link.

3 odpowiedzi na „CHINY, JA MAM TU BIEGAĆ?

  1. …cykoria przed startem to znakomita przyprawa, dobrze wróży! 😉

  2. Spuchnięta możesz być od tego jedzenia, ma bardzo dużo soli. Miałam to samo kiedyś, wróciłam do PL i nagle 3-4 kg mniej wody. Piękne miejsce! Odpoczywaj i zbieraj siły 🙂 powodzenia!

  3. skąd ja znam ten klimat! Hong Kong i 100km w tej samej wilgotnosci…tyle ze w.n.p.m. duzo mniejsza… i nie byłam sama..całe szczęscie..bo lotnisko w Pekinie okazalo się niestety pechowe (spózniony lot i 2 dodatkowe doby w obskurnym hotelu) tak w wielkim skrócie:) dasz radę Domnika..jestes sama ciałem ale duchem sa z Toba setki osób;) Powodzenia:)