Czerwiec’2012

Wt, 5 czerwca 2012, 07:17 Uspakajam tych, co się martwili- żyję;) Uspakajam konkurencję - wciąż nie jestem zdrowa;) Uspakajam upatrujących w moich ostatnich poczynaniach szaleństwa i głupoty- nic z tych rzeczy, po prostu odpuszczam ściganie się;) W końcu mamy EURO! I spok...ój jest ważny;) Zapraszam w czwartek na imprezę inauguracyjną strefę PUMA SOCIAL ZONE. Będę ja i gwiazdeczki. Wstęp wolny. Atrakcje gwarantowane. Obrazek O tym, co i dlaczego w ostatnim czasie tak, a nie inaczej? Długo nie robiłam nic, bo zaufałam lekarzom i brałąm antybiotyk. Po 6 dniach, gdy nic się nie poprawiło, pani doktor postanowiła uraczyć mnie innym antybiotykiem. Żadnego wymazu z gardła, tak na czuja... Ja p* służbę zdrowia. Prywatną służbę zdrowia, bo o państwowej nie wspominam... Zatem już nie na antybiotyku, ale okropnie osłabiona pojechałam w Tatry. I było bardzo miło. Może potem napiszę o moich spacerach, refleksjach i takich tam... N, 10 czerwca 2012, 09:34
ŁIKEND Z BIEGIEM MARDUŁY Retrospekcje. Tatry i zakopiański łikend, miałam w planach już kilka miesięcy wcześniej. Z racji zawodowych musiałam jechać. Zresztą - chciałam. Bez formy, a zatem bez spinania. Bez konieczności walki o laury pierszeństwa. Ot, wycieczka w góry. Po bezsensowanej antybiotykoterapi, w czwartek, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wybrałam się na pierwsze od kilku dni bieganie. Takie spokojne, lekkie 15km ścieżką pod Reglami. Od razu poczułam się lepiej- choć nogi ciężkie, wiosenna lekkość uleciała. Wieczorem wybraliśmy się Maćkiem na zakopiański clubbing;) A w piątek rano, niestety, deszczowo. Szaro, mgliście. Oj, bałam się, że niedzielny bieg będzie mało przyjemny... Włąściwie w piątek miałam nie biegać, ale skusiłam się na 12 minut:) Test coopera, tak bez rozgrzewki, na spokojnie - każde okrążenie po 1,30. Jak w zegarku. 3,2 km. I od razu lepsze samopoczucie. Wieczorem znowu niezdrowe, regionalne przysmaki. I piwo. Myśli, że fajnie jest tak...bez celu sportowego. Ot, dla frajdy i niczego więcej. Bo biegać kocham bezwzględnie. W sobotę rano - promienie słońca wyciągnęły nas z łóżka przed czasem. A ósmej już start. 10 km na Morskie Oko. Miło. Obrazek Widok, jaki zaserwował nam poranek, na koniec biegu, rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące biegu. Pięknie. To kocham w górach. To mnie tam ciągnie, nawet jeżeli zdaniem niektórych, ta miłość nie jest odwzajemniona :hejhej: Obrazek
Śr, 27 czerwca 2012, 07:37 W ramach roztrenowania i cieszenia się z biegania wygrałam pierwszą edycję niezwykle urokliwego Maratonu Mazury. Trasa wiodła głównie leśnymi ścieżkami, właściwie nie było płaskich fragmentów. Pięknie! Od połówki tylko wyprzedzałam, a towarzyszył mi Bartek prowadzący Biegam bo Lubię w Wydminach. Czas 2,55 wybiegany równo i radośnie. To lubię. Tak lubię. I lubię maratony... Nie lubię asfaltu... Wyzwanie na to moje teraźniejsze bieganie to Spontaniczność. I powoli głowa przygotowuje się do ultra, choć wcześniej jeszcze jedno zadanie do zrealizowania... Pt, 29 czerwca 2012, 07:22 Wszystko wskazuje, że ten maraton to był naprawdę dobry pomysł. Od razu chce mi się biegać. Już dzień po maratonie czułam, że mnie roznosi. Wczoraj 90minut mocnego crossu. Jest lepiej, zdrowie, odpukać też lepiej, choć wciąż coś nie gra. Ale to już pikuś. Zapisałem się na maraton do Krynicy. Może uda się pobiec.        
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz