Wt, 22 czerwca 2010, 19:29

Hmmm, dwa dni nie biegałam. Dlaczego? W niedzielę nie było kiedy, rodzinny grill przeciągnął się do późna. W poniedziałek Mały nie dał mi nawet chwili wytchnienia, po prostu zamęczył mnie. Musiałam cały dzień nosić, tulić, udawać że śpiewam (chyba będzie przez te moje piosnki miał spaczony słuch...). Rosną mu ząbki i bardzo bolą go dziąsełka. Wcześnie :( A dziś (22 czerwca, wtorek) zgodnie z planem pojechaliśmy w południe na gimnastykę. Tym razem po ćwiczeniach dla mam swoją porcję ćwiczeń miały maluszki. Bartuś był przeszczęśliwy. Okazało się, że podnosi główkę lepiej od dużo starszych dzieci. Jest silny. I nie protestował, że leży na brzuszku na piłce. Podnosił się na przedramionach i rozglądał ;) Uśmiechał :) Po powrocie do domu pomyślałam, że może odwiedzę GP Warszawy, przywitam się... Zapakowałam Małego do samochodu...Z drugiej strony- pomyślałam- skoro już jadę to może wezmę buty do biegania. I strój. A nóż się uda kogoś sensownego i chętnego do popilnowania Dzidziaka zatrudnić... Udało się :) Pobiegłam (znowu za szybko zaczęłam, potem starałam się zwolnić do 4,15, ale wyszło nierówno i bez jakiegoś większego sensu). 10,3 km na Siekierkach - 42,52. Wg Garmina na 10 km- 41 z hakiem. Miejsce drugie. Trasa niefajna :( Przy głównej trzypasmówce, góra dół, ostre zakręty. No i ten dystans- dycha i 300 metrów... Czułam mięśnie od porannego aerobiku. Brak świeżości. No ale cieszę się że mogłam pobiec. I zobaczyć tyle znajomych twarzy :) Pozdrawiam.  
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz