Zwycięstwo w Wings For Live… nie takie oczywiste

Wygrałam. Tak wygrałam. Biegłam prawie 3h i 8 minut, prawie maraton. Prawie... a tak naprawdę ponad 43 km... do tego ładnych kilka minut spędzonych w toytoy'kach i przydrożnych lasach. Krępujące, ale prawdziwe. Poniżej historia mojej walki ze sobą, z upałem, a przede wszystkim z żołądkiem. Nie będzie to opis piękngo sukcesu... jakby to wynikało ze zdjęcia... csm_GF2R9798_kopiuj_11ffd6fa9a Do Poznania przyjechaliśmy już w czwartek. Tylko ja z mężem, bo nasz starszy syn, którego chcieliśmy zabrać, w ostatnim momencie stwierdził, że zostaje z babcią. Babcia nie do końca się ucieszyła, ale wnukowi odmówić nie mogła... Spaliśmy nad jeziorem Strzeszyn, w najładniejszej (moim zdaniem) części Poznania. Biegaliśmy , spacerowaliśmy, graliśmy w golfa, piliśmy piwo i jedliśmy. Niestety... Nie to, żebym jedzenie uważała za coś niefajnego, ale niestety zbytnie pofolgowanie sobie przed biegiem przypłaciłam podczas wyścigu. Krewetki i ryba z grilla z tajemniczym sosem nie należą do bezpiecznego menu. W dzień biegu przywitał nas śpiew ptaków i piękne słońce, chyba za piękne bo temperatura rosła z każdą godziną. Mimo to, byłam dobrej myśli, sądziłam, że 45km na pewno pokonam, a i 50 jest na pewno w zasięgu. Start był z Malty, na którą przybyliśmy niewiele przed wystrzałem. Byłam dobrej myśli. Zaczęłam spokojnie, rozsądnie - 4,20, 4,15 min/km. To dla mnie komfortowe tempo, tak biegałam na treningach 25-30km. Biegło się rewelacyjnie.worldrun1 Dość szybko dogoniłam moich warszawskich kolegów (i nie tylko) i doś liczną grupą w wesołych nastrojach pokonywaliśmy kolejne kilometry. Nie skłamię pisząc, że biegło mi się rewelacyjnie. Niestety od 10-tego kilometra czułam, że coś nie tak dzieje się w moim żołądku. Coś bardzo nie tak. Mimo to kontynuowałam komfortowy bieg. Na 21 km mieliśmy czas 1,30 - czyli wszystko przebiegało perfekcyjnie... aż do 26 kilometra. Wtedy nagle pognałam do pobliskiego lasu. Bez szczegółów. 11092097_862861707116921_7889654818479213930_n To był pierwszy z niezaplanowanych przystanków. Potem było jeszcze 6 kolejnych, a mimo to nie poddawałam się. Za każdym razem udawało mi się powrócić na trasę i utrzymywać założoną prędkość. Byłam strasznie zawstydzona zaistniałą sytuacją, ale co mogłam zrobić? Zejście z trasy nie wchodziło w grę! To był przecież mój dzień, byłam na czele! Wings_for_Life_World_Run_Dominika_Stelmach_fot___ukasz_Nazdraczew__7_ Ostatecznie meta minęła mnie na 41km 850m, zajęło mi to prawie 3h i 8 minut. Dałam radę. Dałam radę! Niedosyt pozostał, ale... dałam z siebie naprawdę wszystko. W autobusie zasłabłam, także podłączono mnie pod kroplówkę i przetransportowano karetką na start. Tam doratowano mnie do końca i mogłam celebrować zwycięstwo. To była walka do końca. Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie na trasie, ratownikom i mojemu mężowi. 11182023_891430357585668_2692852315661139676_n   http://tvnmeteo.tvn24.pl/wideo/zwyciezcy-polskiej-edycji-biegu-wings-for-life-w-studio-active,1,1,1419491.html
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz