ŁIKEND Z BIEGIEM MARDUŁY
Retrospekcje.
Tatry i zakopiański łikend, miałam w planach już kilka miesięcy wcześniej.
Z racji zawodowych musiałam jechać. Zresztą - chciałam.
Bez formy, a zatem bez spinania. Bez konieczności walki o laury pierszeństwa. Ot, wycieczka w góry.
Po bezsensowanej antybiotykoterapi, w czwartek, gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wybrałam się na pierwsze od kilku dni bieganie. Takie spokojne, lekkie 15km ścieżką pod Reglami.
Od razu poczułam się lepiej- choć nogi ciężkie, wiosenna lekkość uleciała.
Wieczorem wybraliśmy się Maćkiem na zakopiański clubbing;)
A w piątek rano, niestety, deszczowo. Szaro, mgliście. Oj, bałam się, że niedzielny bieg będzie mało przyjemny...
Włąściwie w piątek miałam nie biegać, ale skusiłam się na 12 minut:) Test coopera, tak bez rozgrzewki, na spokojnie - każde okrążenie po 1,30. Jak w zegarku. 3,2 km. I od razu lepsze samopoczucie.
Wieczorem znowu niezdrowe, regionalne przysmaki. I piwo.
Myśli, że fajnie jest tak...bez celu sportowego.
Ot, dla frajdy i niczego więcej.
Bo biegać kocham bezwzględnie.
W sobotę rano - promienie słońca wyciągnęły nas z łóżka przed czasem. A ósmej już start.
10 km na Morskie Oko.
Miło.
Widok, jaki zaserwował nam poranek, na koniec biegu, rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące biegu.
Pięknie.
To kocham w górach.
To mnie tam ciągnie, nawet jeżeli zdaniem niektórych, ta miłość nie jest odwzajemniona
Śr, 27 czerwca 2012, 07:37
W ramach roztrenowania i cieszenia się z biegania wygrałam pierwszą edycję niezwykle urokliwego Maratonu Mazury. Trasa wiodła głównie leśnymi ścieżkami, właściwie nie było płaskich fragmentów. Pięknie!
Od połówki tylko wyprzedzałam, a towarzyszył mi Bartek prowadzący Biegam bo Lubię w Wydminach.
Czas 2,55 wybiegany równo i radośnie. To lubię. Tak lubię.
I lubię maratony...
Nie lubię asfaltu...
Wyzwanie na to moje teraźniejsze bieganie to Spontaniczność. I powoli głowa przygotowuje się do ultra, choć wcześniej jeszcze jedno zadanie do zrealizowania...
Pt, 29 czerwca 2012, 07:22
Wszystko wskazuje, że ten maraton to był naprawdę dobry pomysł. Od razu chce mi się biegać. Już dzień po maratonie czułam, że mnie roznosi. Wczoraj 90minut mocnego crossu. Jest lepiej, zdrowie, odpukać też lepiej, choć wciąż coś nie gra. Ale to już pikuś.
Zapisałem się na maraton do Krynicy. Może uda się pobiec.
SZUKAJ
POLECANE
-
NAJNOWSZE
- Biegaczka w Nowej Zelandii. Część 1: WYSPA PÓŁNOCNA 14/01/2018
- DROGA DO REKORDU ŚWIATA KOBIET W BIEGU WINGS FOR LIFE 02/12/2017
- POZNAŃ MARATON – WOJOWNICZKA 17/10/2017
- KOBIETY MAJĄ MOC! 08/10/2017
- KILKA PRZEPISÓW NA SZYBSZĄ REGENERACJĘ 06/10/2017
SZUKAJ