N, 4 września 2011, 17:40 – Półmaraton w Sochaczewie

aj, no działo się... od rana z przygodami... Miał być spokojny półmaraton w tempie planowanego maratonu/// Maciek o 7 rano wyglądał bardzo słabo... stwierdziliśmy, że nie ma sensu jechać razem. Oczywiście czułam się źle, że zostawiam Bartka... Poza tym nie spałam w nocy. Tymczasem przed samym wyjazdem Bartuś miał mały wypadek... przewrócił się i okropnie rozciął wargę- było dużo krwi, na szczęście to nic groźnego. Ale nie mogłam zostawić maluszka samego... To spowodowało, że Maciek stwierdził, że w takim razie jedziemy wszyscy. I pojechaliśmy. (ile to już razy powtarzałam, że to już ostatni raz jadę do Sochaczewa??) Pierwszy absurd to zamknięcie biura zawodów o 11-tej, podczas, gdy start jest o 13-tej... No dobra. Przejazd 21 km autokarem baaardzo starej generacji... bez klimy, z postojem na patetyczne wieńce, etc. Dojechaliśmy (średnie tempo 25km/h) na 5 minut przed startem - kiedy zrobić rozgrzewkę? Skorzystać z toalety?, a w moim przypadku jeszcze przewinąć małego??? Nikt nic nie mówi, nie potwierdza za ile będzie start. Gdy spokojnie korzystałam z "krzaczków" usłyszałam wystrzał z pistoletu. Obok mnie było kilkanaście osób. Jak zwykle w Sochaczewie - biegaczy ma się "gdzieś". Bardzo ciężko poinformować, że zaraz start... Bez komentarza... Linię startu przekroczyłam prawie minutę za późno. Zaczęło się zatem od "klnięć" i gonitwy... Było 30 stopni ciepła. Upał. Wiatr, chyba najsilniejszy z jakim się mierzyłam. Całe 21 km "w mordęwind". Bez komentarza po raz kolejny. Wyprzedzałam. Cały półmaraton wyprzedzałam i mierzyłam się z wiatrem i upałem. Starałam się utrzymać tempo w miarę równe, poniżej 4 min/km. Miało być na 1;22:30, a wyszło 1:23:25 (od startu do mety), wg. oficjalnych wyników 1:24:20 - niestety pomimo chipów nie było maty na starcie, także podano tylko czas brutto. Spokojnie. Bez szarpania, w sumie...nudno. Ale na wkurzeniu przez cały dystans. Na jeszcze większym, gdy zobaczyłam, że "p**" Białorusini (dwóch panów) gdy zobaczyli, że sami nic nie zdziałają, zawrócili się po Białorusinkę. I prowadzili ją we dwójkę do mety (jakieś 13 km). Ja zmagałam się z wiatrem sama. Tymczasem, gdy dobiegałam do mety usłyszałam, że oczywiście zwycięża Białorusinka!!! (a wygrywam tam trzeci raz i za każdym razem jest taka sama sytuacja. Czy oni maja jakiś kompleks, że Polka wygrywa, a nie zaproszone Panie z zza wschodniej granicy???). W końcu maraton musi mieć w nazwie "międzynarodowy"!!! Jak ktoś chce sobie sprawdzić, kto z mężczyzn wygrał, i kiedy był zawieszony za doping to można poszperać. Bez komentarza. Po raz kolejny. Ale włodarze się cieszą, gratulują i mają "półmaraton międzynarodowy"... Na szczęście Pani nie miała ze mną szans. Ogólnie ten start mnie przekonał, że 2:45 jest w zasięgu. Takie tempo jak dziś to pikuś... Moje szczęście nie miało też granic, bo Maciuś zrobił życiówkę. Pchając wózek z Bartusiem. Chory. No, teraz jestem spokojna o jego maraton;) I tu kolejny komentarz... Dla co najmniej połowy zawodników brakowało wody na trasie! To żenujące. Maciek miał w wózku kilka butelek i po prostu dzielił się z umierającymi na trasie - a interwencji medycznych było kilka. To skandal! Po raz kolejny na tym półmaratonie brakuje wody! A wiadomo, że statystycznie zawsze jest upał... A punkty nawadniania tylko 3 - na 4, 10 i 14-tym km (choć miało być na 5,10 i 15) Mało. Naprawdę mało, szczególnie, że limit czasu to 3h. Mnie wystarczyło, ale... widziałam, jak niektórzy wyglądali. Miłe rzeczy: Nagrodzono nas w kategorii biegająca rodzina;) Fajne wieńce na głowę. Szkoda, że zero kibiców na trasie, ruch w pełni (a nie jest miło być wyprzedzanym prze tira). No, tym razem chyba naprawdę po raz ostatni... PS. Aj, w Pile miałam szanse na medal... Z drugiej strony - pobyłam z rodziną i miałam dwa porządne starty: sobota - 10km (spokojnie, bez żadnego parcia na rekord) 36,20 i dziś półmaraton w 1:23:25 (oficjalnie 1:24;20). Może jeszcze będzie szansa w tym roku na życiówkę w połówce. Stać mnie.
Dodaj do zakładek Link.

Jedna odpowiedź na „N, 4 września 2011, 17:40 – Półmaraton w Sochaczewie

  1. Pingback:Emocje w sportowym wózku | www.DOMwBIEGU.plwww.DOMwBIEGU.pl

Dodaj komentarz