Październik ‚2012

Pn, 1 października 2012, 08:05 W weekend byłam bardzo zapracowana. Trochę remontowo, trochę rowerowo-biegowo. Generalnie nie odpoczęłam... W sobotę 10 km człapania, właściwie marszo biegu (ponad godzinę...). W niedzielę 30 km na rowerze podczas Maratonu Warszawskiego i 12 km biegu (tym razem po 5,30 :hejhej: ). W kuchni nadal rządzi dynia, tym razem w wersji soczewicowo-dyniowej na ostro. MNIAM. Zaczął mi już brzucho wystawać. Na razie troszkę, wciąż wygląda jakbym przejedzona była, ale powoli robi się problem spodniowy :nienie: Cóż, będzie tylko gorzej :hej: Stratuje 11-sty tydzień... Dzisiaj 3km biegu plus spinning. Nie powiem, żeby mi sie chciało, ale skoro już budzik zadzwonił... Cz, 4 października 2012, 12:34 Ostatnie dni pod znakiem aktywności innych niż bieganie. Zatem pojawił się basen, TBC (oj, jak przeokrutnie bolą mnie dziś pośladki... co tylko uświadomiło mi, jak dawno porządnie nie ćwiczyłam. Tylko to bieganie...). A biegać nie chce mi się i kropka. Taki kaprys :hej: Z chęcią natomiast wybrałabym się na jesienne łażenie po górach. Marzą mi się buki... jesienne, buki. I ten zapach, który jest tylko o tej porze roku - sama nie wiem, czego to dokładnie jest mix, ale mi pachną mi grzyby, pajęczyny, podmokłe mchy, żołędzie i liście powoli rokładające się w ściółce... Pachnie "rześkość" jesiennych poranków, zamglonych, pokrytych rosą... Aj, nostalgia... Tymczasem jutro i pojutrze konferencja o bieganiu w PKOL-u. Po ostatniej wpadce (bo chyba tak należy nazwać to, co zaprezentowano ostatnio; nota bene z ta samą firmą, która i jutro będzie sponsorem) nie spodziewam się zbyt wiele, ale mam nadzieję, że zostanę miło zaskoczona. Tym razem jakby więcej merytorycznych treści, choć nie wiem jak w dwudziestominutowanych blokach zmieścić się z większością proponowanych tematów... No ale nie będę uprzedzać faktów. Może będzie sprawnie i treściwie. Wt, 23 października 2012, 07:51
Żyję, żyję... ale nie zdecydowałam jeszcze, czy będę kontynuować bloga. Czy w takiej formie. Nie jest ona raczej ciekawa, choć nie ukrywam, że takie popisywanie pozwala mi nie prowadzić innych notatek. Dwa tygodnie chorowałam, niby nie poważnie, ale w momencie, gdy nie możesz brać żadnych leków zapalenie zatok do przyjemnych nie należy. Nigdy nie należy, ale w ciąży jest szczególnie nieprzyjemnie. Na szczęście udało się zwalczyć infekcję. Od czwartku wreszcie wstąpiły we mnie nowe siły! W niedzielę przebiegłam 17,5 km w tempie 5,24 min/km i znowu poczułam, że żyję :hej: Jednak drugi trymestr to jet TO :hej: Powoli też przechodzi mi nerwowość. Powoli...
Śr, 24 października 2012, 12:34 Jednak postanowiłam dziś napisać... kilka słów o bieganiu i aktywności w ciąży. Temat nie jest łatwy, choć każda biegająca mama, które urodziła zdrowe dziecko potwierdza, że aktywność pomogła jej raczej niż zaszkodziła w przetrwaniu ciąży. Powoli też kobieta z "brzuszkiem" przestaje budzić, aż takie zdumienie na siłowni, czy basenie. Nadal jednak narażona jest na wiele komentarzy - czy to skierowanych bezpośrednio, czy przewijających się gdzieś tam za plecami. I wciąż mama, która chce być aktywna, do końca nie wie, czy powinna i jak powinna ćwiczyć, żeby na pewno nie zaszkodzić dziecku. Problemem pierwszym jest to, czy w ogóle w ciąży ćwiczyć. Tu odpowiedź wszystkich specjalistów jest raczej zgodna - zdecydowanie tak, jeżeli ciąża przebiega prawidłowo. Ale co to znaczy prawidłowo i czy przyszła mama (często debiutująca w tej roli) jest w stanie ocenić, czy ciąża rzeczywiście jest "książkowa". Celowo piszę, że ta ocena zazwyczaj spada na mamę, bo jednak ginekologów, którzy świadomie i z pełną odpowiedzialnością pozwoliliby na bieganie w ciąży można policzyć na palcach jednej ręki. Owszem - mało intensywne ćwiczenia "tak" - nordic walking, joga, pływanie żabką. Ćwiczenia pozwalają dotlenić organizm, utrzymują go na jakimś poziomie sprawności, dostarczają endorfin. Ale z bieganiem jest problem... Dla dużej grupy ludzi, w tym także lekarzy, bieganie kojarzy się z dużymi intensywnościami, z dużym wysiłkiem. Tymczasem (na swoim przykładzie!) napiszę, że podczas biegania z prędkością 10,5-11 km/h utrzymuję tętno niższe niż podczas dość spokojnych zajęć na spinningu. Mój organizm po prostu jest przyzwyczajony do tego rodzaju ruchu, a obniżenie prędkości średnio o minutę na kilometr pozwala utrzymać intensywność na poziomie 60%. Czyli niską, w żaden sposób nie zagrażającą dziecku. Mięśnie są przyzwyczajone, głowa również odbiera to jako stan normalny. Na rowerze dość szybko osiągam pułap 135-140 bpm, pomimo że nie czuję żadnego zmęczenia, a intensywność odbieram jako niższą niż przy bieganiu... Wydaje mi się, że w przypadku ćwiczeń w ciąży rzeczywiście nie powinno się uogólniać, a jedynie zalecać aktywność na poziomie 60, max 70%. Jaka to będzie forma aktywności - tu już wybór musi należeć do kobiety, bo to ona odbiera sygnały od dzidziusia i od swojego ciała. Ja zupełnie inaczej podchodzę do tej kwestii w drugiej ciąży - podświadomie mam więcej obaw, na pewno nie chcę biegać "na siłę". Przez cały trzeci miesiąc przebiegłam kilkadziesiąt kilometrów - po prostu mój organizm źle się czuł z tą formą aktywności. Zupełnie inaczej jest teraz - w drugim trymestrze - gdy czuję, że bieganie znowu sprawia mi frajdę. Nie na darmo większość specjalistów zaleca odsunięcie na bok ćwiczeń w pierwszym trymestrze. Czy są ku temu naukowe podstawy? Jako główny powód podaje się, że 90% poronień ma miejsce w pierwszych 12 tygodniach. Nikt jednak nie wie, czy aktywność może mieć wpływ na takie przypadki, czy to rzeczywiście tylko reakcja obronna natury przed ciążami upośledzonymi. Są ginekolodzy, który wręcz starają się przekonać kobiety, że w zdrowej ciąży (znowu to określenie) nie ma przeciwskazań do aktywności, nawet w tym pierwszym okresie. Jednak w jodze nakazuje się przerwę na czas drugiego i trzeciego miesiąca. A że Chińczycy to mądrzy ludzie, to pewnie coś w tym jednak jest... Ze swojej strony dodam, że w pierwszych 4-5 tygodniach mojej aktualnej ciąży (nie pamiętam, jak to było w pierwszej, ale raczej cały pierwszy trymestr wspominam traumatycznie) miałam niesamowity wzrost formy. Nagle złapałam wiatr w żagle, ciągły po pofałdowanej trasie biegałam poniżej 4 min/km przy tętnie 140 bpm... aż nagle przyszedł taki dzień, że nie byłam w stanie pokonać 10 km w tempie 5,30. Po prostu odpłynęły ze mnie wszystkie siły. Na prawie 2 miesiące. Odebrałam to jako jasny komunikat organizmu, że czas przystopować, albo poszukać innej aktywności. Przesiadłam się na rower. Do pedałowania awersji nie miałam. Sądze, że przede wszystkim bieganie i ćwiczenia w ciąży powinny służyć mamie w utrzymaniu dobrego nastroju i formy, ale kategorycznie nie powinny stanowić sposobu na poprawę wydolności... bo to nie ten czas. Powinny pomóc w odpowiednim przybieraniu na wadze, ale nie mogą stać się sposobem odchudzania! Niestety dość często tak się dzieje, a nie tędy droga. Urodzenie dziecka z małą masą będzie dla przyszłej mamy większym problemem niż dodatkowe 2 kilogramy, których zrzucenie zajmie tydzień, czy dwa. Bo nigdy nie chudnie się tak szybko i skutecznie jak po urodzeniu dziecka. Wystarczy tylko karmić i chodzić na spacary. A gdy dodamy do tego bieganie... Większość (nie chciałabym skłamać, że wszystkie, ale możliwe że tak) ze znanych mi mam, pół roku po porodzie była szczuplejsza i lepiej wyglądała oraz czuła się z własnym ciałem niż przed ciążą. Niezależnie od tego, czy ćwiczyły w ciąży. Aż zaczęłam się w pewnym momencie zastanawiać, czy ja obracam się w jakieś szczególnej grupie osób? Ale nie, moje znajome wywodzą się naprawdę z różnych środkowisk, są w różnym wieku i prowadzą różny tryb życia. To nie tak, że wszystkie są biegaczkami, czy ćwiczą. Wszystkie jednak jako mamy wypiękniały. Może to po prostu dobre czasy dla młodych mam :hej: Wracając do aktywności - nie wiem, jak w tej ciąży będzie ze mną, jak długo będę biegać. Na pewno postaram się kontynuować jogging do momentu, gdy będzie sprawiał mi przyjemność. Chciałabym ćwiczyć i być aktywna do końca, ale zobaczymy, jak to będzie. Teraz zaczyna się piętnasty tydzień, dobry czas na ćwiczenia. Brzuch już jest widoczny, dwa i pół kilo do przodu, ale to wciżąż nic w porównaniu do tego, co będzie za 3 miesiące... No i niestety zbliża się zima. A już w ten weekend czeka nas zmiana czasu i o 16.30 będzie ciemno...      
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz