N, 5 września 2010, 19:03

5 września, 2010 Obrazek No. Jakoś tak wyszło, że życiówka. Hmmm... 1,24,07 A zaczęło się tak niewinnie. Wiedziałam, że wygram. Także spokojnie pierwsze 10 km po 4,02 A potem zaczęły się górki. I mi się lekko przyspieszyło. W głowie cały czas myśl, że przecież gdyby przyszło mi się ścigać, to mogłabym :) Dobiegłam i się wróciłam 3 km, żeby pomóc Maćkowi, który biegł z Bartusiem w wózku. I nic. I wiem, że na wiosnę spróbuję cały maraton w takim tempie :) to nie straszne! Ten półmaraton był najmniej bolesny w mojej dotychczasowej karierze. Czekałam na kryzys i się nie doczekałam... Ale na razie stawiam na krótsze dystanse. Musi paść życiówka na piątkę, a może i na dyszkę się uda. W październiku mam nadzieję zaczaić się na 1,22 w jakieś połówce. I to też nie musi być bolesne. 4,00/3,57/4,03/4,08/4,01/4,05/4,03/3,53/3,57/4,01/ 4,01/4,00/3,58/4,02/3,57/4,08/3,56/3,58/3,58/4,01/3,42 plus finisz. I mój Maciuś też ładny czas z wózkiem 2,05 :) Fajnie:) Ewa- szacun! Bez wózka byłabyś trzecią z kobiet. Na pewno!! Ogólnie miło było, zwłaszcza że orgowie zrównali nagrody kobiet i mężczyzn ;) Piękny dzień, pogoda idealna do biegania.
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz