Śr, 11 sierpnia 2010, 04:11

7 sierpnia, sobota Nędzne 5,8 km w tempie 5,15. Była 7 rano, a upał już dawał się we znaki. O 12 kąpiel mineralna. Potem miałam jeszcze biegać, ale zdecydowaliśmy się iść z Bartkiem na basen. To był jego pierwszy raz. No nie powiem- w wodzie czuje się jak ryba. No i jaki podziw wzbudzał wśród starszych pań! Bezcenne. W niedziele nie robiłam kompletnie NICZEGO, co wiązałoby się z jakąkolwiek aktywnością. Chyba że do takowych zaliczyć grę w Monopol. LUZ. Trochę bez snesu, ale czasami tak trzeba. Podsumowanie TYGODNIA: Biegałam codziennie. 91,7 km- to najlepszy tegoroczny kilometraż. Pewnie dużo przytyłam. Mam zakwasy od ciągłego wspinania się pod górę. Z szybkiego biegania na razie nici. 9 sierpnia, poniedziałek 16,5 km Spokojnie, po 5,04 min/km. "Dochodzenie do siebie" po wolnej niedzieli. Miało być nieco dłużej i wolniej, ale zaczęła się burza. Siłą rzeczy przyspieszyłam i skróciłam trochę trasę. Ale co się odwlecze... A, rano bicze szkockie. Może z czasem je polubie :) 10 sierpnia, wtorek Kompletnie mi się nie chciało. Ale była pierwsza okazja w tym roku, żeby padła dudziestka. Musiałam to wykorzystać! 20,1 km Spokojnie, średnia 5,03 min/km. Przewyższenia +600m/- 600m. Tempo dość równe pomimo znacznych wzniesień. Po południu kąpiel mineralna, a wieczorm basen z Małym.
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz