Kwiecień’2012

N, 1 kwietnia 2012, 15:06
Pogoda do *** Zero stopni, grad, snieg, silny wiatr. No i przez całą trasę samotność. II Półmaraton Pabianicki. Miało być w tempie planowanym maratońskim. W zasadzie udało się;) Coś ok. 1:20 W miarę równy bieg, od początku na zakwasach, na zmęczeniu. Na treningu nie zmotywowałabym się do takiego tempa. Do tego wpadło lekką ręką 5 stówek, także... OK:) Bartuś będzie miał dodatkowy prezent (BO STO LAT! DZIŚ SĄ 2 URODZINY BRZDĄCA) Byłam druga z kobiet, ale nawet nie nawiązałam walki, bo nie taki był plan. Robiłam swoje. ...ale maraton w takim tempie, przy takiej pogodzie PRZERAŻA. Trzeba odpocząć! I wyzdrowieć (cała paczka chusteczek mi zeszła w trakcie biegu...) Trasa łatwiutka w porównaniu do Warszawy, ale warunki, znacznie gorsze. No i pełna samotność (17 miejsce open).
Pn, 2 kwietnia 2012, 11:34 Poniedziałkowa regenracja. Sauna i jacuzzi, pełen relaks. Powoli zaczynam odczuwać przedmaratońską tremę... :hej: MARZEC - 342, 5 KM (najsłabiuśniej w tym roku;) wszystko przez paskudną jelitówkę. No i zaczęły się starty. Mimo wszystko sezon zimowy uważam za najlepiej przepracowany ever. Śr, 4 kwietnia 2012, 08:16 trema trema trening już raczej regeneracyjny wtorek, 3 kwietnia 13 km wariacji (zakończone 3 x 1'/1' w tempie 3,30 min/km) Trochę ćwieczeń ogólnorozwojowych na siłowni. Wizyta w Ortorehu - prfilaktyczne. I tutaj dygresjia - czemu biegacze tak mało dbają o swoje zdrowie? Na rehabilitację trafiają dopiero, gdy sobie coś zerwą, gdy jest już naprawdę źle. A przecież należy poważnie traktować każdy ból, który nie wynika ze zmęczenia mięśni. Im szybciej zaczniemy "sobie pomagać", tym szybciej uda się pozbyć kontuzji lub zupełnie jej zapobiec... No, ja w każdym bądź razie DBAM o siebie. Bo kontuzja to NIEBIEGANIE, a tego chiałabym za wszelką cenę uniknąć.... środa, 4 kwietnia 12,5 km porannego biegu pod górkę Cz, 5 kwietnia 2012, 10:37 dawno tak źle mi się nie biegło. Wróciłam po 9,2 km (tempo 5,10- 5,15??) brak... no, wszystkiego brak, trzeba było sobie pospać, zamiast zrywać się na bieganie:( So, 7 kwietnia 2012, 06:22 Wreszcie krótkie wakacje. Mrągowo. Wczoraj poranne warszawskie 7.7 km w narastajacym tempie, a wieczorem (bo jednak udało się dojechać przed zmrokiem) po mazurskich polach 12.6 km w tempie 4,40min/km Czuję, że żyję, ależ tu pięknie. A bartuś szaleje, aż miło - i nockę całą przespał... Niestety jutro zapowiadają ŚNIEG :orany: So, 7 kwietnia 2012, 11:38 Sobota wielkanocna, 7 kwietnia Przepiekne 16 km Może nie jestem normalna, ale było pięknie: wiatr, deszcz, grad, lis przebiegający mazurską drogę, bociany próbujące mnie dogonić, para czapli wydająca godowe dźwięki, pustka... Wróciłam mokra, zmarznieta i szczęśliwa... :hejhej: Potem masaż szwedzki. Basen (pluskanie z brzdącem - oj, to jest trening!) Gonienie Bartusia po hotelu - nie wiem ile kilometrów, ale zdecydowanie Młody należy do aktywnych dzieci! Pierwszy tydzień kwietnia - 96,4 km. Zaskoczenie... N, 8 kwietnia 2012, 13:22 Niedziela, WIELKANOC 11,2 km. Śnieg, wiatr, sople... Pn, 9 kwietnia 2012, 17:19 Poniedziałek, bardziej wiosenny, PLUS TRZY!! i słońce!! 12,3 km ( 300 metrów dzieli nasz pokój od wejścia do hotelu :ojoj: raj dla malucha. Zagadka: ile km Bartuś pokonuje dziennie...???) masaż gorącymi kamieniami basen sauna piwo :tonieja: Wt, 10 kwietnia 2012, 18:02 bardzo ciężkie poranne 10,2 km I do domu :smutek: Zdecydowanie potrzebuję więcej odpoczynku. Za dużo mam na głowie lecz niestety szykują się bardzo ciężkie dwa tygodnie. I to nie za sprawą maratonu... Rzeczywistość. Cz, 12 kwietnia 2012, 07:33 Środa - odpoczynek, a raczej zdychanie Od trzech dni nie mogę spać,w pracy sajgon (audyt i takie tam). Młody na pograniczu choroby. Maciek w rozjazdach. SPAĆ! Czwartek - rano (bo Młody postanowił wstać o 5.30...) 9,1 km, 3 x 2' (na pobudzenie) Słabo, ciężko. :( Znowu narzekam...wiem, wiem, ale potrzebuję się wyspać, a perspektywy nie są obiecujące :( W głowie już mam długi łikend i odpoczynek. Pt, 13 kwietnia 2012, 16:46 13-tego w piątek NIE BIEGAM! So, 14 kwietnia 2012, 07:11 W nocy obudził mnie katar i kaszel, "gula" w gardle :grr: Nie wiem, czy był jeszcze trzynasty... Mimo to ponad 10h snu... ale nie da się tak "na raz" odespać wszyzstkich zaległości. Jak nie pozwolić przeziębieniu rozwinąć się? Idę pobiegać... So, 14 kwietnia 2012, 08:54 Całe 5,3 km człapania. Aż się spociłam... 4 przebieżki. Wiatr, zimno. To drugie na plus.... Moje samopoczucie słabe, bo zatkany nos i ciężko mi się "zmysłami" świat odbiera. Cóż... trzeba będzie zmobilizować wszystkie siły organizmu na jutro....
N, 15 kwietnia 2012, 04:07
To jeszcze podsumowanie poprzedniego tygodna: całe 48,1 km plus 1 kg i jestem ciężka jak słoń, chyba przereklamowane to ładowanie węglowodanami, choć we wrześniu w Warszawie sprawdziło się zmęczenie pracą skrajne niewyspanie KATAR (fuck!~to mnie najbardzie martwi) gardło zainfekowane (ale rozwinięcia w tej materii oczekuję za dzień, dwa...) Bilans mało optymistyczny, ale... RYZYKUJEMY Nie mam nic do starcenia, najwyżej zejdę z trasy - to nie Mistrzostwa Świata. Numer 17... cokolwiek to oznacza... mam nadzieję, że Włosi nie mieli racji: We Włoszech uważana za pechową na zasadzie: 17 = XVII = vixi = "żyłem" = "już nie żyję". Martwi mnie też prognoza - na tę godzinę, to już chyba aktualna: deszcz i silny wiatr (przynajmniej temperatura sprzyja - ma być 8-10 stopni). Trochę dziwnie czuję się należąć do elity, gdzie jednak inne dziewczyny mają życiówki poniżej 2:40 - nawet jeżeli kilka sekund poniżej, to jednak jakoś to wygląda... a moje 2:48... No, mocny wynik amatorski :hej: W ogóle śmieszna sprawa z tą elitą w Łodzi - kilkunastu Kenijczyków, Etiopczycy... mocno afrykańsko. Nie udało się zmobilizować czołowych Polaków do startu.
Pn, 16 kwietnia 2012, 09:00 15 kwietnia 2012, niedziela ŁÓDŹ MARATON  Na maraton w Łodzi zdecydowana byłam już wczesną zimą. Nie wiedziałam, jak będę przygotowana, jak uda się przepracować zimę. W sowich przygotowaniach wykonywałam raczej pracę "pod połówkę", ale ja nigdy nie biegałam dużo, nie uznaję (jeszcze) prędkości maratońskich na treningach. Mimo wszystko była to rekordowa zima, zarówno pod względem kilomerażu (w lutym nawet przekroczyłam 400km!! Wariactwo normalnie...), a także siły (przyznam, że właściwie po raz pierwszy wprowadziłam siłe, jako stały elemnt treningu, dodatkowo 16 razy prowadziłam zajęcia na hali lekkoatletycznej). Półmaraton Warszawski był udanym startem, choć warunki pogodowe nie sprzyjały (ale w tym roku jestem chyba skazana na SILNY WIATR!), nie sprzyjał też tydzień poprzedzający start (zatrucie i 4 dni ... umierania). Tydzień po półwce w Warszawie pobiegłam kontrolnie półmaraton w Pabianicach (wiosenna zamieć śnieżna, -1 stopień i ... WIATR), 1:20:29 sekund. To potwierdziło, że przy sprzyjajacej aurze jestem w stanie atakować 2:40. A przynajmniej próbować, jak najbardziej zbliżyć się do tego wyniku. Niestety tydzień przed maratonem był... ciężki. Dużo pracy w pracy, 3 nieprzespane noce, choroba Bartusia. Słowem - nie czułam się komfortowo. Dodatkowo waga zamiast 49 pokazywała 51 - a to jednak (niestety) na maratonie akurat, ma znaczenie. Po raz pierwszy w maratonie startowałam, jako ELITA. Co to oznacza? Dostałam dwa numery startowe - na tył i przód, z imieniem i nazwiskiem, miałam prawo do ustawienia na specjalnych stolikach swoich odżywek, no i start ze sterfy zero, czyli pierwszej linii. Mieliśmy też zapewniony specjalny namiot przy strefie startu oraz wolontariusza, który zabierał nasze rzeczy do hali Atla Arena. Niestety start się opóźnił o 10 minut. Duże "niestety", bo padało. Temperatura 7 stopni (wydawałoby się optymalna), ale deszcz i silny wiatr. Jak silny... o tym przekonałam się na trasie. Nie czułam się dobrze. Brak było luzu, wypoczęcia. Dodatkowo zatkany nos i postępująca infekcja gardła. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować i trzymać się Ukrainki i Białorusinki (miały biec na złamanie 2:40). Jednak już na pierwszym kilometrze odpuściłam, bo dziewczyny biegły po 3:20... ja 3:44 min/km. Na trzecim jednak doszłam je i do 14 km biegłam za nimi. Niestety dziewczyny strasznie szarpały tempo (od 4,0 do 3,28), a ja tego nie znoszę, nie umiem tak biegać. Gdy 14km wyszedł w 3,28, odpuściłam. Obrazek Rozsądek podpowiadał mi, że umrę... gdy to pociągnę. Wiedziałam już też, że zdecydowanie, przy tych warunkach, ambicje trzeba włożyć w kieszeń. I zostałam. SAMA. Motywacja sięgnęła dna. Korciło zejście. Ale przecież nie po to napychałam się tymi wszystkimi węglowodanami i czułam jak nadmuchana świnka, żeby zejść. Trzeba to SPALIĆ - myślałam. No i tup-tup. Połówka wyszła ok 1:22. Po połówce dostałam rowerowe wsparcie - DZIĘKI :) Niestety rower nie potrafi osłonić od wiatru, ale obecność towarzysza - BEZCENNE. Ja starałam się nie mówić, jednak jakaś konwersacja przez cały czas istniała. To pomogło. Choć do 32 km UMIERAŁAM. Głupio przyznać, że ten kryzys był tak długi... ale tak było. W głowie jednak kołatało się to "zejść, zejść...". Po 32 drugim km odżyłam. Naprawdę, zaczęło mi się dobrze biec. I znowu biegłam poniżej 4 min/km. Na 41 km doszłam Białorusinkę. I rozkręcałam się... 2:46:44 netto/ 2:46:47 brutto trening biegowy w kwietniu ostatni kilometr i finisz Obrazek Ambicje były większe, ale to maraton. Zdobytego doświadczenia nikt mi nie zabierze. Do tego dystansu potrzebna jest pokora i respekt. Jestem zadowolona, że nie zeszłam, że dotrwałam, że finiszowałam, że zakwasów prawie nie mam. Jest życiówka poprawione o mocne dwie minuty. Obrazek Miejsce piąte. To już szósty maraton i szósta życiówka: 3:26 3:10 3:03 3:00 2:48 2:46 Pn, 16 kwietnia 2012, 13:22 armin pokazał mi dystans o 700 metrów dłuższy niż maratoński! 16 kwietnia, poniedziałek Zasłużony odpoczynek, czyli basen plus sauna (basen to pluskanie, a nie pływanie;) Chciałabym podziękować Ewie Witek i klinice Ortoreh za pomoc :):):) A teraz trzeba się przywrócić spowrotem do sprawności i porobić trochę życiówek na krótkich dystansach! Śr, 18 kwietnia 2012, 07:05 Roznosi mnie. Dziś bym mogła wykręcić niezły rekordzik na 10km... A trening? 8 km w narastający tempie. Miałam tylko trzydzieści pięć minut... Ja biegłam maraton? Jakże różni się tegoroczne doświadczenie od poprzednich... Cz, 19 kwietnia 2012, 17:05 10,6 km, kilka przebieżek deszczowo nijako wiosna?? to ma być wiosna?? Dzisiaj w Trójce inspirująca rozmowa z pewnym księdzem. Co Pan sądzi o polskim społeczeństwie? Niestety u nas mamy bardzo silne połaczenie nauki kościoła z marskizmem, co oznacza: miłosierdzie dla biednych, nienawiść do bogatych...A ja właśnie lubię bogatych, bo to oni mogą pomagać. Bezinteresownie...Na dużą skalę   Pt, 20 kwietnia 2012, 11:45
piątek, 20 kwietnia! ależ ten czas leci!!! dziś siłowo - 47 minut: 10 km pod górkę, 2 minuty drabinkowania, suwnica, brzuchy. Za tydzień biorę się za porządny trening 😀 I odchudzanie. I dbanie o siebie. I mam nadzieję, że wiosna wreszcie nastąpi:D
  N, 22 kwietnia 2012, 09:17 sobota - 17,6 km tempo 4,38 niedziela - 10 km (w tym 6 x 100 m podbieg), tempo 4,30 Wt, 24 kwietnia 2012, 05:36 W niedzielę wieczorem długi i pelen niespodzianek lot do Norymbergii... życie potrafi zaskakiwać :orany: Po dotarciu do hotelu byłam tak zmęczona, że padłam. Ale spało mi się fatalnie. Rano 9,1 km, tempo 4,40 min/km Nie powiem, żeby to był miły bieg... Cz, 26 kwietnia 2012, 12:46 Wtorek -8,6 km Środa - 9,7 km Czwartek - pierwszy lepsiejszy trening od dawna - 13,2 km w tym pół godziny bnp, potem 4 x 3' (ok. 3,30 min/km), P:2' (4,30 min/km) plus 6' pod górkę. Orzeźwiające. Pt, 27 kwietnia 2012, 09:03 Piątek, 10,3 km w większości pod górkę. N, 29 kwietnia 2012, 19:49 w nocy z piątku na sobotę złapało mnie choróbsko... a tu wyjazd na obóz... czyżby historia miała się powtórzyć??? Sobota - masakra, ledwno przetrwałam podóż z wwy do Brzozy. Tam 6km rozbiegania (ale z gorączką słabo się biega...). Noc - wyzwanie, ropne zapalenie gardła. mimo to zdecydowałam się na start w Toruniu... ot, rekreacyjnie żeby nie było, że to bieganie takie poważne zawsze musi być... trening biegowy w kwietniu gorzej, że kapelusik dwa razy trzeba było gonić :smutek: trening biegowy w kwietniu normaanie wywczasy... :hej: ale tak serio, to naprawdę, plus 32 to słaba pogoda do biegania, szczególnie gdy upał atakuje nagle... karetka kursowała non stop... trening biegowy w kwietniu Pn, 30 kwietnia 2012, 14:28
I... tutaj odpukuje, chyba udało się "zabiegać" chorobę. W niedzielę, po biegu toruńskim, nie byłam w stanie wydać z siebie dźwięku (jakież zdziwienie pana spikera, gdy na migi pokazałam, że "niet", nic nie powiem, bo chora jestem... Ale gorączka zprzeszła po biegu. Zawalone zatoki i uszy też zaczęły się oczyszczać... Dziś już tylko smarkam cały czas, ale samopoczucie so-so... (i odetchnęłam, bo mi się PITa udało wysłać...). Rano 3 km rozruchu plus ćwiczenia Po śniadaniu 14 km, w tym siła biegowa (krótka, ale w tym upale...) qcze, szkoda mi zmarnować formy, którą mam... Może na weekend się ochłodzi, a ja wyzdrowieję i wreszcie uda się coś konkretnego na dyszkę nabiegać... Po południu 8,1 km plus godzina aerobiku. Łącznie 25 km. Kwiecień: 338 km
     

Marzec ‚2012

Cz, 1 marca 2012, 12:33
No i w tym roku 800 km przekroczone. STYCZEŃ - 390 km LUTY - 408 km Dzisiaj, 1 marca regeneracja poranna wizytra w Ortorehu i masaż bolącej stopy (boli mnie podbicie, troche spuchnięte) oraz pachwiny (cóż, krzywa jestem i raczej już tego nie naprawię...) 5,3 km truchtu plus 2 x sauna (wczoraj prowadziłam ostatnią w tym sezonie halę, trochę smutno... no i ciężko będzie się zabrać do takich ćwiczeń samemu... niemniej dzisiaj czuję się ociężała i pobolewajaca...)
Pt, 2 marca 2012, 12:07 2 marca, piątek 12,7 km w nieco ponad 50 minut. 20' rozgrzewkowo, ale narastająco plus 10 x 2' p:1' mało, mało, mało ale na więcej nie starczyło czasu. Pierwsze 5 po 3,38 min/km, szósta 3,34 min/km, siódma 3,31 min/km, ósma 3,29 min/km, dziewiąta i dziesiąta po 3,20 min/km. Chciało się jeszcze. Ale w planie miałam 15' siłowni. Pt, 2 marca 2012, 12:57 A żeby nie było, że lansuję się tylko po portalach (to dla złośliwców;) Obrazek W najnowszym Shape kilka słów o tym, dlaczego bieganie jest fajne, modne i ogólnie naj, naj. I dla kobiet do tego wszystkiego. So, 3 marca 2012, 15:18 sobota, 3 marca TADAM... Na szczęście dzisiejszy start terningowy w Falenicy podbudował mnie i pokazał, że forma konsekwentnie rośnie, tzn. dobrze, że nie było jej w styczniu :hejhej: Złapałam 38,41 czyli życiówka z grudnia poprawiona o ponad minutę i to w bardzo spokojnym biegu. NIKT mnie nie wyprzedził przez cały bieg!!! To JA wyprzedzałam na WBIEGACH - oł, jes! Wreszcie ćwiczenia siłowe i bieganie pod górkę owocują (a przecież start był na zmęczeniu). Naprawdę - tempo było od początku komfortowe. Na pierwszym okrążeniu celowo złapałam się Jacka Gardenera, ale potem zaczął zwalniać więc wyprzedziłam. I tak sobie spokojniutko wyprzedzałam... do samego końca :hej: Stać mnie było na przyspieszenie na końcu, ale jakoś nie znalazłam motywacji :tonieja: Ale wiosenna, piękna pogoda! Potupałam jeszcze podczas spaceru z Bartusiem w joggerze (mały terrosrysta tak się przyzwyczaił, że z wózkiem się biega, że teraz wymusza: "mama, za wolno, mama biega") 15 km - łącznie z czwartym bonusowym okrążeniem na wydmie i tupaniem. Może było więcej, ale... nie o kilometry chodzi. Chcoć tych w tym tygodniu jest już 68,1 km co oznacza, że jeżeli jutro skuszę się na wybieganie to znowu mało regeneracyjny wyjdzie ten tydzień;) N, 4 marca 2012, 16:18 niedziela, 4 kwietnia Spokojne 26 km. Średnie tempo wyszło 4,44 min/km, ale pierwsze dwa kilometry po 5,30. Później wszystkie w oklolicy 4,40 minkm. Oczywiście ostatni najszybszy. Pięknie. Wiosennie. Tydzień: 94,1 km Bardzo przyzwoicie. Jenda życiówka - falenicka (nastrajająca optymistycznie). a tu jeszcze dzisiejsze popołudniowe ćwiczenia dodatkowe :) Obrazek Ależ ja uwielbiam biegać :hej: :hej: :hej: Pn, 5 marca 2012, 08:03
A dziś (poniedziałek, 5 marca) o 6:20 byłam już w Hiltonie;) 13,4 km z czego ponad połowa pod górkę drabinka - 3 minuty mocnego podchodzenia 3 x 20 wyciskań na suwnicy (tylko 40kg) basen - ok 20 minut Zamknęłam się równo w 2 godzinach :) i zdążyłam do pracy :spoczko:
Wt, 6 marca 2012, 14:16 Trening trochę bez sensu, ale dzisiaj jestem tak zalatana i potykam sie o tak bezsensowne problemy (przeszkody), że i trening trochę "na odwal". 10,8 km w tym 8' (nachylenie 1%, tempo 3,58) + 6' (nachylenie 2% tempo 3,58) + 3' (nachylenie 3% tempo 3,58). Śr, 7 marca 2012, 13:10 10 km, 45 minut, tempo narastające Cz, 8 marca 2012, 07:51 czwartek, Dzień Kobiet Mój zegar bilogiczny zerwał mnie pare minut przed budziekiem, chwilkę przed szóstą. Dzięki przygotowanym wieczorem rzeczom (ubranie, torba na trening) pomknęłam na siłkę do Hiltona. Dzięki temu, że rano jechałam do pracy (no, Hiltona mam 300 metrów od biura) nie godzinę, a 18 minut...! jeh! o 6:40 już ćwiczyłam :) 12 km, z czego połowa pod narastającą górkę 3 serie na suwnicy (40kg) brzuchy rozciąganie basen... 8:30 w pracy :) Pt, 9 marca 2012, 07:36 dzisaj raczej sobie nie pobiegam po południu jadę do Bydgoszczy na Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych groźnie brzmi... niestety trasa jest ponoć łatwa (niestety dla mnie) i ma tylko 8 km. mam nadzieję, że nie będę ostatnia, bo niezłe "ścigaczki" się zgłosiły... wynik w pierwszej połowie stawki bedzie satysfakcjonujący, a pierwszą ósemkę uznam za duży sukces... czy się uda? zobaczymy jutro... po co tam jadę? pościgać się oczywiście, próbować dotrzymać tempa lepszym i ćwiczyć psychikę;) trochę ten start podpowie mi też, gdzie jestem... a za tydzień Maniacka Dziesiątka i próba łamania 36', za dwa tygodnie półmaraton i walka o życiówkę, za 5 tygodni maraton... a z innej bieczki: wczoraj mieliśmy wypedek, w wyniku którego Bartek doznał uszczerbku na zdrowiu w postaci straconego zęba... tak to zakończyła się zabawa z siostrą cioteczną... babcia nie dała rady nadążyć... szczerbolem będzie przez 3-4 lata... łobuziak jeden... So, 10 marca 2012, 07:34 W piątek, po dotarciu do Bydgoszczy (dobrze, że w ostatnim momencie pożyczyłam nawigację, bo źle by się to skończyło...) i dopełnieniu formalności (połaczonych z lekką kłótnią, gdy chcieli mnie zakwaterować w dwójce. Próbowałam wyjaśnić, że przecież pisałam, że dopłacę do jedynki, że jestem za stara na mieszkanie z kimś, że mam dużo pracy i będę przeszkadzać dokooptowanej osobie... w końcu się udało) 7,6 km robiegania (tempo 4,48 min/km, w tym 8 przebieżek). Chciało mi się biegać po tylu godzinach w samochodzie, ale... pobiegam sobie dzisiaj. Byle nie przybiec na końcu. Byle pobiec na miarę możliwości. Wyżej i tak nie podskoczę ;) A przetarcie może być dobre. Martwi mn ie tylko start, dopiero o 13.25... czyli znając życie, uwzględniając opóźnienia, bieg skończy się przed trzecią, czyli czeka mnie podróż po ciemku. Do Łodzi po Małego. Dobra, tym będę martwić się później;) So, 10 marca 2012, 18:34 Poszło lepiej niż miało, choć i medal był w zasięgu, ale chwila nieuwagi i straciłam grupkę:( Ostatnie 2 km samotnego biegu, właściwie bez motywacji (następna zawodniczka była daleko), że praktycznie pokonałam truchtem. Cieszę się ze startu, bo się bardzo fajnie "przetarłam", długo trzymałam prowadzącą grupę. No i już wiem, co to przełaje - niestety trasa... płaska, zbita - słowem "żenująco łatwa" - nie sądzę, że tak wyglądają trasy przełajowe na świecie. Cóż. Śmieszą mnie komentarze koleżanek, które dawno formę straciły i starają się zdyskredytować te zawody. Ale cóż...Polka potrafi :hej: A przeciez przełaje nigdy nie cieszyły się wielką renomą, bo to gra o... nic.... Ot, wyścigi, gdzie jest się z kim pościgać. Moim zdaniem grupa była dość mocna, do 4 km (oprócz Kowalskiej, która zdecydowanie wygrała i była poza zasięgiem) praktycznie wszystkie biegłyśmy razem. Choć na początku ja trzymałam się z tyłu grupki: trening biegowy w marcu Potem odpuściła Edyta (kontuzja), zrezygnowała Ania Giżyńska (jak powiedziała po biegu, miejsce poza pierwszą dziesiątką jej nie interesowało), powoli wykruszały się inne zawodniczki. trening biegowy w marcu Ja na 5,5 km zagapiłam sie i pozwoliłam czwórce dziewczyn uciec. Potem (wiał silny wiatr, padało) starciłam motywację :grr: Zdjęcie z mety przedstawia żałosny widok (co się stało z moimi włosami! :orany: ) trening biegowy w marcu Ogólnie - pozytywne doświadczenie. Choć zostałam skopana, odepchnięta brutalnie kilka razy ( nie mam takich doświadczeń z ulicy...) Czas 29:31 (prawie na maksa- ale mogło być minimalnie poniżej 29, bo ostatni kilometr poddany). Szóste miejsce. 22 wystartowały, 18 dobiegło. Mam tylko nadzieję, że się nie rozchoruję... Brrr, zimno było. Padało. Jak by powiedziała Świnka Peppa "okropniaście brzydka pogoda. Ale będzie można skakać w kałużach;)" Jest optymizm przed Maniacką :hej: N, 11 marca 2012, 12:08 Niedziela, 11 marca (10 dni do wisony!) Wiatr Wiatr, coraz silniejszy z każdym kilometrem. W ramach regeneracji - krótkie długie wybieganie... 19 km, tempo 4,36 min/km Pn, 12 marca 2012, 14:58 W poprzednim tygodniu "tylko" 86 km. A teraz może być jeszcze gorzej, bo nie wiem, w co mam ręce włozyć, a za 3 dni rusza mi kampania... Dziś 6,5 km. Na nic nie mam czasu. Wt, 13 marca 2012, 09:09 Wtorek, 12 marca o poranku Wstając rano zastanawiał się, czy nie lepiej przysłużyłby mi się jednak SEN... Ale w lunatycznym transie dojechałam do Hiltona. Wiosna, wiosna tuż, tuż - parę minut przed siódmą rano tylko jedna bieżnia była wolna (a jest ich ze 40!) Początek był fatalny - bieganie na czczo, choć ma uzasadnienie w treningu maratońskim, nie pozwala jednak osiągnąć pełnej mocy... 13,7 km w tym 3 x 3' (3,56 min/km, naczylenie 3%) plus 3 w tempie 3,42 (ależ to przyjemne po takich górkach). Ogólnie prawie cały terning pod górkę. PO - czułam się fantastycznie. Wt, 13 marca 2012, 15:03 Obrazek Najnowszy magazyn LA zrobił podsumowanie sezonu 2011. Śr, 14 marca 2012, 14:37
spać... Dzisiaj rano, w deszczu (to jednak minus biegania po lesie :oczko: ) 12,9 km, spokojnie (4,55). Na dziś jestem pełna obaw, co do mojej formy. Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys związany z niskim ciśnieniem ;)
Cz, 15 marca 2012, 08:37 Czwartek, 15 marca (ależ ten czas leci). Dzień z tych, których najpierw nie lubię, ale lubię później... Pobódka 5:30, bieganie i siłownia. Równe 14 km w godzinę, w tym 10 x 2' (po 3,35-3,31 min/m, p:1' (4,40 min/km). Energetycznie. Trochę ćwiczeń na nogi, brzuch, klatkę piersiową. Obudził mnie ten trening... W sobotę próba łamania 36 minut na dychę. Teoretycznie powinno sie udać, ale jestem cholernie niewsypana :niewiem:
Pt, 16 marca 2012, 08:35
Malta... niestety tylko ta w Poznaniu;) Poranny rozruch 6 km. Przed siódmą mało biegaczy, ale wczoraj po zmroku - Malta tętniła życiem. Biegacze, rowerzyści, rolkarze.
Pn, 19 marca 2012, 08:22
oj się posypało:( dziś jeszcze ledwo żyję nie mam siły na nic! zacznę od początku: W piątek pracowity dzień w Poznaniu, zakończony późnym pójściem spać, Młody w nocy był niespokojny, a poranne wstawanie wyznaczone na 6 rano (a i tak Bartuś wygrał, zrwyając nas o 5:30). Nie czułam się dobrze. Przemęczenie (skutecznie uzbierane przez ostatni tydzień, zmęczenie pracą, Bartkiem). Większość osób pewnie mogła wyspać się przed biegaiem - ale ja byłam w pracy: trzeba było przygotować FAAS Testy, szybką setkę, etc. Temperatura rosła z godziny na godzinę, mój ból głowy też się powiększał. No ale - nie pierwszy raz coś było nie tak - na trasie mogło się poprawić. Start o 12-tej, oddalony półtora kilometra od strefy mety (i naszych PUMowych aktywności), ja pedzę, lecę na ostatnią chwilę. W ostatnim momencie zorientowałam się, że mam skarpetki... męża. F! Nie było szansy na zmianę. I tak powoli zaczął się mój PROBLEM!. Wystartowałam mocno, wierząc że dobry czas jest do osiągnięcia. Na piątce jeszcze prowadziłam, z życiówką poprawioną o ponad pół minuty (17:21), ale problemy zaczęły się już od czwartego kilometra. Feralne skarpetki zaczęły się zwijać, uciskać, szkodzić. Na piątce czułam już duże krwiaki, na szóstym POWINNAM była zejść (no ale głupi honor i takie bzdury). Efekt był taki, że drugą część dystansu pokonałam w 19 minut, a stopy nie nadają się do użytku... :ojnie: Czas 36:18 (co po 8 km w ogóle przestało mieć znaczenie, bo biegłam na krawędzi stóp). Gdyby tego było mało! Pod wieczór dopadła mnie (a potem całą rodzinę!) grypa żołądkowa. Paskudna, w najgorszym wydaniu. W niedzielę miałam ochotę umrzeć... Tak to skończył się wypad do Poznania, a przecież trzeba było jakoś wrócić... MASAKRA - Maciek ledwo nas doprowadził do domu (bo choć jego rotawirus zaatakował w mniejszej skali i później, to napady duszności, odruch wymiotny - to wszystko towarzyszyło nam w drodze powrotnej). Gdy dotarliśmy do domu, dosłownie rzuciliśmy się na łóżko i zasnęliśmy (na szczęście Bartuś miał ten sam plan). Start w połówce w Warszawie stoi pod wielkim znakiem zapytania. :ojnie: :ojnie:
Wt, 20 marca 2012, 13:04
Wczoraj wieczorem grypa żołądkowa znowu zaatakowała, także chyba z jakichkolwiek planów nici. Jest czternasta, a ja dopiero zwlekłam się z łóżka i czuję się jak wrak człowieka :echech: Idę z powrotem spać i panować nad żołądkiem... :ech: :ech: :ech: :ech:
Cz, 22 marca 2012, 19:25
nie jest dobrze:( ledwo się dotoczyłam przez 10 km, wyraźnie zwalniając po szóstym - średnie tempo znacznie powyżej 5 min/km. mimo wszystko liczę, że organizm jakoś się jeszcze odbuduje... ale BRAKUJE glikogenu, BRAKUJE siły .... strasznie mi szkoda, bo liczyłam na życiówkę, na dobry bieg. a mogę niedobiec... :ech: to jednak nie jednodniowa grypa tylko czterodniowe zatrucie. :ojnie: a stopy... też ledwo-ledwo. tylko szerokie, wygodniaste FAAS 400 pasują. żadne "śmigacze" w grę nie wchodzą - ale to akurat w tym wszystkim najmniejszy problem, jak się okazuje. bo jak sił nie będzie, nieważne będą buty...
Pt, 23 marca 2012, 17:35
piątek, dwa dni przed PW 11km, w tym 5 x 2' (3,28), p 1' (4,30) powoli... jeszcze słabo
So, 24 marca 2012, 10:17
jeszcze w starej czasoprzestrzeni- ok. 6 km (po drodze zakup szynki i pasztetu, bo tak sobie panowie zażyczyli...) dzisiaj trzeba jeszcze pakiet odebrać i może wybrać się na małe zakupy jutro będzie, co będzie... (ależ to odkrywcze) 
N, 25 marca 2012, 05:13
Na początek optymistycznie - udało się wstać bez bólu, choć Mały w nocy budził się kilka razy i rozpychał w naszym łóżku...(ale dziś nie miałam siły na walkę o właściwe miejsce do spania...). Pogoda szykuje się w miarę. Niestety wiatr będzie się z każdą godziną wzmagał... Walczę o życiówkę, zobaczymy co z tego wyjdzie. Profil trasy nie przeraża, ale też nie nastraja jakoś optymistycznie... trening biegowy w marcu Co ma być, to będzie!
  Pn, 26 marca 2012, 14:10 1:17:10 (1:17:12) nie było tak źle Półmaraon Warszawski - impreza docelowa tej wiosny. Byłam przygotowana, ale kłopoty zdrowotne (4 dniowe zatrucie) niemalże zniweczyły moje marzenia o dobrym biegu. Jeszcze w czwartek, na 3 dni przed PW ledwo dałam radę przebiec 10km...i byłam bliska wycofania się. Ale organzim wie, kiedy ma się zmobilizować. Po raz kolejny potwierdzam też, że JA jako swój osobisty terner, sprawdzam się w przygotowaniach pod konkretne, docelowe starty. I wciąż jest progres, zatem jeszcze nie czas, by myśleć o zmianach... Ale od początku... Jeszcze w lutym organziator chwalił się, że będzie to najszybsza trasa w kraju. Niestety liczne remonty w Warszawie uniemożliwiły stworzenie komfortowych warunków. Trasa praktycznie nie miała płaskich kawałków, ciągle góra dół. Profil nie był bardzo trudny, ale druga część klasy znacznie trudniejsza. No i wiał wiatr. Mam wrażenie, że cały czas było pod wiatr... A jeszcze dzień wcześniej było takm spokojnie... Rano wstałam o 6.30 nowego czasu, po nieprzespanej nocy (ale to nie nerwy, tylko Mały szkrab, który ostatnio wariuje w nocy...). Czułam się dobrze. Byłam pełna dobrej energi. Na 8.50 Maciej z Bartusiem odwieźli mnie na start. I tu zaczęły się schody! Bo NIKT nic nie wiedział. Przegoniono mnie po całym stadionie (szukałam ELITY i możlwiości odhaczenia się w Mistrzostwach Polski). Przez 50 minut! szukałam... prawie sie rozpłakałam w pewnym momencie... W końcu za sprawą biura prasowego udało się... No ale na rozgrzewkę czasu już nie miałam -10 minut na naklejenie plastrów, przebranie... i właśnie w momencie, gdy rozebrałam się już do stroju startowego... PADŁ STRZAŁ Ło matko!!! Nikt nie był na to przygotowany... Nagle, w popłochu ruszyła cał elita, wszyscy zdezorientowani, kompletnie nieprzygotowani... Pierwszy kilometr baaaardzo wolno - ok. 3,45min/km. Za wolno, ale przecież nie będę wyprzedzać dziewczyn. Drugi kilometr jeszcze sekundę wolniej. Co jest grane? Tak wolno? Chyba dziewczyny też to zobaczyły i 3 km już 3:27. Teraz jakby za szybko... Kolejne kilometry pomiedzy 3:26, a 3:38. Nie lecę za czołówką, biegnę swoim tempem za Kasią Durak. Ok. ósmego doganiamy Annę Woję. Z Anią biegnę do dychy (JEJ!!! 35:59 i wreszcie złamane to przeklęte 36! A tak wolno:) Wiem, że druga część trasy będzie trudniejsza. Czeka nas podbieg na 13km. Trochę się obawiam, bo zostaję sama. Gonię Olę Jakubczak, ale dystans zmniejsza się bardzo powoli. Na podbiegu na szczęście dogania mnie Michał Żurawski, chowam się przez 2 km za jego plecami. Tempo 14km - 4:03 (zatem duża starta, ale podbieg był długi, nie warto było szarżować). 15 km - najszybszy w biegu 3;25. WIEJE. Ależ zrywa się wichura, nasila z każdą minutą. A ja przeżywam kryzys. Dogania mnie Kasia Durak (nad którą miałam już ze 20 metrów przewagi). Słabnę. Ale dochodzą mnie Warszaviaki - dołączam się do nich i odzyskuję siły! (po raz pierwszy udało mi się wygrać ze 'ścianą") Wyprzedzam Olę i znowu doganiam Kasię. Wyprzedzam Kasię. Tempo wzrasta. Ale nie wiem na jaki czas biegnę, bo GARMIN nie dał rady w tunelu. Biegnę... i nie wiem co się stało, że po wbiegu na ślimaka, na 20km pozwalam Kasi odejść, a sama zwalniam... Aj, czemu??? Dobiegam... Widzę wyniki i cieszę się, a jednocześnie dopada mnie wkurzenie. Przecież złamanie 1:17 było w zasięgu ręki!!! Aj. I w głowie pocieszająca myśl - gdyby nie wiało, a trasa była łatwa...ile wtedy bym nabiegała???? Obrazek Skarpetki compressport były dopełnieniem stroju (oczywiście paznokcie też pod kolor). W skarpetach zakochałam się i już ich nie opuszczę:) Pn, 26 marca 2012, 17:56
26.03.2012, poniedziałek Rozbieganie 7,3 km. Jakoś tak wolno... Tempo 4,50 min/km. Czuję się zupełnie dobrze, łydki idealnie. Żadnych dolegliwości bólowych (poza stopami - ale to pozostałości po Poznaniu...). W niedzielę planuję pobiec w Pabianicach półmaraton w tempie maratonu...;)
Wt, 27 marca 2012, 11:00 27 marca, wtorek 7,6 km pod górkę basen sauna x 2 i od jutra wracamy do pracy nad maratonem ;)  
Śr, 28 marca 2012, 11:06
Dziś już pełen power:) 11 km, w tym 4 x 3' (pod górkę 3%, tempo 4,0 min/km) odpoczynek 1%, 2' 4,40 min/km Generalnie reszta też pod górkę. Energetycznie. Przyjemniaście. A wieczorek jeszcze 4 km rodzinnego biegu. Plus rehabilitacja prewencyjna w Ortorehu.
Cz, 29 marca 2012, 12:22 29 marca to 13,1 km spokojnego biegu (4,53 min/km). Rano po lesie. Zaczynałam w deszczu kończyłam w promieniach wiosennego słońca. Magia. Pt, 30 marca 2012, 09:16 12,3 km, 5 przebieżek.   So, 31 marca 2012, 15:44 i znowu czuje się na skraju choroby i nie biegam... bo taraz nie biegam, gdy się rozkładam. a jutro w planie połówka... Oj! Po maratonie trzeba wziąć się za swoje zdrowie. Dbać i pieścić, bo wiek jest wiek;) Metryki nie oszukasz. Coraz trudniej dojść do siebie po melanżu, ciężko na niewyspaniu funkcjonować.
   

Luty’2012

Cz, 2 lutego 2012, 12:40 Na pytania czy biegam w taki mróz od razu odpowiadam: NIE! Poniżej -15 stopni nie wychodzę biegać na dwór, zbyt duże ryzyko popękania pęcherzyków płucnych. A trening ma przynosić korzyści, a nie straty... Poza tym można sobie radzić inaczej;) W środę 1 lutego HALA Ok.4km plus dużo ćwiczeń statycznych, plus piłki lekarskie, 10 przebieżek. Takie tam... Czwartek, 2 lutego, siłownia 13,5 km na bieżni mechanicznej - pod górkę. Plus trochę ćwiczeń. Na suwnicy z obciążeniem ok.80km (nie wiem ile ten cholerny gryf/podstawa waży). Poraz się wzmocnić. Chciałoby się na saunę, ale poranna różnica temperatur mogłaby mnie zabić... Nawet samochodzik mi wymiękł i odmówił współpracy :grr: A teraz obiecane zdjęcia z ZABAWY BIEGOWEJ w Zakopanem. Idea była prosta - zawodnicy mają do pokonania ok.10-12km. Przed samym startem dostają mapkę (bardzo prostą, z zaznaczonymi ulicami) z 4 punktami, na których muszą się stawić i odpowiedzieć na pytania testowe. Każda zła odpowiedź to dodatkowe 30 sekund. Także do końca nikt nie może być pewny zwycięzstwa. Fajna zabawa! Pt, 3 lutego 2012, 10:28
ZIMNO. ALE ja już myślami dogoniłam wiosnę. Czekam na START :hej:trening biegowy w lutym
  Pt, 3 lutego 2012, 17:39 Żeby nie było, że tylko wdzięczę się do zdjęć;) Piątek, 3 lutego 18,7 km 30 minut rozgrzewki w tempie narastajacym, 3 x 5' (3,45min/km); P;2' plus 3 x 1' (p:1') tempo 3,34min/km plus 10' pod górkę i regeneracyjny BC1 Sauna - 2 sesje Było lekko, łatwo i przyjemnie. Starsznie chciało mi się biegać. So, 4 lutego 2012, 14:40 Sobota, 4 lutego zimno... Czaiłam się na najcieplejszą część dnia :hej: i biegałam w luksusowej temperaturze -12. Stanowczo za ciepło ubrana (ale to odczułam dopiero po 4km...) 20,2 km Średnie tempo wyszło 4,55 min/km, pomimo że pierwsze kilometry grubo powyżej pięciu. W ciężkich, stabilnych PUMA Nightfox z Goretexem. Ten odpoczynkowy tydzień nie będzie taki słaby... N, 5 lutego 2012, 16:17 Niedziela, 5 lutego hmmm, "zwykły trening" wypadł dłuższy niż sobotnie długie wybieganie... Dziś wariacja biegowa Na dystansie półmaratonu - 21,1 km20' rozgrzewki (4,50min/km) plus 46' biegu z narastającym nachyleniem (przy zachowaniu prędkości) plus chwila po płaskim i bnp, ostatnie półtora kilometra po 4,0 min/km. Trochę ćwiczeń siłowo-ogólnorozwojowych 1 sesja w saunie. Może nie będzie tak źle... Tydzień: 90,8 km w 5 treningach biegowych... Tydzień regeneracyjny... Czyżby? Pn, 6 lutego 2012, 08:13 Poniedziałek, 6 lutego Brrr....zimno Poranne 11,3 km. Oczywiście na bieżni. Stanowczo zaczynam domagać się wiosny! Wt, 7 lutego 2012, 10:24 Ile razy już pisałam, że nie lubię biegać rano?? Ale jak nie ma wyboru... Najgorsze są pierwsze minuty... Wtorek, 7 lutego 15 km biegu z lekko narastającą prędkością (tak, żeby utrzymać się w pierwszym zakresie); od 4,55 do 4,20 min/km. Najpierw było bardzo niemiło. Leń podważał mój autorytet (o ileż milej byłoby się wyspać?) Ale endorfiny PO - bezcenne!
Śr, 8 lutego 2012, 08:49
Środa: Rano 8,5 km pod górkę.
Cz, 9 lutego 2012, 13:45
Wczoraj jeszcze hala (i jakieś 4km)Dzisiaj rano - w czwartek, nudne 13,2 km biegu bez historii.
Pt, 10 lutego 2012, 12:02
Musze schudnąć :wrr: ale w te mrozy się nie da :zero: Dzisiaj (piątek, 10 lutego) 13,2 km w równą godzinę, w tym 6 x 2' (3,40 min/km). Nie robiłam więcej, bo a nóż, jutro zdecyduje się startować na kabatach. No ale nie wiem czy się zdecyduję, bo jakoś tak nie widzę startu w mróz. No i byłoby to na pełnym obciążeniu treningowym, także wolno, może w tempie maratonu. Zobaczymy.STOP MROZOM.
So, 11 lutego 2012, 15:09
Sobota, 11 lutego... Wreszcie powiew optymizmu... Wreszcie wspaniałe bieganie, cudowna aura i lekkosć... znośna lekość, a wręcz "nośna lekkość", bo niosło mnie dziś!!! Tylko lód stanowił przeszkodę... 25,7 km Średnia prędkość 4,30 min/km Ostatnie kilometry po 4,20 a nawet ciut szybciej. Chciało się :hej: Jedynie lód przeszkadzał. Podłoże w Lesie Kabackim dość wymagające, nie można pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Dzisiaj mogłabymbiec i biec... Może ćwiczenia siłowe, zwiększony kiloemtraż przełożą się jednak na wyniki???PS. Ależ się cieszę, że odpuściłam GP!
 N, 12 lutego 2012, 14:12
Niedzielne, spokojne 14,1 km (tempo 4,38min/km - ale "odczuwalność" naprawdę spokojna) Zima troszkę odpuściła;)Podsumowanie tygodnia: 105 km... ładnie
Pn, 13 lutego 2012, 15:35
Poniedziałkowe szaleństwo, czyli 15 km w nieco ponad godzinę (aj, jeszcze 4 lata temu nie byłam w stanie piętnastki tak przebiec na zawodach...) 25' BC1, 5 x 5 ' (tempo 3,45 a ostatnia 3,40 min/km), p:2' (4,40min/km). Było komfortowo. Gdyby znalazło się więcej czasu zrobiłabym więcej. Może powinnam biegać szybciej?Potem 2 x 2,5' drabinki i 3 x 16 powtórzeń na suwnicy. Po krótkim pobycie w pracy na 10.30 pojechałam na konferencję do PKOLu, ale zawiodłam się niesamowicie. Poziom wykładu przeznaczony był dla gimnazjalistów, praktycznie żadnych konkretów. No, szkoda.
Wt, 14 lutego 2012, 12:32 Wtorkowe odpoczywanie i walka z przeziębieniem (zawsze, gdy forma wzrasta dopadają mnie przeklete wirusy. FUCK) 5 minut drabinki i 7,4 km pod górkę. Błagam, żeby się nie rozchorować. ...i ło jejku! W lutym już 204,9km... Śr, 15 lutego 2012, 12:57 W środę 15 lutego zaczęła się zima. Taka serio, ze śniegiem, z zaskoczonymi drogowcami;) Ja porannie na siłce 9,2 km pod górkę. Cóż, mało czasu na bieganie się robi... Subiektywnie czuję wzrost formy...Obiektywnie zweryfikują to wyniki. Niestety do Falenicy chyba nie dotrę, bo moje autko odmówiło tydzień temu współpracy i jeszcze nie odmarzło. Dziś dodatkowo zostało zasypane śniegiem... Pt, 17 lutego 2012, 12:07 W środę wieczorem jeszcze hala poprzedzona 20 minutami truchtu (bośmy się przestaszyli ataku zimy i za wcześnie pojechaliśmy na halę). HALA (ok. 5km). Ćwiczenia ogólnorozwojowe z naciskiem na czworogłowe i pośladki. We czwartek 13,2 km lekko biegu z lekko narastającą prędkością. W piątek 14,6 km wariacji - 30' pod górkę, 6 x 2' (3,36min/km, p: 1' 4,36 min/km), 10 minut pod górkę 2 x sauna W środę wieczorem jeszcze hala poprzedzona 20 minutami truchtu (bośmy się przestaszyli ataku zimy i za wcześnie pojechaliśmy na halę). HALA (ok. 5km). Ćwiczenia ogólnorozwojowe z naciskiem na czworogłowe i pośladki. We czwartek 13,2 km lekko biegu z lekko narastającą prędkością. W piątek 14,6 km wariacji - 30' pod górkę, 6 x 2' (3,36min/km, p: 1' 4,36 min/km), 10 minut pod górkę 2 x sauna Sobota, 18 lutego nie bolało :hej: najszybszy był 27 kilometr... 4,21min/km bardzo wymagające warunki w Lesie Kabckim (tydzień temu to była bajka!) grzęzłam i ślizgałam się w śniegu dlatego było troszkę nierówno, jako że podłoże nierówne... od 4,55 do 4,21 średnia 4,42 min/km okrąglutkie 27,5 km jeszcze miesiąc temu bym nie uwierzyła... że mogę tak, że tak bezboleśnie... że tak PRZYJEMNIE! pomimo dwóch kilogramów w zapasie (wciąż :zero: ) i wreszcie CIEPŁO!!! całe DWA na plusie :bleble: Pn, 20 lutego 2012, 13:39 podsumowanie tygodnia: 92 km jakoś mi się wszystko posypało:( po naprawdę fajnym sobotnim wybieganiu, w niedzielę umierałam... czułam się chora, jakby pojemność płuc ktoś zmniejszył mi o trzy czwarte dusiłam się przy odychaniu do tego jestem jakaś taka spuchnięta BE Dzisiaj spróbowałam 9,6 km, bólu w płucach już nie czułam, ale miły trening to nie był... o co kaman??? Wt, 21 lutego 2012, 12:30 Czasu mało, samopoczucie takie-sobie. Poza tym tydzień luzu się przyda. 11 km - 35 minut biegu pod górkę z narastającym nachyleniem, z czego od razu 3 km w tempie 3,45 min/km. Komfortowo. Właściwie po bieganiu już się czułam lepiej. Stwierdziłam, że jak będę mniej biegać, to może schudnę :niewiem: Śr, 22 lutego 2012, 16:46 Dziś maraton wokół stołu... na szczęście w formie sztafety... mi przypadło 1000 okrążeń, po 5 metrów... 53 minuty! Przed startem byliśmy radośni;) trening biegowy w lutym Obrazek trening biegowy w lutym trening biegowy w lutym   Cz, 23 lutego 2012, 17:48 w środę po południu hala, w czwartek 9,6 km w "przelocie". Jestem w niedoczasie. Pt, 24 lutego 2012, 15:57 W czwartek poranne zderzenie z COMS-em i badania trwające ponad 3 godziny, bo do każdego gabinetu trzea swoje "odstać". A badanie wygląda prawie w każdym w ten sposób: "Ma pani jakieś problemy, zdiagnozowano coś kiedyś? ZDOLNA". To tak w skrócie... Czekam na wyniki krwi i moczu. I może uda się w tym roku startować z licencją. Po co? W sumie, to sama nie wiem... Ale gdybym w tym roku miała licencję, byłabym w kadrze Polski w biegach górskich. Tak oficjalnie. Co to znaczy? Nie wiem do końca, ale np. w COMS-ie takie osoby przyjmowane są poza kolejką... No! To już coś. Tak naprawdę to postanowiłam zrobić ten kwitek ze względu na PW i MW w których i tak startuję... W przypadku połówki zawsze jestem dziesiąta...Pewnie niewiele się w tym roku zmieni. Więc w sumie to i tak bez sensu... ale już, powiedziałam A. Dzisiaj 14 km (ależ mam zakwasy). Biegało się ciężko, dla "orzeźwienia" 7 x 2 minuty (wolniusieńkie i spokojniutkie po 3,45 min/km). Trochę siłowni. basen (z 15 minut) 2 x sauna. N, 26 lutego 2012, 10:07 sobota, 25 lutego 16,3 km w tempie 4,26min/km prawie odlatywałam w tym masakrycznym wietrze bardzo nieprzyjemna pogoda N, 26 lutego 2012, 17:23 niedziela, 26 lutego 28,5 km w tempie 4,38 min/km warunki lepsze niż tydzień temu, ale wiatr... ale tak jakoś mi się nie chciało. mimo wszystko wyszło nieźle. potem rodzinny obiad itp. Tydzień: 98 km, także odpoczynkowo-nie-odpoczynkowo. Prawie połowa kilometrów w weekend... Gdzie ta wiosna? Skrada się, ale tak jeszcze nie do końca...
Pn, 27 lutego 2012, 13:58
odpoczynek, choć zmęczona nie jestem 9,8 km pod górkę
Wt, 28 lutego 2012, 08:36 28 lutego 2012... ... ... poranne, powolne, ledwo-ledwo 13 km ( w tym 7 podbiegów). Oj, nie lubię rano (ile razy o tym pisałam???). Śr, 29 lutego 2012, 13:04 Środa, 29 lutego Miałam odpoczywać, ale mi się zachciało. Czasu, jak zazwyczaj, nie było wiele. 8,3 km w tym 5 x 3' pod górkę 3% w tempie 4min/km pierwsze 4, piata 3,50 min/km. WOLNO. Subiektywnie wolno. Gubię się. Co z tą formą? Raz wydaje mi się, że to będzie mój sezon. A innym razem, jak wczoraj, że forma w lesie. Jedno wiem - nigdy nie byłam tak umięśniona i sprawna (choć wiele jest jeszcze do zrobienia), nigdy nie biegałam tylu kilometrów. Na chwilę obecną luty zamyka się w 403,6 km, a jeszcze czeka mnie wieczorna hala.  

Styczeń’2012

Pn, 2 stycznia 2012, 08:15 Jak ktoś jeszcze nie wierzy, że RÓŻ będzie trendy w tym roku... Obrazek Po Sylwestrze (9km, z czego 3km w 11,16). Trening biegowy w styczniu Podsumowanie GRUDNIA: 5 dni antybiotyku, praktycznie 2 tygodnie chorobowe 1 życiówka (falenicka - no i to jedyny start w zawodach). Liczba kilometrów: 291,7km Kilka treningów siłowo- sprawnościowych Wt, 3 stycznia 2012, 10:31 W poniedziałek odpoczywałam. A dzisiaj rano, po piątej, Mały mnie obudził z kategorycznym żądaniem "Mama! Mleko!". Po wypiciu cieplutkiej buteleczki zasnął smacznie. Ja nie. No to wyszłam pobiegać. 10,4 km człapania (jeszcze na ciężkich nogach, choć tempo ok 4,56min/km, ostatnie kilometry po 4,40) Śr, 4 stycznia 2012, 10:27 Poranne 11,5 km (tempo lekko narastajace - od 5,0 do 4,28 min/km). Wciąż na zmęczeniu. W środę wieczorem 90' hali: 4 serie, 80-120m: A,C,A,C, marsz z wypadami, podskoki naprzemienne, skip B, marcz na czworakach, wieloskok sprinterski, wieloskok, 2 przebieżki. Potem ćwiczenia z piłką lekarską i streching. Cz, 5 stycznia 2012, 10:32 Rano 9,5 km, spokojnie 4,57min/km, na koniec 3 x 2' (p:1'). Na pobudzenie... Może uda się wystartować w Falenicy... Ale pogoda nie zachęca :echech: Pt, 6 stycznia 2012, 17:31 Hmmm.... piątek, 6 stycznia 23,7 km  średnie tempo 4,40 min/km. Na początku wolno, ostatnia dziesiątka poniżej 4,30... Pobiegłabym dalej, gdyby nie to, że jutro Falenica... Już dawno tak dobrze mi się nie biegało... N, 8 stycznia 2012, 10:55 Sobota, 7 stycznia Falenica, odsłona druga Wiedziałam, że tym razem będzie to niezłe wyzwanie... Zakwasy w łydkach Ciężkie nogi Mocny trening za mną Biegło się naprawdę ciężko. I bez zegerka;) Wyszło jakieś 30 sekund gorzej niż w grudniu. 40:12 Nie wiem, jak kolejne pętle. Biegłam na samopoczucie. Nie szalałam na zbiegach (nogi nie pozwoliły :ble: ). Ale jestem bardzo zadowolona, bo ten bieg nie był łatwy. Walczyłam ze sobą... Niestety wciąż słabo wychodzi mi podbieganie. Muszę się za to wziąć... Potem czwarta pętla w truchcie. Łącznie 15 km N, 8 stycznia 2012, 15:11 Niedziela, 8 stycznia (temperatura rozpieszcza, plus siedem). No, WIOSNA. Ale biegało się słabo... Wiadomo. Wyszło (nie wiem jakim cudem, przez zamyslenie chyba). 18,5km tempo 4,52 (ale na początku znacznie powyżej 5min/km). Cały bieg czułam się ciężko. Bolał mnie lekko kręgosłup (przez...boks na xBoxie...) Tydzień 1 w roku 2012: 92,5 km (w 6 dni) plus hala 1 start treningowy: Falenica WOW :hej:
Pn, 9 stycznia 2012, 08:57
Poniedziałek, 9 stycznia 8,1 km Taki luzik dzisiaj... ...i na więcej nie było czasu. Choć biegać mi się chciało i tempo jakieś takie przyzwoite, jak na poranek.Niestety, żeby robić konkretniejsze treningi muszę wstawać jeszcze wcześniej :smutek: Oj, NILE LUBIĘ :ojnie: Wt, 10 stycznia 2012, 08:40Wtorek, 10 stycznia Ło matko! Udało się coś konkretnego pobiegać. Pomimo, że rano (wstałam o szóstej i jest to szczyt moich możliwości). Pomimo, że łydki nie pozwalają o sobie zapomnieć. Pomimo wielu innych na NIE. 15,2km plus trochę gimnastyki 35min rozgrzewki w tempie narastającym plus 5 x 3' (tempo 3,42min/km), przerwy 2' (dla równego rachunku). Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, bo w tamtym roku w takim tempie biegałam minutówki... Trzeba będzie powoli zwiększać ilość powtórzeń... Cz, 12 stycznia 2012, 08:11 W środę hala - tym razem z dużą dawką biegową (wyszło ok. 7km). Skipy, wielkoskoki, wybiegi ze skipów, podskoki, płotki, core stability. To tak w skrócie;) W czwartek rano ledwo-ledwo 7,2 km. Chyba się nie przyzwyczaję do tych barbarzyńskich porannych treningów... So, 14 stycznia 2012, 09:00 oj, znowu... chora:( Mój start na Chomiczówce stoi pod wielkim znakiem zapytania. Złapało mnie z czwartku na piątek, wczoraj cały dzień w pracy na stanie podgorączkowym. Czy uda się dzisiaj "wyspać" chorobę? Ano, zobaczymy. Boję się, że to moje zwyciężanie w tym roku ograniczy się do (prze)zwyciężania choroby... Niestety z Bartkiem też nienajlepiej. 3 zapalenie oskrzeli - w 99% na tle alergicznym. Czeka nas wiele badań - najgorsze że wszystkie symptomy wskazują na astmę :ech: Przy tak żywym dziecku... No, ale może szybkie działania uchronią go przed "chorobą sportowców"... Ogólnie posypało się... Mama Maćka za tydzień ma operację, niestety złośliwy rak piersi. Niestety nie jest optymistycznie :chlip: Pn, 16 stycznia 2012, 08:32
BIEG CHOMICZÓWKI...czyli bieg, na którym nie powinnam być... ale nie żałuję, bo dostałam kolejna lekcją pokory...W piatek i sobotę leżałam z gorączką (no, stanem podgorączkowym) i już pogodziłam się z myślą, że nie pobiegnę. Ale w niedzielę rano obudziłam się "całkiem" zdrowa. I była moja mama do pomocy przy Bartusiu... Skusiłam się. ZIMNO. To pierwsze wspomnienie, które przychodzi mi do głowy. Mokre buty i pośniegowe błoto. Nadgarstek i przeszywający ból. Nie to, żeby biego się źle, czy jakoś szczególnie ciężko. Po prostu byłam gdzie indziej... Bieg był obok mnie. Walczyłam z aurą. I Róż. MAGENTA... :bleble: Dla ocieplenia atmosfery... Trening biegowy w styczniu Dystans zmierzony przez Garmina + 330m!!!! Sądziłam, że spokojnie złamię 57 minut. Tymczasem wyszło 57,05 (57,03). Gdybym wiedziała to choć na finisz bym się zdobyła... ZIMNO. W czasie biegu zaczął mnie niemiłosiernie boleć zmasakrowany 3 lata temu nadgarstek (złamanie 3 kości, źle złożone, ponownie łamane - no takie nieprzyjemnie sprawy). A teraz po raz pierwszy czułam reminescencje tego złamania (startość nie radość - w końcu to mój debiut w kategorii K30...). Miejsce drugie - poddane na 12km. Ale było mi tak źle, że nawet nie zakładałam, że będę walczyć. ZIMNO. Doskwierało mi na pierwszym kółku - dlatego pobiegłam za szybko (po raz pierwszy w ogóle nie kontrolowałam tempa). Pierwszy kilometr 3;15... Przegięłam. Ale to...ZIMNO... Z drugiej strony, tempo z pierwszego kółka powinnam utrzymać, żeby czas był przyzwoity... Poszczególne kółka (wg. oficjalnuch międzyczasów) 18,35 19,18 19,12 Nieciekawie Mam nadzieję, że nie rozchoruję się na dobre... ZIMNO Trening biegowy w styczniu PS. Pocieszające, że przynajmniej oficjalna życiówka jest... Ale do poprawy... Podsumowanie tygodnia:55km 4 treningi (3 biegowe, 1 hala) 1 start i życiówka (formalność, ale czas niesatysfakcjonujący) 2 dni choroby i stanu podgorączkowego
  Wt, 17 stycznia 2012, 08:51 Asiu, z tych wąsów to ja też się uśmiałam. A co, wszystko można ;) Tak serio, to musiałam uciec zaraz po biegu i wymoczyć się w gorącej wodzie. Inaczej nie funkcjonowałabym do dziś... Moja ręka wciąż daje o sobie znać i mówi tym głupim, wewnętrznym głosem "nie masz już dwudziestu lat... ubieraj się ciepło, noś rękawiczki, dbaj o siebie...." Poniedziałek, 16 stycznia 16,2 km w tempie lekko narastającym (ostatnie kilometry po 4,36 min/km) Dużo rozciągania i kilka ćwiczeń na mięśnie brzucha i grzbietu. Wtorek, 17 stycznia RANO 10,1 km ( z czego 30 minut pod górkę bnn) Po 9km czułam się już dobrze, ale w tedy musiałam kończyć... Śr, 18 stycznia 2012, 09:59 Udało się troszkę dłużej pobiegać, ale na bieżni mechanicznej. Jak zobaczyłam sypiący rano śnieg to nie potrzebowałam dużo czasu, by wybrać cieplutkie pomieszczenie klubu... A co! W końcu dopiero chorowałam... 13,5 km wariacji biegowej... 30 minut lekko narastające tempo, 4 x 2' (3,40 min/km na p: 4,40min/km) plus 10 minut biegu pod górkę. Milutki początek dnia. A o 20-tej hala. Ok 5 km przebiegnięte (w wersji skipowo-przebieżkowej), ćwiczenia ogólnorozwojowe (pierwsz agodzina bardzo dynamiczna, ostatnie pół h to głównie core stability i streching).
Pt, 20 stycznia 2012, 08:14
W czwartek 19 stycznia równe 10 km I 3 pobyty w saunie. I piwo ;)
Pt, 20 stycznia 2012, 18:48
W piątek 9,3 km spokojnego biegu...po 4.40...biegło się rewelacyjnie.
So, 21 stycznia 2012, 15:45
Sobota, dzień babci 18 km 5 pętli falenickich plus rozgrzewka. Spokojnie. Równo. Bez szaleństw na zbiegach ( żałuję, że nie zdecydowałam się na kolce). Troszkę się bałam. 3 pętle w czasie 41:25 Pozostałe 2 troszkę wolniej. Fajnie się biegało. Ale czuję w nogach zwiekszony kilometraż... Czy po raz pierwszy w histroii pęknie 100km w tym tygodniu???Trening biegowy w styczniu Trening biegowy w styczniu
  N, 22 stycznia 2012, 15:01 ajaja no, nie udało się... pokonać setki;) Przeszkodził zacinający deszcz. Mokra byłam już po 14km i skróciłam wybieganie do 17,1km. Biegło mi się luźno i lekko, średnie tempo 4,58min/km - ale prędkości whały mi się od 4,38 do 5,13. Wszystko zależało od stanu kabackiego podłoża... Przyznam się, że jak zobaczyłam w jakim stanie Maciek wrócił z biegania (a weekendy biega 2 x 20km!!!) i dokonałam analizy kałuż na uliczce osiedlowej, to wsiadłam w samochód i podjechałam pod las;) Jakoś nie chce mi się znowu chorować... I mogę sobie być "mięczakiem";) a co do "nieudanej" setki Wyszło w tym tygodniu 99,2 km... 7 treningów i jedne zawody treningowe... WOW Nie mogę wyjść z podziwu dla siebie (tylko tego kilometra żal - chyba że dodam wybiegania wokół dywaniu z Bartusiem...) Dla tych, co nie widzieli. Tak wygląda rozgadany, roześmiany KRASNAL :hej: Obrazek Teraz na etapie przymierzania różnych nakryć głowy... a mam tego sporo;) Wt, 24 stycznia 2012, 12:31
Poniedziałek - rozbieganie 8,1 km (po 4,50 min/km a wydawało się tak wolno. No, ale po dzeszczowo-śniegowej kabackiej nawirzchni trudno, żeby było inaczej...).Wtorek - 15,6 km 30 minut pod górkę. Poza tym spokojny poranny trening. Na bieżni. Plus rehabilitacja naprawczo-zapobiegawcza;) U Ewy w Ortorehu.
  Śr, 25 stycznia 2012, 15:32 Zazdroszczę sobie sama;) 18,6 km Ścieżką pod Reglami w sypiącym śniegu... Dookoła biało... Turystów niewielu (nartują albo lans na Krupówkach) Pięknie... Pozostaje napić się zimnego piwa... Widok z okna napawa optymizmem. Tak jak nie lubię zimy w mieście, tak lubię ją w górach... Cz, 26 stycznia 2012, 16:43 28,9 km, 3 godziny i 10 minut Przyjemna wycieczka biegowa :hej: :hej: Pt, 27 stycznia 2012, 14:55 Dzisiaj niezauważalne, regenarecyjne 10,7 km (ale bieg z przerwami na podziwianie i och-achy!). Jaka piekna ZIMA! No i moja MEGAczapka robi FURORĘ :hej: So, 28 stycznia 2012, 14:19 28 stycznia, sobota Nie sądziłam, że uda mi się w tym roku zrobić taki kilometraż...tymczasem już przed niedzielą przekroczyłam setkę... :hej: Dzisiaj 21,2 km w pięknym słońcu, po cudownie białym śniegu. BAJKA. Zaczynam lubić Zakopane;) Tempo wyszło całkiem przyzwoite, jak na panujące warunki (ok. 5,30min/km). Co za ZIMA! ZIMA w górach. To LUBIĘ :bleble: So, 28 stycznia 2012, 16:14 Jakby ktoś jeszcze nie czytał i zastanawiał się, który maraton pobiec. Ja wiem, którego na pewno NIE. Skandal, zaściankowość i tupet dyrektora biegu! http://wyborcza.pl/1,87648,11035360,Pan ... egnie.html odpowiedź Łodzi: http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,1104 ... Lodzi.html Pn, 30 stycznia 2012, 06:54 29 stycznia ZABAWA BIEGOWA W ZAKOPANEM - jutro napiszę więcej:) W moim wykonaniu 18km (z czego 9 żwawych plus 10 podbiegów ok. 70m) Wieczorem 2 godziny ćwiczeń na hali (zostałam zaproszona przez obozybiegowe.pl) Obrazek panowie zaczynali od nietypowej aktywności... Mam już dość :hej: 121,3 km w tym tygodniu. Jestem mocno przytłoczona tymi kilometrami górsko-śnieżnymi. Potrzebuję odpoczynku. Styczeń naprawdę mocno przepracowałam. Choć wiem, że za mało treningu siłowego, za mało rozciągania... Ale na więcej nie mam czasu. Wt, 31 stycznia 2012, 09:37 PONIEDZIAŁEK, 30 stycznia WOLNE! WTOREK, 31 stycznia 13,3 km w tempie narastającym (od 5,0 do 4,10km/min - bieżnia mechaniczna). Ależ jestem teraz wolna;) Cóż, nie czas żeby była szybkość. PODSUMOWANIE MIESIĄCA, STYCZEŃ 2012: 390 km (WOW!) 3 starty (2 x Falenica treningowa, Chomiczówka 15km (słabo, po chorobie) choć oficjalna życiówka jest). 5 treningów z Zakopanem, na śniegu.      

Grudzień’2011

Cz, 1 grudnia 2011, 08:28 Wtorek to 37 minut biegu pod lekką górkę, (7,4km) plus drabinka -szybka wersja - 4' + 2' Środa, 30 listopada (już!) To próba, czy mogę rano...Oj, nie lubię wstawać, gdy jest środek nocy;) Zatem rano 14,4 km spokojnego biegu (z końcówką lekko-narastającą) Wieczorem 90' hali (przede wszystkim wzmacnianie mięśni pośladkowych i płotki). MOŻE BYĆ CIĘŻKO Z CZASEM W 2012, ALE LICZĘ NA DOBROCZYNNE SKUTKI OBOZU SYLWESTROWEGO... ZATEM W STYCZNIU NA CHOMICZÓWCE PADNIE ŻYCIÓWKA NA 15 KM (HAHA - MIĘDZYCZAS Z POŁÓWKI SIĘ NIE LICZY). CEL NA 2012 - SZYBKOŚĆ, SZYBKOŚĆ, SZYBKOŚĆ... W KOŃCU PUMA ROK 2012 OGŁASZA ROKIEM SZYBKOŚCI Pt, 2 grudnia 2011, 09:00 Czwartek (1 grudnia) - 8km wolnego biegu plus basen i 3 pobyty w saunie Piątek (2 grudnia - a o 6.30 rano plus 6 stopni!) - 1 godzina treningu siłowego So, 3 grudnia 2011, 08:46 W piątek wieczorem jeszcze spokojne 7,8km Sobota (3 grudnia) poranne 12km. Wolno (5,04min/km). Pn, 5 grudnia 2011, 08:46 iedziela, 4 grudnia Przy temperaturze 10 stopni! 21,3 km, średnie tempo 4,52min/km. Bardzo przyjemny bieg, choć po 18km baaaardzo już chciałam być w domu. No ale powoli trzeba przestawiać się na bieganie głównie w weekendy... Muszę dostosować trening do możliwości Bartusiowo-pracowo-pogodowych... TYDZIEŃ 1 ZIMA/WIOSNA 2012 -85 km. WOW Niestety dalej już tak pięknie nie będzie:( Poniedziałek, 5 grudnia 8 km biegu, 38 minut plus 5 minut drabinki (czasu na więcej nie było:( ) Cz, 8 grudnia 2011, 08:50 Wtorek, MIKOŁAJKI: 10 minut drabinki + 12,7km BNN + 2 minuty drabinki + 2 sesje w saunie Środa: HALA, 20.00: ok. 5km. Sedno ćwiczeń: 4 serie skipów, ok 70 metrów: A,C,A,C, marsz z wypadami, podskoki z przysiadu, wieloskok sprinterski, skip B, wieloskok, przebieżka. Piłki lekarskie (ogólnorozwojowo z mocnym naciskiem na brzuch i pośladki oraz obręcz barkową) 6 przebieżek Czwartek, 8 grudnia 7,2 km (bo nie zgodzę się z tym, że nie ma sensu biegać mniej niż 45 minut. Jak się nie ma co się lubi... A 35 minut może działać bardzo POBUDZAJĄCO!). Piątek, 9 grudnia 7km. Sauna x2. Źle się czuję N, 11 grudnia 2011, 11:29 W piątek wieczorem umierałam. Rozkładało mnie na łopatki... bolał brzuch i ogólnie samopoczucie do d* Fervex, mleko z miodem, jakieś witaminki i w sobotę rano byłam "na chodzie". Nawet nieźle się czułam. Spakowałam Małego i 2 godziny rehabilitacji w Ortorehu (głównie naprawianie achillesów i pachwiny). Nie mogę sobie pozwolić na kontuzję. W myśl pięknego powiedzenia, że lepiej przeciwdziałać niż leczyć... Potem zakończenie GP Warszawy - wpadłam tylko na chwilkę, bo w tym samym czasie mieliśmy w pracy choinkę dla dzieci. Musiałam zdążyć na przybycie Mikołaja! Bartuś dostał wóz strażacki (i niestety pojął już znaczenie słowa PREZENT... qcze! Myślałam, że zajmie mu to jeszcze z pół roku). Po południu (na granicy dnienia i mroku) 16,6km, tempo 4,56min/km. Czułam się... NIJAK. Co poza tym? Wiem, że budżet na sport w tym roku jeszcze strasznie nie ucierpi, ale po IO mają być w Ministerstwie niezłe cięcia. Związki już drżą, bo nowa pani minister woli przeznaczyć pieniążki na sport masowy niż wyczynowy. Dobrze, czy źle? N, 11 grudnia 2011, 15:01 Niedziela, 11 grudnia (5 stopni ciepła, jesień się nie poddaje - ja jej kibicuję) 21,4 km Człapanie w tempie 4,57min/km (tempo odczuwalne znacznie wolniejsze...). Biegło się słabo, dopiero w końcówce ożyłam i przyspieszyłam gdzieś tak do 4,40... Ładnie w lesie, ale za dużo ludzi;) TYDZIEŃ 2 WIOSNA/LATO 2012 77,2 km Jest nadzwyczaj dobrze... pod względem kilometrów Forma w lesie Ale w lesie ładnie N, 11 grudnia 2011, 15:06 Poniedziałek,12 grudnia 11 km w 50 minut, tempo przyjemnie narastające. Ale mi się chciało! Ale miałam powera. Gdyby był czas dziś bym się skatowała;) Skąd taki głód biegania po weekendowym człapaniu?? Wt, 13 grudnia 2011, 12:51 Wtorek, 13 grudnia 12,2 km BNN. Przyjemnie, bo szybko. Głód biegania... HALO? Co jest grane? Tamten tydzień ledwo-ledwo, a teraz taka MOC? Może to rzeczywiście więcej snu i bardziej higieniczny tryb życia... Trenuję, póki mogę... Środa, 14 grudnia Rano 6,1 km (ok. 4,55min/km) na rozbudzenie Wieczorekm HALA: 7 km (tak obliczył Max - a tym razem było dużooo "przemieszczania się") 1: 4 serie skipów 60-80 metrów: skip A, C, A, C, wieloskok sprinterski, B, marsz z wypadami, wieloskok, przebieżka 2: ogólnorozwojówka na materacach (z piłkami lekarskimi) 3: płotki Pt, 16 grudnia 2011, 09:28 W czwartek 8,7 km, w tym 3 x 2' na pobudzenie (w zadziwiająco komfortowym, jak na posiadane zakwasy, tempie 3,45min/km) Sauna. Wieczorem do drugiej impreza firmowa- ćwiczenie łydek w mega-wysokich obcasach... Dziś jestem wczorajsza i nie biegam;) So, 17 grudnia 2011, 13:12
Sobota, 17 grudnia (i piękna JESIEŃ)FALENICA, Warszawskie Biegi Górskie - 10KM Zaczęło się źle... Cały piątek bolała mnie głowa... W nocy obudziłam się z "postępującym przeziębieniem", bolało gardło, nos zatkany... Kilka proszków i rano było nieco lepiej. Ale brak snu wciąż na poziomie kilku brakujących godzin... Cel? Bardzo chciałam złamać 40 minut, ale nie do końca wierzyłam, że to możliwe. Forma w lesie, samopoczucie średniawe. Pobiegłam spokojnie, równo. Nigdy nie byłam w Falenicy tak niezmęczona. Złapałam 39:53. Lepiej od zeszłorocznej życiówki o ponad półminuty... A to dopiero grudzień... I nawet na ostatnim podbiegu wyprzedziłam jacka Gardenera.... Hm... Już się nie mogę doczekać obozu:)
N, 18 grudnia 2011, 09:30
Dziś ledwo-ledwo, oj... Nogi nie bolały, ale jakoś tak słabo mi się biegało (musiałam o 7 rano, a tego nie lubię). 17,5km w tempie 5,08min/kmTydzień 3 WIOSNA/LATO 2012: 76,5 KM. Wciąż jest dobrze...
Pn, 19 grudnia 2011, 16:11
Poniedziałek, 19 grudnia!!! (a zimy niet. Jak pieknie!) Dzisiaj tak "lajtowo", w biegu. 10,3 km BNN w tempie 12,5km/h. Nachylenia bez szału, ale fajnie mi się biegło (niebo-a-ziemia w porównaniu do wczoraj...) Troszkę ćwiczeń na uda.Ta newralgiczna część ciała...A tu jeszce butki, w których udało mi się pokonać wydmę:) Oficjalny czas: 39:47 POLECAM!!!! Naprawdę rewelacja :):):)
Śr, 21 grudnia 2011, 08:13
Wtorek, 20 grudnia Walczę z chorobą... Oj, walczę... 10 minut drabinki, 10 km plus sauna. Niestety poprawy brak. Chyba jest coraz gorzej...Czemu ja zawsze choruję na święta, długie weekendy, wakacje? NIESPRAWIEDLIWE!
So, 24 grudnia 2011, 13:35
WESOLYCH I ZDROWYCH ŚWIĄT DLA WSZYSTKICH.Ja niestety od środy dogorywam... Zatoki mi żyć nie dają, a co tu mówić o bieganiu:(:(:(Śr, 28 grudnia 2011, 11:42Niestety bakterie...także od wczoraj na antybiotyku:( Rozsądek zwyciężył i postawiłam na lekarza, zanim choroba stanie się naprawdę groźna. Obóz biegowy - no, wszyscy biegają... oprócz mnie. Wczoraj wyszłam na chwilę, licząc że organizm sam to jednak zwalczy, ale szybko "urwałam" się do lekarza. Nie ma co czekać. Im szybciej zacznę walczyć z chorobą tym lepiej. :ojnie: Aj... So, 31 grudnia 2011, 14:51 31 grudnia 2011 Kończy się grudzień (już), kończy się rok... spirala nakręca się, bo czas mija coraz szybciej... pora na małe podsumowanie. Zacznę jednak od obozu. Trochę pechowego. Cóż...Żałuję, że nie poszłam do lekarza wcześniej, ale sądziłam, że "sposobami chałupniczymi" uda mi się zwyciężyć wirusa. No ale jednak do gry dołączyły się bakterie. Od wtorku - 5 dniowa kuracja antybiotykiem. We wtorek rano jeszcze poszłam na trening (w bardzo złym stanie 11,5 km) i urwałam się przed końcem, by popędzić do lekarza. Już pierwsza dawka lekarstwa pomogła wygrać z bólem głowy! Dlatego wieczorem poćwiczyłam na hali (głównie rozciągając się). W środę opuściłam poranną wycieczkę biegową i przeleżałam do obiadu w łóżku. Po południu ćwiczyłam na haki (core stability). W czwartek rano głód biegania zwyciężył, ale trening był spokojny (12,5km z czego 11 biegu z prędkością powyżej 5min/km plus 10 przebieżek). W piątek wycieczka biegowa (móh Garmin pokazał 26km, 2:45). Spokojnie, miło i przyjemnie (oczywiście w najszybszej grupie...w której "przetrwały tylko 3 osoby...). Trochę za bardzo wiało... Na górze zima w pełni. Po południu hala (bardzo lajtowa). Dziś - w sobotę, 10,6km spokojnego biegu. I masaż. Oj, niezły masaż!! Boli na samo wspomnienie;) Czy mądrze jest biegać w trakcie choroby? Innym nie polecam... Czuje się już dobrze, tylko Sylwester mnie przeraża. Jakoś wizja kilku godzin w szpilkach do mnie nie przemawia... A rano małe zawody biegowe...tak na otrzeźwienie;) A przecież Bartuś i tak obudzi się przed siódmą... Miłej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku. Nas czeka jeszcze hala 😀 I ostatnia dawka antybiotyku.  

Listopad’2011

Śr, 2 listopada 2011, 09:29 We wtorek czułam się okropnie. Przemęczenie, chroniczne niewyspanie. Po 500 metrach wróciłam się do domu (choc pogoda taka cudowna! tak kusiło, by pobiegać). Ale z organizmem nie ma co negocjować, jak mówi stanowcze "nie" to nie:( Dzisiaj (środa, 2 listopada) poranne 11 km z hakiem (równe 50 minut - niestety na tyle pozwalał czas) zakończone 5 x 90" p: 90" Jak na poranek to SZYBKO. Poniżej 3:30min/km. Nie wiem jak wstałam. Nie wiem czemu biegało mi się dobrze... Mimo wszystko cieszę się, że za 10 dni ROZTRENOWANIE! Tym razem już takie pełne. Jeszcze tylko dwie dziesiątki. Czy się uda? Szybkość jest. Brakuje tylko...zdrowia :ech: Bartuś jeszcze "na zwolnieniu" (zapalenia oskrzeli). Nie jest łatwo. Dobrze, że 4 dni były wolne;) Cz, 3 listopada 2011, 11:18 Dzisiaj 12 km. Tempo lekko narastające. Piękna jesień. Pięknie, że udaje się przekonać kolejne osoby do BIEGANIA:):) Pt, 4 listopada 2011, 09:49 Piątek Zaskakujący piątek Ale najpierw jeszcze o czwartku Wieczorem dodatkowe 4,5km- musiałam pobiegać A mus to mus Dziś rano Bartuś obudził nas przed szóstą i czułam się raczej słabo Tymczasem poranne bieganie okazało się najszybsze ever Było krótko i treściwie 30 minut 7,7km w tym 6x 1' (tempo 3,15min/km) Chciało się więcej Ale muszę się oszczędzać przed niedzielą Ojoj Żeby to był tak energetyczny dzień jak dziś.... Martwi mnie to...że jest tak dobrze Bo bez narzekania może być źle :spoczko: Wt, 8 listopada 2011, 13:31 Praska Dycha 36,29 Życiówka, ale bez fanfar. Wygrana, ale walki nie było (kolejna zawodniczka 2 minuty za mną). Nie udało się złamać 36 minut...niestety przez...katar :smutek: Brzmi to troszkę śmiesznie, ale na bezdechu słabo się biega... Generalnie od rana wszystko szło na opak... Garmin nienaładowany, izotonik nie kupiony, samopoczucie słabe. ...do poprawy... :wrr: Cz, 10 listopada 2011, 12:09 Wczoraj piewrsza hala w tym roku. Delikatnie. Ale medialnie. Zapraszam do oglądania w niedzielę o 12.30 Atletów w POLSAT SPORT. Niestety przeziębienie zamiast kierować się w stronę wyjścia rozsiadło się na dobre:( O oddychaniu nosem muszę zapomnieć. I tak wizja życiówki i połamania 36 minut oddala się:( Niestety ma też być zimno:( Temperatura może nawet nie przekroczyć zera... oj ojojoj So, 12 listopada 2011, 07:58 11.11.11 Bieg Niepodlełości (czemu nie na 11,11 km? ) W moim wykonaniu słabo. Oczywiście, wynik nie taki straszny, ale po Praskiej Dyszce liczyłam na więcej. Niestety rano wiedziała, że będzie słabo. Ale gdy zaczął się bieg, odżyły nadzieje na dobry wynik - pierwsza piątka na luzie w czasie 17,51. Na nawrotce wyprzedziłam Marysię Cześnik i zaświtała myśl, że może będę trzecia (przed biegiem, gdy zobaczyłam kto startuję byłam pewna, że będę walczyć z Renią o czwartą pozycję). Maria słabła. Niestety, do końca nie wiem czamu, po 6km odcięło mi prąd - do wiaduktu dociągnęłam jeszcze biegnąc na złamanie 36 minut, a potem...ogromna niemożność... Druga część dystansu prawie minutę gorzej od pierwszej. 36:39 Słabiutko... Brakło sił, woli walki. No i to jest ostateczny znak, by zakończyć ten sezon. Organizm mówi: ODPOCZYNEK!!! Woła: KONIEC STARTÓW! Podpowiada: JEŻELI CHCESZ W PRZYSZŁYM ROKU BIEGAĆ JESZCZE SZYBCIEJ, ODPUSĆ JUŻ TEN SEZON. WYZDROWIEJ, ZREGENERUJ SIĘ, ODŁUŻ NA BOK AMBICJE. :hej: :hej: Ciesze się, że Przemkowi udało się pobiec bardzo ładnie (prowadził go Mateusz Jasiński): czas 40:21. Jak na debiut to super. Ja w swoim pierwszym starcie ledwo złamałam 42 minuty... N, 13 listopada 2011, 09:01 W sobotę 16,6km człapania. Nazwijmy to spacerem biegowym. Od poniedziałku nie biegam. Zapraszam dzisiaj (niedziela) o 12:30 do oglądania POLSAT SPORT. W programie "Atleci" bedzie można poooglądać środowe poczynania na hali (a kilka osób z Entre.pl było). Za tydzień relacja z Biegu Niepodległosci. Za dwa tygodnie - o przygotowaniach Przemka Cypryańskiego go biegu Niepodległości. Za trzy - o fotografii sportowej - czyli rozmowa z Andrzejem Chomczykiem:) Wt, 15 listopada 2011, 13:25 Zaczął się najtrudniejszy czas w treningu... ROZRTRENOWANIE. Brzmi groźnie? Ciało już mówi dość, ale głowa nie może tego do końca zrozumieć... Na szczęście pogoda sprzyja postanowieniu, by nie biegać... Taki mały odwyk... Pt, 18 listopada 2011, 11:53 Nie wytrzymałam... 11 km, tempo ok. 5min/km. Bardzo rano. N, 20 listopada 2011, 14:31 W ramach roztrenowania w sobotę prawie dwugodzinna wizyta u Ewy w Ortoreh Najwyższy czas zając się swoim ciałem i urazami, które są owocem mocnego sezonu. Teraz jest najlepszy moment na tego typu rehabilitacyjne i anty-kontuzyjne kroki. Polecam każdemu. Bo warto pozbyć się nawet najmniejszych "boleści"... U nie numer jeden to achillesy. Trzeba je doprowadzić do stanu normalności. W końcu mają jeszcze posłużyć... Poza tym pachwina. I takie prozaiczne kwestie jak krzywy kręgosłup, zapadniete łopatki... Potem 17,4 km (tempo 5,0) A w niedzielę (20.11) - 19,2km (tempo 4,52). Jutro i we wtorek dalsze odpoczywanie (fizyczne) i dużo pracy. Muszę też zastanowić się nad scenariuszem na 2012. Droga. Droga zawsze jest najważniejsza. Fajnie byłoby zdobyć kolejny szczyt:) Ale ta droga ma też dostarczać przyjemności. Ma być jedną wielką przyjemnoscią (trzeba się w końcu przed sobą przyznać, że ból sprawia przyjemność...) Śr, 23 listopada 2011, 08:47 Jednak w poniedziałek "przewietrzyłam się" przez 30 minut nocnego truchtu. Żeby głowa nie bolała... We wtorek - olśnienie! Jaka ja byłam głupia, żeby wcześniej na ten prosty pomysł nie wpaść. Będę trenować do biegów górskich na bieżni mechanicznej. I góra mi się nie skończy po 80 metrach... A co mi tam, spróbuję. Projekt góry w Warszawie. Na początek 9,6 km bnn (bieg z narastającym nachyleniem...). Można się spocić. I tak jakoś inaczej. Potem basen. Cz, 24 listopada 2011, 08:38 Tak jakby roztrenowanie wymyka mi się spod kontroli... Ale czuję się coraz lepiej. W sumie dużo nie biegam... W środę basen, 3 sesje w saunie i wieczorne 90' na hali: skipy, płotki, siła ogólna. So, 26 listopada 2011, 08:30 Zapraszam do lektury krótkiego wywiadu :trup: http://www.biegigorskie.pl/poznac-mistrza-dominika-stelmach/ Pn, 28 listopada 2011, 07:51 skoro jeszcze pamiętam... w czwartek 50 minut biegu (20 pod górkę) i 7 minut "drabinkowania". W piątek aerobik (ale jakiś nudny i nieskuteczny) i 7 minut "drabinkowania" again. W sobotę 16,1 km całkiem przyjemnego biegu, w przeciwieństwie do niedzielnej dyszki w tempie żółwia, przy samopoczuciu na maksa okropnym (ale jako meteopata tak już mam...). Muszę teraz schudnąć i bardziej dbać o siebie. Umięsnić się, żeby wygladać bardziej profesjonalnie... Może się uda. Wt, 29 listopada 2011, 10:05 W poniedziałek był trening "na spokojnie". Po raz pierwszy od dawien dawna postanowiłam się nie spieszyć...(Mały z moją mamą, Maciek zapracowany). 14 minut "drabinkowania" (jej, nie wiem jak zamierzam dojśc do 20 minut, to chyba nierealne...) 50 minut biegu (10,1km) 1km wioseł 7 minut drabinkowania basen 3 sesje w saunie