25 grudnia, sobota
TRENING
Po pierwszym kilometrze chciałam zawracać. W głowie biły się myśli, czy warto ryzykować zdrowie dla jednego treningu...Dzisiejsze bieganie to było wyzwanie!
Nie wiem czy w takich warunkach już biegałam...koncentracja na pełnych obrotach, zmysł równowagi przećwiczony. Lodowisko. Leżałam tylko 3 razy... Najgorsze były pierwsze i ostatnie kilometry, gdy przedzierałam się przez oblodzone, nieposypane solą czy popiołem, osiedlowe uliczki. Potem, na Stawach Stefańskiego, zaatakowała mnie sfora psów. Musiałam stanąć i wolno się wycofać. Psy nie miały obroży...
Pozostało bieganie na 800 metrowej łączce w śniegu po kostki. I tak sobie tupałam.
Wytuptałam
17,4 km
Średnia prędkość 11 km/h - 5,27 min/km. Nieźle
Mogłaby się ta pogoda zdecydować...
BARTUŚ
Jest bogatszy o kilka samochodzików... Ma też samolot-jeździk i mini-boisko do koszykówki.
Wczoraj szaleli z siostrą cioteczną... oj, było głośno i gwarno.
Ona jest starsza o 4 miesiące, ale on już większy od niej. I silniejszy, choć jeszcze mniej sprawny. Śmiesznoty z nich