Wt, 22 lutego 2011, 11:17

22 lutego, wtorek Sądziłam, że będę ledwo chodzić. Tymczasem nie było tak źle. Oczywiście nogi trochę ciężkie... 11,1 km, w tym 40 minut lekko narastające tempo (od 5,0 do 4,48 min/km) plus 3 dłuższe, swobodne przebieżki po 45 sekund (wolno- po 3,42) i na koniec truchcik. W niedzielę mam w planach start na 5km we Wiązownej. Postaram się zrobić życiówkę, ale to może nie być takie proste (pogoda?????). Na pewno start wpisany w trening, na pełnym obciążeniu treningowym. Na przetarcie ;)  

So, 26 lutego 2011, 10:08

25 lutego, piątek 6,6 km, jakoś tak nierówno, bo po ciemku po okolicy. Potem impreza. Dziś szkoła i chyba z biegania nici, bo po południu rodzinne obchodzenie nieubłagalnie nadchodzących urodzin. Jutro Wiązowna. Nie nastawiam się na jakiś super wynik, bo nie czuję się. Ale powalczę o życiówkę. I pewnie się pościgam, bo będzie z kim.

N, 27 lutego 2011, 16:40

TYDZIEŃ 4'/2011 Liczba treningów: 6 Kilometraż: 71,3 km 27 lutego, sobota To nie był mój dzień. Bartuś obudził się wcześnie, ja czułam tort na żołądku (w sobotę obchodziliśmy moje jutrzejsze urodziny). Rano szkoła i w te pędy, żeby zdążyć na bieg. Wiązowna 5km - 18,13(18,12) 3,25/ 3,41/ 3,38/ 3,35/ 3,40 (wskazania Garmina, z których wyszło 5,1 km) Jest życiówka, ale czuję niedosyt. Po prostu miałam ciężkie nogi- może to z powodu zbyt krótkiej rozgrzewki, może temperatury (-2 stopnie i wiatr), albo po prostu forma jeszcze w lesie ;)a przynajmniej szybkość... Do nawrotki trzymałam się pierwszej dziewczyny (MP juniorów na 5km), ale na nawrotce jeden chłopak odepchnął mnie i prawie upadłam. Straciłam kilka metrów i potem już nie byłam w stanie tego odrobić. A i motywacji zabrakło. Mam wrażenie, że kolejne 5 kilometrów przebiegłabym po 3,40 bez problemu. Ja po prostu nie potrafię szybko Nie zmęczyłam się, ale... WYNIKI: Dystans: 5 km - kobiety 1. Izabela Trzaskalska, Terespol, 18:00 2. Dominika Stawczyk (DOM), Warszawa, 18:13 3. Anna Szyszka, Sadowie, 18:28 4. Katarzyna Panejko (kapan), Milanówek, 19:08 - też życiówka i też z niedosytem ;) 5. Agnieszka Malinowska (Żyrafa), Warszawa, 19:50 Obrazek Po południu rozbieganie - trzydzieści parę minut. Łącznie - 16,2 km INNE: polecam tekst menedżer Radwańskich    

Pn, 28 lutego 2011, 19:55

28 lutego, 2011 czyli skończyłam 29 lat... ...i to był piękny dzień... choć nie do końca biegowo... tylko krótka i wolniutka przebieżka wieczorową porą...9.8 km PODSUMOWANIE MIESIĄCA LUTY: 284,6 km zatem średnia ok. 10 km na dzień...i niestety sądzę, że ciężko będzie mi uzyskać lepszy rezultat :( Życiówka- jedna na oficjalnym dystansie z atestem (Wiązowna 5 km) plus falenicka (dycha górska).

Śr, 2 marca 2011, 20:56

2 marca, środa 20.15- 21.30 Trochę się zmęczyłam. Właściwie jak zaczynałam już byłam zmęczona... 30 min BC1 3'/3'/2'/2'/1'/1' na niepełnym,a właściwie ledwo-wypoczynku 60 sekundowym w tempie 5,0. Tempa od 3,42 trzyminutówki, przez 3,40 dwuminutówki i 3,34 jednominutówki. Łącznie 13,6 km +Streching i kilka ćwiczeń ogólnorozwojowych

Cz, 3 marca 2011, 20:06

3 marca, czwartek Wkurzyłam się. Mocno. Na ludzi, którzy nie powinni mieć psów. Którym nie przeszkadza za*** podwórko i uważają, że to normalne, że duże psy biegają bez smyczy i kagańca. Zaatakowały mnie dwa psy. Sąsiadki, która nie raczy wychylić się zza drzwi domu, żeby wyprowadzić psiaki. Bo przecież zimno, bo się nie chce. Ale psy mieć się chce. I nie przeszkadza, że na podwórku przed klatą straszą kupy. Przecież dopóki nikt nie złapał na gorącym uczynku... A wydawało mi się, że moje osiedle jest jednak dość wyjątkowe... Aj, zdenerwowałam się... 8,1 km w tempie 4,48 min/km. Na tyle pozwolił czas. Czekam zmiany czasu!!!

So, 5 marca 2011, 12:09

Jak to się mówi, jak nie urok to... no właśnie! grypa żołądkowa. Jeden dzień wyjęty z kalendarza, szczególnie że złapało również Maćka. W ostatnim przypływie sił udało nam się Małego odwieźć do babci i cierpieliśmy sobie...MASAKRA! Oszczędzę Wam szczegółów... Obudziłam się o szóstej i byłam pewna, że do Falenicy nie mam po co jechać. Jednak powtórne przebudzenie o dziewiątej, skłoniło mnie, by zaryzykować. Postanowiłam pobiec tak, jak pozwoli organizm- treningowo. W końcu moja przewaga w GP była tak duża, a szkoda nie wygrać całego cyklu. Zapomniałam zegarka... także kolejne "obciążenie" z głowy. Na pierwszym okrążeniu pobiegłam wolno, bardzo spokojnie - wydawało mi się, że wszyscy mnie wyprzedzili, ale o dziwo czas na zegarze pokazał poniżej 14 minut. I z okrążenia na okrążenie było lepiej. Jest życiówka :orany: naprawdę się tego nie spodziewałam!! 40:32 (tyle zobaczyłam przebiegając linię mety).