18 marca, piątek19,4 km
Ze względu na możliwy (bardzo) brak czasu w weekend postanowiłam połaczyć plan z dwóch dni i wyciągąć maksymalnie dużo...
60 min biegu z narastającą prędkością (od 5,0 do 4,15 min/km) plus 4x 3' (przerwa 2'). Tempo 3,42 min/km.
19 marca, sobota
Raniutko moim oczom ukazał się... śnieg. Chyba zima chciała pokazać, że przedwiośnie musi poczekać...
6 km wolengo rozbegania. I do szkoły na dziewiątą.
Panuje zapalenie oskrzeli. Coraz więcej osób choruje. Modlę się, żeby naszą rodzinę wirus tym razem oszczędził!
Czuję moc. Dziwnie mi o tym pisać, ale nigdy jeszcze szybkie bieganie nie było takie łatwe. Trening powoli zaczyna przynosić efekty. Pierwszy poważny sprawdzian już za tydzień. Powoli czuję tremę... Żal by mi było, gdyby coś stanęło na drodze tego startu...
TYDZIEŃ 7'/2011
Liczba treningów: 6 (ale dwa ciężko nazwać treningami...)
Liczba kilometrów: 71
W niedzielę 9,1 km, jakoś wygospodarowane w międzyczasie...
Zaczyna mnie łapać przeziębienie .
Na głowie za dużo spraw.
Bartuś zrobił się przylepialski... i płaczliwy, chyba kolejne zęby...
Po poczuciu super mocy, tylko nie-moc...
jak w kalejdoskopie...
Tymczasem "wiosna, wiosna! Ach, to TY!:)"
Obawiałam się, że tak będzie i rzeczywiście trochę się wszystko posypało...
Po pierwsze od niedzieli jestem "na skraju" przeziębienia - na szczęście dziś czuję wyraźną poprawę, także profilaktyka zadziałała.
Po drugie, Bartek przestawił się już na czas letni i budzi się o piątej rano! Po trzech godzinach porannych zabaw, ja o ósmej czuję się zmęczona...
Po trzecie, pracy wiciąż dużo (choć nie narzekam) i jestem cały dzień "zabiegana".
A z bieganiem słabo...
W poniedziałek odpuściłam (o dziewiątej byłam już w łóżku).
We wtorek - 11 km, w tym 6 przebieżek (tzn. 9,5 km rano- dość żwawo, a reszta na bieżni mechanicznej podczas sesji zdjęciowej.
Głód biegania rośnie. Dzisiaj planuję mocny wieczorny trening, chodźby się waliło i paliło...
Bo w końcu WIOSNA!
23 marca, środa16,5 km
30 min BC1
13 x 1' p:45''; średnie tempo minutówek 3,30 min/km; ostatnia 3,26.
15 min.
Fajnie.
Najchętniej zmasakrowałbym się do końca, ale za 4 dni połówka...
Zobaczymy jak to będzie.
26 marca, sobota9 km kręcenia się przy okazji sztafety 5x5.
Padam z niewyspania. Żeby tylko Bartuś dobrze dzisiaj spał!
Zmiana czasu działa na moją niekorzyść...
Powodzenia dla wszystkich startujących
27 marca, niedziela
PÓŁMARATON WARSZAWSKI
1,19,15 (1,19,13)
10 miejsce wśród kobiet
Zaryzykowałam przyjemne, ale mocne tempo:
5 km - 18,17
10 km - 36,37 życiówka
15 km - 55,18! mega życiówka
a potem zaczęły się schody. Najpierw tunel i utrata odbioru w garminie; także nie wiedziałam w jakim czasie biegnę.
Nieszczęsne Sanguszki...już dochodziłam Agnieszkę, ale podbiegł mnie rozbroił i dobił. Zostałam sama i już nie dałam rady.
Mimo to: jestem z siebie dumna
To czas, którym z przyjemnością można się pochwalić A wiem, że stać mnie na znacznie więcej!!
Wiem też, że psychika to jeden z najważniejszych elementów dobrego biegu.
Dzięki Michał
28 marca, poniedziałek
Delikatne rozbieganie 5,2 km; 4 przebieżki.
Czuję się...nadzwyczaj dobrze.
Chyba pora pomysleć o jakieś suplementacji, bo na razie to tylko olej z wątroby rekina. Z drugiej strony... skoro organizm się nie domaga... Zaspakajam jego głód na magnez orzechami w czekoladzie (mały nałóg), piję bardzo dużo mleka (wapń) i (niech wegetrianie mi wybaczą) jestem pożeraczką mięsa (żelazo, L-karnityna). Niestety witamin teraz mało w pożywieniu, ale jestem fanką cebuli i ogórków kiszonych... No i preferuję piwo zamiast izotonika. Bardziej naturalne i smaczniejsze...
Aj, znowu pech mnie dopadł.
Jakoś w tym roku nie chce odpuścić:(
Po pierwsze, Bartuś zachorował na zapalenie oskrzeli i niestety skończyło się na antybiotyku. W związku z tym zdecydowaliśmy się na poszukiwania niani, bo Mały jest widocznie jeszcze za słaby na żłobek...
Po drugie, zatrułam się w piątek tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Po 14 godzinach wymoitowania byłam już gotowa jechać do szpitala. Ale zamiast tego MUSIAŁAM udać się do Łodzi. Maskara. Ale udało się.
Dziś dogorywam w szkole. Na szczęście Bartk w nocy był dość wyrozumiały i tylko przez półtorej godziny nie spał.
Trening:
środa - 11 km
czwartek - 13 km
Podsumowanie tygodnia 9'/2011:
1 start
3 treningi (lekkie)
54 km
Niedziela 03.04 - 8,5 km umierania
Pewnie ten truchcik nie miał sensu, ale...taka pogoda! Po 3 godzinnym spacerze z Bartkiem musiałam się przebiec.
Było mega-ciężko.
Oj, jak ja dałam radę tydzień temu??? Dobrze, że wtedy pech trzymał się z dala...
"Chcesz biegać z takim wspaniałym, różowym plecakiem jak ja?"
Podziel się swoją biegową historią. Opisz ciekawą przygodę lub swoje biegowe CV. Na prace czekam do końca marca – dom.stelmach@gmail.com
Proszę zaznaczyć w mailu, że zgadzacie się na publikacje pracy na blogu domwbiegu.pl. Zaznaczam jednak, że opublikuje tylko najlepsze prace :)
Najlepsza praca wybrana zostanie subiektywnie. Dal tej osoby super plecak. Nagroda pocieszanka-niespodzianka przyznana będzie osobie z największą liczbą lajków na moim profilu.