ŚRODA, 6 lipca
Po ciężkim i zakręconym dniu...
12,2 km czyli krótki bieg z narastającą prędkością. Od człapania po ostatni kilometr i pół w tempie maratonu. Hm...maratonu??? Nie wiem po jakich chmurach stąpam, ale na razie niewiarygidne wydaje mi się przebiegnięcie 42 km w tempie szybszym niż 4 min/km...
Ale jestem marzycielką
Poza tym - lubie trenować, choć nigdy nie daję z siebie wszystkiego, bo to po prostu nie ma sensu.
Jestem amatorką (no! pół-amatorką, bo jakieś korzyści z tytułu biegania udaje się czasami osiągać...) i bieganie mnie...kręci. Wciąż mnie kręci bardziej niż rower, pływanie czy aerobik, joga...
no...uwielbiam biegać...taka słabosta...
Podobne