Śr, 18 maja 2011, 08:46

W niedzielę odpoczynek i dłłuuugi powrót do domu (ponad 8 godzin jazdy). W poniedziałek delikatne 25 minut; ok 4,6 km. Wtorek wolny i od dziś biorę się do pracy. Miał być teraz odpoczynek i roztrenowanie, ale... Po wielu przemyśleniach zdecydowałam się na start na Słowenii. Jest to szaleństwo, bo maraton to jedno, a maraton po górach...jednak coś innego, ale... raz się żyje. A maraton nie zając...może zamiast w Warszawie pobiegnę we Frankfurcie? Tam byłaby szansa na złamanie 2,45...
 
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz