...to lecimy dalej. na szybko spiszę, co robiłam. Może w weekend znajdzie się czas, by pouzupelniać to o terści pozakilometrażoowe;)
3 sierpnia, środa
18,8 km, śr 5,0. Pod górkę było ok. natomiast zbiegi wolno.
Wreszcie gorąco!
Wieczorem 3 km truchtu
4 sierpnia, czwartek
CHORA na maxa. Prawie 40 stopni gorączki, dreszcze, ogólna niemoc.
Grrrrr
5 sierpnia, piatek
Wciąż mocno zainfekowana, gorączka, ZATOKI. Ból głowy.
Mimo to wieczorem 10,1 km truchtu - na sprawdzenie, czy idzie w dobrym kierunku i czy jest sens startować w niedzielę w MP w biegach górskich w stylu anglosaskim. Aj, jak mi żal tych zawodów, bo przecież w stylu anglosaskim jestem najmocniejsza!
Tydzień: 96,6 km pomimo choroby....
6 sierpnia, sobota
Chora, ale już tylko stan podgorączkowi. zatoki niestety rozsadzają mi głowę.
10,2 km wooolne
7 sierpnia, niedziela
czyli zawody, na które nie powinnam jechać (bo rano ynowu 37,5 stopnia gpraczki), ale żal być tak blisko i nie wystartować...
Istna masakra, w połowie trasy - a to tylko 8km już szłam. Nie wiem jakim cudem zajęłam 5 miejsce. Nie wiem, jak to przeżyłam. Po raz pierwszy w życiu bolało mnie serce...
Głupota...
...wiem, że głupota, ale...kto z nas biegaczy nie robi głupich rzeczy???
8 sierpnia, poniedziałek
12,7 km
9 sierpnia, wtorek
Rano 4,5 km truchtu
Potem 14,2 km. Wciąż tylko człapanie po górach.
Góra, dół, góra, dół... nie ma jak znaleźć płaskiego terneu...
10 sierpnia, środa
Masakryczne 14 km. Ledwo dobiegłam...
11 sierpnia, czwartek
Odpuszczam. Muszę się wyleczyć.
Masaż całego ciała:)
12 sierpnia, piątek
7,2 km zprzebieżkami. Powraca chęć biegania...
Tydzień: 72,8 km, ale choroba prawie zwalczona
Dzięki ultradźwiękom przestały boleć achillesy.
Czuję, że w sobotę mogę wystartować.
Podobne