Cz, 18 sierpnia 2011, 07:56

13 sierpnia, sobota 25 km biegu pod radziejową - Mountain Marathon, styl anglosaski, ponad 1700metrów przewyższeń. Nie wiem, czego mogę od siebie oczekiwać... zaczynam spokojnie, daleko za Dominiką Wiśniewską. Mimo to pierwszy kilometr pod górę (po asfalcie) wychodzi 4,47 min/km. Przez 4 km biegniemy pod górę po asfalcie. Ja druga z kobiet, spokojnie, wiem że mam czas, wszak do przebiegnięcia jeszcze dystans półmaratonu. W głowie postanowienie, że celem tego biegu będzie walka ze sobą, czyli NIE PODCHODZĘ, tylko podbiegam. Po 4 km zaczynają się płtyt, jest coraz stromiej. Od 6 wbiegamy na szlaki górskie. na 7 km leciutko wyprzedzam Dominikę, która przechodzi do marszu. Przez 4 kilometry próbuje się mnie trzymać, ale zostaje coraz dalej. Ja wreszcie jestem zachwycona podbieganiem. Ten bieg daje mi tyle przyjemności. Nareszcie jest pogoda, słońce, mogę się opalić. Czuję niesamowitą siłę. Góra, dół, góra, dół. Na zbiegach gnam, wyprzedzam, czuję wiatr we włosach. Pod górę konsekwentnie biegnę - nie męczy mnie to! 25 km, tempo 4,59min/km, 1:04:29 Znacznie poprawiony rekord trasy kobiet. Za mną Dominika Wiśniewska traci 4 minuty! A mnie...chce się dalej biec. Skąd ta siła?
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz