23 września, piątek
Rozbieganie.
8,3 km. Średnia 4,35 min/km. 6 przebieżek.
Nie czuję się biegowo najlepiej...
Czterogodzinny spacer. Jest tak pięknie!
A straszyli tym październikiem... Tymczasem mamy prawdziwą polską jesień. Las mieni się ferią barw. Temperatura idealna

Uwielbiam takę pogodę
A teraz dane z ostatniego tygodnia:
15.10 (pt) - 13 km, po 12,4 min/km. Bardzo późno, na bieżni mechanicznej. Słabo się czułam.
16.10 (sob) - PRZERWA. Cały dzień miałam zajęcia, potem też wiele spraw do załatwienia.
17.10 (nd) - 6,7 km po 4,41 min/km. Po chrzcie Ali (córki brata), prawie po ciemku (ach te łódzkie ulice i ich oświetlenie!!!) z pełnym brzuchem...
18.10 (pon) - 9 km...MASAKRA!!! Zatrułam się czymś i ledwo doszłam do domu. Średnia to mi wyszła chyba 8 min/km. W gratisie potworny ból głowy.
19.10 (wt) - 9,5 km po 4,57 min/km. Słabo. Ledwo, ledwo. Człap, człap.
20.10 (śr) - 14,1 km po 4,44 min/km. Już nieco lepiej. Ładna pogoda, słonecznie.
21.10 (czw) - 12 km, w tym 10 x 1' p 1' (po 3,45 min/km, a przerwa 4,52 min/km). Ostatni akcent przed dyszką w niedzielę. Ciężko mi powiedzieć czy się zregenerowałam. Inna sprawa, że biegałam wieczorem, po 3 godzinnej jeździe z Łodzi (jakaś cysterna się przewróciła, było tłoczno) i po basenie z Bartusiem (a to lepsze dla rąk niż siłownia. Oj, wreszcie będę umięśniona...).
Miniony tydzień to porażka (biegowa).
Dochodzę do siebie po zatruciu. Nie wiem, czy będzie sens startować w niedzielę.
Na razie jest kiepsko

Do tego wszystkiego Bartuś przestał przesypiać noce i płacze.
Ja wiecznie niewyspana.
Oj, niech mu te ząbki już wyjdą...
14 października, czwartek
Nie miałam/nie mam czasu.
Aerobik i 6,5 km. Dość żwawo- 4,30 min/km.
13 października, środa
Krótko i konkretnie.
Niestety późno i musiałam skorzystać z bieżni mechanicznej. Trzeba było wyrobić się do godziny 23, bo wtedy zamykają klub.
14 km
W tym 4 x 3' (tempo startu na 10km- 3,45 min/km) na przerwie 2' (4,55 min/km).
Nie powiem, żebym się zmęczyła. Chyba powinnam przejść na większe prędkości.
Już myślę o bieganiu ok. 36 minut, w przyszłym roku, na 10 km. Sądzę, że to do zrobienia.
Powoli też krystalizuje mi się w głowie sposób na trening. Kompilacja doświadczenia, teorii zdobytej na studiach i zajęciach la, wyczytanych nowinek i Danielsa. Dostosowana do mnie. Żeby na treningach za bardzo się nie przemęczać. W końcu biegam dla przyjemności
11 października, poniedziałek
Nie chciało mi się.
Nic.
Kompletnie nic.
Ale...
porozmawiałam z LENIEM.
Na serio.
I zmiękł.
A trening okazał się rewelacyjny
15 km z czego 12 km bnp. Od 4,53 do 4,10. Milutko

Potem siłownia.
Dwa seanse w saunie.
Mniam.
Tylko jeden problem...
Czy komukolwiek się to zdarzyło???
Obtarłam sobie...
obojczyki...
aj, boli...
ALE obojczyki????
A dziś tylko aerobik.
Bartuś na gimnastyce szalał

Uwielbia inne dzieci.
10 października, niedziela
Nie chciało mi się biegać. Ale żal nie wykorzystać TAKIEJ pogody. A że na spacer nie chciało mi się iść bardziej niż biegać to pobiegłam...logika pokrętna, ale moja

Z wózkiem.
Kabaty.
Jakoś ciężej niż ostatnio.
Ale szybciej.
I ostatecznie byłam mniej zmęczona.
15 km, średnia 5,06 min/km...no no- całkiem, całkiem.
Aż mi głupio, że z wózkiem wyprzedzam tyle osób. Nawet Babiarza wyprzedziłam, próbował się jeszcze z kilometr trzymać, ale potem odpuścił. Nie ten poziom

A tu Lusia (Rudej) z Bartkiem na naszym domowym placu zabaw:
9 października, sobota
Rano, przed śniadaniem (ale obiadłam się na noc...)
Biegło się fajnie. Cudowna pogoda. Jesiennie.
Kabaty prawie puste.
18,2 km, spokojnie, ale to jednak 30 sekund szybciej niż z wózkiem. Średnia 4,44 min/km.
Milutko

Po południu długi spacer na dwa wózki.
Ewa zostawiła nam do opieki Lusię.
Próbowaliśmy przekonać Małą, że fajnie jest dużo jeść (na przykładzie Bartusia).
Bartkowi natomiast pokazywaliśmy jak się raczkuje.
Nasze działania nie przyniosły efektów

No cóż...każde dziecko inne jest
7 października, czwartek
Zabiegana.
A z biegania tylko 6,2 km. Żwawe BC1.
Rano. Grrr.
8 października, piątek
14 km z wózkiem.
To był mój pierwszy trening z joggerem. Dokładnie ze Schwinnem;)
Uwielbiam ten wózek.
Choć bieganie daje w kość. Tempo spokojne - 5,13 min/km.
6 października, środa
Ja biegłam półmaraton??? kiedy;) nic nie czuję...
Na zdjęciu jeszcze Łotyszka się trzyma. Jeszcze.
Dziś już NORMALNY trening.
16 km.
W tym 12 km to bieg z narastającą prędkością- spokojnie. Od 5,0 do 4,18 min/km.
Potem siłownia i sauna (1 seans).
Półmaratony uwielbiam, bo nie trzeba biegać szybko. I się człowiek nie zdąży zmęczyć.