ultra dla ultrasów :D


Ultra dla ultrasów…

Ostatnio dużo emocji wywołał mój wpis na FB dotyczący limitów w biegach ultra. Ponieważ na buniu ciężko śledzi się całość dyskusji (co łatwo zauważyć po niektórych wpisach) postanowiłam swoje zdanie wyrazić tutaj. Podkreślam – moje zdanie! Nie każdy musi się z nim zgodzić, co szanuję, ale proszę o merytoryczną krytykę J Nie twierdzę, że zdanie zmienię, ale siła mądrych argumentów zawsze dużo wnosi do dyskursu… także nie bawmy się w politykowanie.

Na wstępie – BIEGI ULTRA: to biegi powyżej dystansu maratońskiego, zwyczajowo uznaje się, że od 50km. BIEGI ULTRA to nie jest najlepszy sposób na promocję zdrowia (także nie kupuję argumentów o promocji zdrowia). Takie dystanse wymagają żelaznego zdrowia – co powinno zostać poświadczone przez lekarza, ale w naszym kraju świadomość tego, że to jest ważne, mocno kuleje. Dla waszej wiadomości – ja badam się regularnie, włącznie z holterem i USG serca. Chcę być pewna, że mogę biegać dłużej niż to jest zdrowe…

BIEGI ULTRA mogą być niebezpieczne. Oczywiście, krótsze również, ale wraz z czasem wysiłku ryzyko wzrasta. Zarówno drobnych kontuzji (skręcenia, zwichnięcia kostki), czy też urazów przeciążeniowych, jak i tych poważniejszych (znowu: czas, czas, czas, powtarzalność ruchów). Dlatego!!! nie lubię widzieć na takich biegach osób kompletnie nieprzygotowanych, którym zamarzyło się, że pokonają ultramaraton! Chcesz pokonać dystans ultra – przygotuj się do tego!

MARZENIA trzeba spełniać, ale nie kupujmy ich! Wiem, wiem – w dzisiejszych czasach da się kupić wejście na Everest! Szit! Tylko, czy to właśnie jest ten Everest? Czy Everest to nie jest wspinaczka, dążenie do czegoś? Mnie tak nauczono, tak wychowano… Nie powinniśmy od razu porywać się na rzeczy, które nie są w naszym zasięgu. Gdzie tu droga, gdzie dążenie?

Są inne dystanse, na których możemy udowodnić sobie (czy innym? – bo niestety często bardziej innym niż sobie), że jesteśmy biegaczami. Jest tyle imprez, które naprawdę promują zdrowy tryb życia, zachęcają wszystkich do udziału. Jak ja bym chciała, żeby całe nasze społeczeństwo biegało! Młodzi, starsi i… i dochodzimy do drażliwego tematu… osoby chore, kalekie, uzależnione. Pod moim wpisem pojawił się komentarz, że nie szanuję takich osób? Tylko, czy to na pewno ja ich nie szanuję? Wspieram takie osoby w dążeniu do pokonywania swoich granic. Ale bieganie ultra to niekoniecznie najlepsza droga. Na pewno nie od razu. I na pewno nie kosztem swojego zdrowia… naprawdę, tyle jest krótszych biegów: tych asfaltowych, trailowych i w górach!

SPORT. Imprezy sportowe dla amatorów to w znacznej większości imprezy SPORTOWE. Odróżniajmy zatem sport od rekreacji. Rekreacja do dobro najlepsze – dla każdego. Ale sport to już RYWALIZACJA.

„Sport – forma aktywności człowieka, mająca na celu doskonalenie sprawności fizycznych w ramach współzawodnictwa, indywidualnie lub zbiorowo, według reguł umownych. Rodzaje sportu:

  • sport wyczynowy – forma działalności człowieka, podejmowana dobrowolnie w drodze rywalizacji dla uzyskania maksymalnych wyników sportowych.
  • sport profesjonalny – rodzaj sportu wyczynowego uprawianego w celach zarobkowych

W ramach REKREACJI rozumianej tu jako odrębne pojęcie, brak jest elementu rywalizacji. Różne realizowane w jej ramach czynności, poza pracą czy nauką, są wykonywane w miejscu zamieszkania czy pobytu, co różni ją z kolei od TURYSTYKI– podróży w celu poznawania świata i ludzi”.

Kiedy mamy w zapisie regulaminu: Popularyzacja i upowszechnienie biegania jako ogólnie dostępnej formy sportu i rekreacji. To ja rozumiem, że mówimy o biegu, w którym limity są bardzo duże, bieg jest dla totalnie wszystkich. I super! Kiedy jednak w Biegu Rzeźnika stoi: Cel imprezy: budowa tradycji najtrudniejszego jednodniowego biegu organizowanego w Polsce, integracja środowiska biegaczy ekstremalnych, promocja Bieszczadów, biegania i klubu OTK Rzeźnik – to myślę sobie, że biegacz ekstremalny to nie jest (przepraszam z góry! J kocham!) mój mąż biegający 2 razy w tygodniu po 10km.

W tamtym roku, gdy wróciłam, a właściwie zaczęłam biegać ultra-biegi, mówiłam wszystkim wokół: tam się ostali tacy biegacze ze starych czasów: zero negatywnych emocji, pomoc, przyjacielskość! Tacy szczęśliwi ludzie. Szczęśliwi, ale waleczni! Po przeczytaniu niektórych komentarzy odnoszących się do biegu Rzeźnika, jestem lekko zniesmaczona… Kupując pakiet na bieg-ultra, nie kupujemy WCZASÓW all inclusive. Kupujemy wysiłek, na który powinniśmy być przygotowanie. Chociażby z szacunku dla organizatora i współbiegaczy. Różnie może być na trasie, rozsypują się najlepsi! Musimy być gotowi biec szybciej niż limit! Bo pogoda, bo warunki, bo dyspozycja dnia, po zdarzenia losowe! A żeby być gotowym trzeba się przygotować… Wtedy to SMAKUJE! Wtedy jest duma, że się ukończyło jeden z najtrudniejszych biegów w Polsce!

Pisząc o zaostrzeniu limitów w niektórych imprezach – bo to postuluję – chciałabym, żeby kultowość niektórych biegów trwała. Żeby każdy był w stanie się do nich przygotować, ale żeby to wymagało przygotowania! I jeszcze raz powtarzam – ULTRA, niektóre biegi! Limity różne dla kategorii wiekowych i płci. Nie porównujmy zdrowego 30-latka z 60-letnią kobietą. Jeżeli owy 30-latek nie jest w stanie pokonać maratonu szybciej niż w 6 godzin to ewidentnie znaczy, że nie był przygotowany lub nie jest zdrowym 30-latkiem. Jeżeli moja nigdy nie biegająca, ba! nigdy nie ćwicząca na WFie koleżanka po roku treningu jest w stanie przebiec maraton w 4h to znaczy, że można! I to właśnie ona (tacy jak ona!) są dumnymi finisherami! Bo dali radę! Bo zrealizowali marzenie, które na początku wydawało się z innej bajki.

Mam nadzieję, że teraz zrozumieliście, co chciałam powiedzieć. Moje zdanie. Moja sportowa dusza się pod tym podpisuje.

PS. może sprawę rozwiązał by system kwalifikacji jak to UMTB? Może.

Dodaj do zakładek Link.

13 odpowiedzi na „ultra dla ultrasów :D

  1. Henryk Braś mówi:

    Pani Dominiko,zgadzam się chociaż zdarzyło mi się nie zdążyć na punkt kontrolny. Biegi ultra, dla ultrasów. Ps Proszę nie deprecjonować 60 cio latków. Proszę popatrzeć na wyniki biegu 6 cio dniowego. Jeszcze raz, pełna zgoda we wszystkim.

  2. podopieczny_bartek mówi:

    W pełni popieram, nic dodać, nic ująć. Również jestem za zaostrzaniem limitów. Nie mieszajmy sportowej rywalizacji z turystyką

  3. Nic dodać, nic ująć. Ja podpisuję się czterema kończynami pod Twoim wpisem.

  4. stelmach33 mówi:

    Biegam dwa razy w tygodniu ale po 11 kilometrów ; nie po 10. 😉

  5. Primo. Taki mały challenge. Spróbuj PRZEJŚĆ B7D w limicie. Z chęcią to zobaczę.

    Secundo. Babia x6 jest limit nie dla „maszerujących”, śmiało – droga wolna – nie będzie że limit przesadzony i że ktoś tam idący z boku trasy kole w oko…

    Tertio. Niektórzy nie nadają się na 5K czy 10K – nie są szybkimi biegaczami. Ale są pośród ludzi „muły” (to nie obraza) którzy nieważne jak daleko ale dotrą. Tez jestem z tej grupy, nigdy nie byłem szybkim biegaczem ale możemy założyć plecak 20kg i przejść się trasą takiego BUGT. Możemy sobie założyć jakiś limit (żeby nie było że bez limitu i łatwo) albo po prostu umówić się że kto dojdzie na miejsce wygrywa. Nie widzę przeszkód.

    Quatro. Jak widać nie sami tacy biegacze „starej szkoły” swoimi uwagami deprecjonujesz wysiłki wielu ludzi i zniechęcasz ich od dalszych starań. Są ludzie dla których tańczenie na limicie w latach ubiegłych stało się początkiem do przesuwania granicy i z roku na rok poprawiają się – nie odbierajmy im możliwości walki z własnymi słabościami w imię chorej „elitarnej” rywalizacji – zwłaszcza na imprezach które mają charakter masowy [PZU Festiwal, Rzeźnik czy inne tego typu]. Zwłaszcza że część to ludzie np. po wypadkach, niepełnosprawni czy z jakimiś innymi przypadłościami które sprawiają że nigdy wyczynowcami nie będą, dla nich dotarcie do mety w wyznaczonym limicie (choćby na jego granicy) to pokazanie sobie i innym że jednak można. Większość tych walczących do końca ludzi na tych biegach skończy (imprezach masowych nie tych „elite only”) – nie będą świrowali i starali się o dostanie na UTMB, Transvulcanie czy inną Andorę i „zaniżali” elitarności tych wydarzeń.

    Podsumowując. Live and let live.

    • Dominika Stelmach mówi:

      Mój apel dotyczy właśnie zwykłych ludzi. Jest tyle biegów, czy marszo-biegów gdzie wystartować może każdy. Ale najtrudniejsze ultra, w moim przekonaniu, powinny być dla osób przygotowanych. A tylko trening czyni mistrza… Nie piszę o limitach, które wykluczają wolnych biegaczy:) Chodzi o to, by limity dawały kopa do pracy, by satysfakcja ukończenia takiego bardzo trudnego biegu w limicie była zwieńczeniem jakieś drogi sportowej.
      Oczywiście rozumiem, że możesz mieć inne zdanie.

  6. Pawel Jaczewski mówi:

    Zgadzam sie w 100%

  7. Michał mówi:

    Tak, się zastanawiam:

    Aspekt sportowy:
    Jeżeli biega ten co robi maraton w 4 godziny to zakładamy, że robi go w czasie 5:41 min/km, powiedzmy, ze bieg ultra rządzi się swoimi prawami i PRAWIDZIWi BIEGAJĄCY muszą utrzymać tempo min 8:00 min/km, gratisowo dodajmy im 1 godzine na przepaki czyli wychodzi, że 82 km powinien zrobić 10:56 + 1 h powiedzmy 12 h.

    Tym sposobem z ponad 700 par kończących rzeźnika zostaje 106…

    O taką elitę chodzi? Gdzie jest granica miedzy biegaczem a „rajdowcem”?
    Ja rozpisałem to dla tempa niższego niż średnie tempo pieszego.

    Piszę Pani o zrewidowaniu limitów, nie definiując jakie podstawy przyjąć do ich obliczania…

    Aspekt finansowy:

    106 mieści się w limicie

    więc 700 * 500 PLN = 350 000 (Przychody organizatora)

    106 * 500 PLN = 53 000 (przychody od tych mieszczących się w limicie)

    Załóżmy że dodatkowe 94 połaszą się na wygórowany limit i udział weźmie 200 par to start kosztowałby: 1750 PLN (350 000/200)

    • Dominika Stelmach mówi:

      Ja piszę o 6h w maratonie.
      I nie mówię o jakimś drastycznym zawyżaniu limitów;)

      W momencie, gdy zapisy kończą się w kilka godzin nie powinno być problemu.

      No i podkreślę raz jeszcze – piszę o NIEKTÓRYCH, NAJTRUDNIEJSZYCH biegach ULTRA;) Jest wiele marszo-biegów na 100km, gdzie limity wynoszą 24h. I to jest dla mnie całkowicie zrozumiałe.

      • Michał mówi:

        To jest unikanie odpowiedzi… Takie ogólniki: niektóre, nie drastyczne podwyższanie. Proszę o konkret, bo wygląda jak wycofywanie się rakiem ze swojej opinii.
        Załóżmy, że Bieg Rzeźnika spełnia kryterium najtrudniejszego biegu ultra, jaki wg. Ciebie ten limit powinien być?

  8. P.M. (Pies na Maratony) mówi:

    Elitarność biegów ultra za sprawą odpowiednich limitów to jedna kwesta, a dochód z ich organizacji to druga. Obecnie polskie biegi ultra, tym bardziej w górach robią się z mojego punktu widzenia maszynką do produkcji banknotów. Z roku na rok rośnie opłata startowa o jakieś 20%, a mamy podobno deflację. Tak, tak, rozumiem zjawisko popytu i podaży, ale kłóci się to bezpośrednio z elitarnością. W momencie kiedy organizator ustali wyśrubowane limity czasowe może liczyć co najwyżej na garstkę wąsko wyspecjalizowanych fanatyków i finansową klapę lub ustali takie wpisowe, które od razu wyeliminuje wielu dobrych zawodników. Przykład: wystarczy spojrzeć jaki był limit czasowy na start w maratonie dwie trzy dekady temu, 3 godziny 30 minut i co i 2/3 startujących obecnie średnich biegaczy od razu mamy z głowy. Jeśli tak byłoby i dzisiaj o biegach ultra, a już tym bardziej górskich nikt by nie słyszał. To właśnie gwałtowny rozwój sportu amatorskiego wręcz rekreacyjnego wykreował różne rodzaje biegów. To money, money je napędzają i nie zapominajmy o tym. Wraz za tym idą długie limity czasowe.

    Co do meritum spawy, moją propozycją byłoby utworzenie osobnej kategorii zawodniczej w takich biegach. Nazywanych np. ELITA (zarówno męska jak i żeńska), której wyznaczone by zostały o wiele bardziej zaostrzone kryteria czasowe, a start odbywałby się np. 2 lub 3 godziny po starcie grupy głównej. Te osoby musiałyby, przejść szczegółową weryfikację okazać certyfikat medyczny, a także udokumentować swoją wcześniejszą historię biegową na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o samą elitę, to moim zdaniem jest ona najbardziej narażona na kontuzje. Balansując na cienkiej granicy w walce o wynik.

    Oczywiście, że na biegi ultra trafiają ludzie zupełnie nieprzygotowani lub mocno przeceniający swoje możliwości. Jasne, że tacy się pojawiają i nie da się tego zjawiska uniknąć. Pomimo wielu przestróg i nagłaśniania jak trudna jest ta czy inna impreza i nie przestraszy ich żaden limit czasowy. Taka jest natura ludzka, a w szczególności Polaków. Co ja nie dam rady, mam miesiąc to się przygotuję.

    Osobiście uważam, że aby wystartować w ultra trzeba się solidnie napracować i mieć dużą tygodniową objętość kilometrową. Maraton jeszcze jakoś można przebiec od biedy, ale ultra w górach to potężna nierzadko blisko 10-15 godzinna harówka i z tego trzeba sobie zdawać sprawę.

    Jednak, jest wiele osób, które biegają wolniej, będąc przy tym bardzo wytrzymałymi. Dla tych „wolniejszych” zawodników środka, jak ich nazwę, powinny być wyznaczone odpowiednie limity ukończenia poszczególnych etapów, dopasowane dla ich bezpieczeństwa i przeliczne tak aby od jednego punktu żywieniowego do kolejnego wystarczało wody w bidonie lub calmelbagu przeliczone i sprawdzone wg. średniego zużycia wody na godzinę w odpowiednich warunkach pogodowych i dopasowane do ukształtowania terenu. Tutaj nawiążę do tegorocznego Rzeźnika pierwszy punkt z wodą znajdował się na 32 km. Średni czas dotarcia do niego to 4h:30min. – 4h:45min. wg. mojej subiektywnej oceny. Limit organizator ustalił na 6h 15 min. Licząc mało bo zaledwie 0,5 l wody na godzinę przy limicie daje nam to 3 litry płynu. Pokażcie mi taki clamelbag co to pomieści. Nawet 4:30 to ponad 2 litry płynu na plecach, a organizator nic o obowiązkowym wyposażeniu nie wspomina, no to ludzie z pasami biodrowymi i 0,5 l izo biegli 32 km w górach. To znaczy, że w godzinę mieli je zamiar pokonać czy co? Dług w postaci odwodnienia po takim etapie jest praktycznie nie do odrobienia. Czy to jest fair, ze strony organizatora i wymagam jakiegoś pakietu all inclusive? Opakowanie tegorocznego Rzeźnika było jak czekoladowy cukierek, w środku którego znalazłem mocno kwaśną landrynkę. Od razu powiem, że nie interesuje mnie pakiet i co w nim znajdę. Dla mnie najważniejszymi elementami na ultra są bezpieczeństwo, dobrze oznakowana trasa, w miarę poprawnie przygotowane i dobrze rozmieszczone punkty odżywczo nawadniające i obsługa imprezy oraz to że organizator nie zrobi mnie w konia na 3 dni przed startem zmieniając trasę, do końca mamiąc, że tak się nie stanie. Moją ocenę Rzeźnika można znaleźć tutaj: https://www.facebook.com/zycienabiegowo/

    Czy powinna być weryfikacja punktowa biegów jak w UTMB. Moim zdaniem tak, ale tylko dla tych najbardziej ekstremalnych jak 3xBabia lub 6xBabia i Granią Tatr, ale oni już to zrobili. W Polsce, jakkolwiek to dziwnie dla wielu zabrzmi, tak naprawdę oprócz Tatr i Babiej, żadnego ultra nie można zaliczyć do ekstremum. Porównując do biegów alpejskich to jedynie pagórki w dodatku niezbyt wymagające technicznie.

  9. Pingback:No limits? – Heavy Runs Light