So, 11 września 2010, 17:48
11 września, sobota
Wczoraj kompletne zero. Odpoczynek.
Dzisiaj 18 km. Po ok. 5,0 min/km
No.
Jakoś tak wyszło, że życiówka.
Hmmm...
1,24,07
A zaczęło się tak niewinnie. Wiedziałam, że wygram.
Także spokojnie pierwsze 10 km po 4,02
A potem zaczęły się górki.
I mi się lekko przyspieszyło.
W głowie cały czas myśl, że przecież gdyby przyszło mi się ścigać, to mogłabym
Dobiegłam i się wróciłam 3 km, żeby pomóc Maćkowi, który biegł z Bartusiem w wózku.
I nic. I wiem, że na wiosnę spróbuję cały maraton w takim tempie
to nie straszne! Ten półmaraton był najmniej bolesny w mojej dotychczasowej karierze. Czekałam na kryzys i się nie doczekałam...
Ale na razie stawiam na krótsze dystanse. Musi paść życiówka na piątkę, a może i na dyszkę się uda. W październiku mam nadzieję zaczaić się na 1,22 w jakieś połówce. I to też nie musi być bolesne.
4,00/3,57/4,03/4,08/4,01/4,05/4,03/3,53/3,57/4,01/
4,01/4,00/3,58/4,02/3,57/4,08/3,56/3,58/3,58/4,01/3,42 plus finisz.
I mój Maciuś też ładny czas z wózkiem 2,05
Fajnie:)
Ewa- szacun! Bez wózka byłabyś trzecią z kobiet. Na pewno!!
Ogólnie miło było, zwłaszcza że orgowie zrównali nagrody kobiet i mężczyzn
Piękny dzień, pogoda idealna do biegania.
no wstyd po prostu.
Ale smaczne nawet było
Nie protestował. Wózek jest genialny, prowadzi się go świetnie.
Zobaczymy czy we wtorek Kabatach nie pobiegnę z wózkiem. I tak będzie to start treningowy. No, zobaczymy. 