Ach, ten deszcz wszystko pokomplikował.
A jak się jest kobietą z małym dzidziusiem to normalnie trzeba się nieźle nakombinować, żeby pobiegać...A już w taki deszcz! Przegrana sprawa. Bo Maciek 3 dni poza domem. Bo moja mama musiała wracać do Łodzi zająć się zwierzakami. No i pójść do pracy. Bo ja "
nie mogę pozwolić sobie na przeziębienie". Blablabla.
30 sierpnia, poniedziałek
Ponieważ planowałam start w GP Warszawy to trening lekki.
11,3 km, śr. 4,51 min/km
5 przebieżek
Spokojnie. Skoki po kałużach, a raczej próby ich ominięcia.
31 sierpnia to WIELKIE NIC. A miało być tak przyjemnie na Kabatach!
Wiem, wiem- teraz muszę myśleć przede wszystkim jako mama. No i rozsądek zwyciężył.
1 września, środa
15,2 km 71 minut
50 minut to bieg z narastającą prędkością (czyli trening, który zawsze pomaga mi się rozładować, nie powoduje zakwaszenia. Jednym słowem jest przyjemny).
Od 12,1 km/h do 14,5 km/h.
A, no i Bartuś skończył 5 miesięcy
Podobne