Grudzień ‚2012

Śr, 5 grudnia 2012, 13:01
Biegaczem jest ten, kto się czuje biegaczem... i kropka. Ostatnio dużo miejsca na forach i na blogach poświęcane jest statusowi maratończyka, czy też w ogóle biegacza. Przyznam szczerze, że często z politowaniem czytam te wpisy. Dlaczego bowiem ktoś miał by dyskredytować kogoś innego za to, że biega wolniej, że krócej, że wybiera imprezy masowe? "Prawdziwe biegi to te, gdzie startują prawdziwi biegacze, a nie masowe skupiska po 5 tys. ludzi" - uśmiałam się szczerze. Mamy teraz nad-biegaczy! Tych lepszych - bo zaczęli swoją przygodę wcześniej, bo gardzą "motłochem"... taki obraz się maluje. Oczywiście to zazwyczaj ci nad-biegacze najgłośniej krzyczą, że wpisowe za duże, że taki, a taki bieg nie powinien mieć miejsca, że limit zły, że zapisy powinny być w biurze zawodów, że koszulki w pakiecie złej jakości... No dzieciniada kompletna. Ale i wstyd. Że w dobie internetu, gdy mamy zapewnioną anonimowość, tak wiele jest nienawiści, pogardy. Na naszym podwórku. Polakom brakuje empatii. Na każdym polu. Widać to doskonale w dyskursie politycznym. Ale bieganie (dla mnie przynajmniej) powinno być formą odstresowania, odrealnienia, że napiszę dosadnie - "odchamienia". Każdy ma w sobie jakiś pokład negatywnych uczuć, ale o ile cholerycy, tacy jak ja szybko się z gniewem rozprawiają (czasami potem żałują niektórych słów, ale potrafią przeprosić, przemyśleć), o tyle osoby tłumiące i pielęgnujące w sobie nienawiść to niebezpieczeństwo... Wracając do tematu - kto (nie) powinien nazywać siebie biegaczem, kto maratończykiem? Dla mnie biegaczem jest każdy, kto uważa się za biegacza. Czy przebiega 10 km w miesiąc, czy sto pięćdziesiąt w tydzień - nie ma to najmniejszego znaczenia. Jeśli czuje się biegaczem, to fantastycznie - jest nas coraz więcej! Ze słowem "maratończyk" jest już gorzej. No bo najprościej byłoby uznać za godne takiego miana wszystkie osoby, które ukończyły maraton. Zaraz jednak pojawiają się głosy, że maratończyk w całości przebiega maraton. Tutaj jednak wkraczamy na grunt kolejnego problemu, jakim są limity czasowe (które również mogą definiować maratończyka). Pytanie jednak, czy nie lepiej i w tej kwestii pozostawić odpowiedź samemu sobie - jestem maratończykiem, gdy czuję się maratończykiem. Nikomu innemu nic do tego. ...to takie refleksje w południe. Nie wiem czemu, ale miałam ochotę wywewnętrznić się na ten temat. A z pozytywów - za niecałe 3 tygodnie dzień zacznie się wydłużać. Hura... :jatylko: Cz, 6 grudnia 2012, 12:18 Moje pokolenie zdecydowanie jest w wieku prokreacyjnym ;) tyle dziewczyn teraz w ciąży ( może to jakaś ucieczka przed kryzysem;)) niezależnie od powodów to dobry znak, warto mieć dzieci :hej: a już dwuipółlatków polecam szczególnie :ble: choć wczoraj Bartuś uraczył mnie tekstem "mamo, tam jest kuchnia"... W odpowiedzi na pytanie, co się mówi, gdy się czegoś chce... Facet. Pn, 31 grudnia 2012, 16:33 Złamałam trochę swoje zasady, bo jednak wystartowałam w dość już zaawansowanej ciąży (6 miesiąc, koniec 24 tygodnia). Ale możemy uznać, że to tylko sylwestrowa przebieżka w 55,30 (10 km). Całe szczęście zdrowie powoli wraca i mam nadzieję, że styczeń już mnie tak nie doświadczy. Na szczęście perturbacje zdrowotne dotyczą mojej osoby, a nie Maluszka. W grudniu dużo leżałam i nie zliczę ile wizyt lekarskich odbyłam. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Życzę udanego Nowego Roku :)  
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz