Wt, 24 maja 2011, 08:35

W tym roku to taka wielka sinusoida. Górki i dołki... życie. Mały nam się pochorował - wymiotował całą noc i nistety sądzę, że zaraziła go babcia, która z kolei dostała wirusa od mojego dziadka, a ten od córki brata... Ponieważ ja jestem niezwykle podatna na takie żołądkówki to już widzę siebie chorą (:(:( Mam nadzieję, że Bartuś szybko dojdzie do siebie, bo taki maluszek chory, w upał... strasznie mi go żal. ...... ...... Okropnie zmęczona i niewyspana wybrałam się jednak na wieczorne człapanie. 9,6 km e tempie 4,50min/km. O dziwo - biegło się lekko i po treningu "ożyłam":) Bartuś też lepiej!
Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz