Sezon 2011, choć jeszcze się nie skończył, uważam za udany.
Udało mi się przygotować formę na dwie najważniejsze imprezy: Półmaraton i Maraton Warszawski. Osiągnęłam wyniki, które jeszcze rok temu były w sferze marzeń i uważałam, że są zarezerwowane dla zawodowców... Tymczasem pracując i wychowując dziecko udało się... pobiec NIEŹLE;)
Życiówki na wszytskich dystansach pobiete (oprócz 15-tki, bo jakoś nie udało się na tym dystansie wystartować). Pozostało jeszcze złamanie 36 minut na dychę, ale czuję że będzie to formalność, jeżeli uda mi się wystartować w dobrym biegu.
Daleko mi (jeszcze?) do tej "top elity" polskiej (bo o światowej to nie ma co wspominać), ale myślę, że już choć troszkę liczę się na tym naszym, polskim podwórku. Miło mi.
Teraz planuję jeszcze miesiąc - półtora postartować, ale już na luzie. W listopadzie roztrenowanie (po Praskiej Dyszce i Biegu Niepodległości), chyba że... (ale o tym planie na razie milczę). 8 października Bieg na Kasprowy i pożegnanie z górami w tym roku.
Muszę sobie na spokojnie pomyśleć nad tym, co chcę osiągnąć w przyszłym roku.
Podobne