Powodzenia na startach 😀
Nie wierzcie kalkulatorom;)
PS. Wyjaśniam: nie popieram otłuszczenia, nie zachęcam do bycia grubym;) Po prostu więcej treningu, mniej skupiania się na wadze 😀
Powodzenia na startach 😀
Nie wierzcie kalkulatorom;)
PS. Wyjaśniam: nie popieram otłuszczenia, nie zachęcam do bycia grubym;) Po prostu więcej treningu, mniej skupiania się na wadze 😀
Jak wygląda 2016 rok?
Na razie:
15km -55,35 (to był trening, narastająca prędkość)
Półmaraton - 1:16:57 (miało być lepiej, ale nie mój dzień, choć walczyłam)
6 miejsce w ME w Towerruning
1 miejsce w TUT (65Km), druga open.
Mistrzostwa Mazowsza w Przełajach - 1mce (2,5 km)
Dziasiaj razem z Bartusiem (lat 6) w radio.

Udało się zwyciężyć! Pomimo perturbacji żołądkowych, ciągłego schodzenia z trasy... Ta wygrana dodała mi skrzydeł. Wtedy postanowiłam (sobie, nie chwaląc się tym za bardzo), że zostanę ultraską. Przebiegnę 100 km po górach i po płaskim.
Wzięłąm się do pracy. Niestety wychowując dwójkę przedszkolaków i pracując na pełen etat, nie da się biegać tak, jak by się chciało. Muszę układać trening dostosowując go do możliwości czasowych. Wynika z tego, że większość tygodniowej aktywności przypada na weekend. W każdą sobotę i niedzielę starałam się biegać 90-100 minut i tyle samo czasu spędzić na rowerku spinningowym. Dodając do tego ćwiczenia ogólnorozwojowe miałam po 4 godziny zajęć sportowych w sobotę, a w niedzielę była powtórka;) Pozostałe dni przeznaczałam na regeneracyjne biegi od 5 do 14km. Najczęściej rano, przed pracą (zanim dzieci wstały, choć to nie łatwe, bo moje milusińskie lubią być wcześnie na nogach). Do tego doszły starty kontrolne (TUT w lipcu - 64 km cross w Trójmieście, Spartan Race i Bieg na Wielką Sowę) oraz 2 tygodnie wakacji w górach. Stacjonowaliśmy w Lądku Zdroju - a ja biegałam na nakładającym się zmęczeniu od 16 do nawet 52 km.
11 września wystarowałam w Mistrzostwach Polskiw Ultramaratonie (100km po
górach w ramach Festiwalu Biegowego). Na start dotarłam bezpośrednio po wyjeździe integracyjnym, co nie ułatwiało sprawy. Mimo to udało się zdobyć srebro (gubiąc się po drodze i biegnąc bez czołówki). Ale tylu endorfin nie
doświadczyłam już dawno! To były fantastyczne zawody oraz kolejne doświadczenie. Cenne doświadczenie.
Następnie bez problemów już wygrałam Ultramaraton Karkonoski. Zdecydowałam się też zaatakować uliczną setkę. 100 kilometrów po asfalcie to zupełnie inne bieganie niż to, czego do tej pory zaznałam. Należałoby utrzymywać w miarę stałe tempo przez cały dystans. Mnie udało się to tylko do 7o km. Potem "doczłapałam" do mety, bijąc rekord Polski i osiągając czas 8:01. Wspomnę tylko, że biegłam ze złamanym żebrem - po niefortunnym upadku na 5km (nadziałam się na metalowy pachołek).
W listopadzie leczyłam żebro, a wgrudniu przystąpiłam do mocnego treningu. 470km w miesiącu to mój rekord;) Do tego kilka godzin gimnastyki i spinning).
W 2016 chciałabym....
27.06-04.07 - Stręgielek (Mazury, 270 km od Warszawy), ośrodek Omega.
http://omega.mazury.pl/
Oferta bardzo LOW COSTOWA. Będę ja z dzieciakami i Edyta Organek (trenerka bbl z Giżycka) ze swoimi chłopakami. Koszt osoby w domku to 50zł, wyżywienie całodzienne 40zł. Oczywiście każdy rezerwuje na własną rękę.
15.08-30.08 - Lądek Zdrój, http://www.willamarianna.pl/
Oczywiście ja z mężem i dzieciakami. Zamierzam ostro prygotowywać się do 100km. I odpocząć 🙂
Zapraszam!
Do Poznania przyjechaliśmy już w czwartek. Tylko ja z mężem, bo nasz starszy syn, którego chcieliśmy zabrać, w ostatnim momencie stwierdził, że zostaje z babcią. Babcia nie do końca się ucieszyła, ale wnukowi odmówić nie mogła...
Spaliśmy nad jeziorem Strzeszyn, w najładniejszej (moim zdaniem) części Poznania. Biegaliśmy , spacerowaliśmy, graliśmy w golfa, piliśmy piwo i jedliśmy. Niestety... Nie to, żebym jedzenie uważała za coś niefajnego, ale niestety zbytnie pofolgowanie sobie przed biegiem przypłaciłam podczas wyścigu. Krewetki i ryba z grilla z tajemniczym sosem nie należą do bezpiecznego menu.
W dzień biegu przywitał nas śpiew ptaków i piękne słońce, chyba za piękne bo temperatura rosła z każdą godziną. Mimo to, byłam dobrej myśli, sądziłam, że 45km na pewno pokonam, a i 50 jest na pewno w zasięgu.
Start był z Malty, na którą przybyliśmy niewiele przed wystrzałem. Byłam dobrej myśli. Zaczęłam spokojnie, rozsądnie - 4,20, 4,15 min/km. To dla mnie komfortowe tempo, tak biegałam na treningach 25-30km. Biegło się rewelacyjnie.
Dość szybko dogoniłam moich warszawskich kolegów (i nie tylko) i doś liczną grupą w wesołych nastrojach pokonywaliśmy kolejne kilometry. Nie skłamię pisząc, że biegło mi się rewelacyjnie. Niestety od 10-tego kilometra czułam, że coś nie tak dzieje się w moim żołądku. Coś bardzo nie tak. Mimo to kontynuowałam komfortowy bieg. Na 21 km mieliśmy czas 1,30 - czyli wszystko przebiegało perfekcyjnie... aż do 26 kilometra. Wtedy nagle pognałam do pobliskiego lasu. Bez szczegółów.
To był pierwszy z niezaplanowanych przystanków. Potem było jeszcze 6 kolejnych, a mimo to nie poddawałam się. Za każdym razem udawało mi się powrócić na trasę i utrzymywać założoną prędkość. Byłam strasznie zawstydzona zaistniałą sytuacją, ale co mogłam zrobić? Zejście z trasy nie wchodziło w grę! To był przecież mój dzień, byłam na czele!
Ostatecznie meta minęła mnie na 41km 850m, zajęło mi to prawie 3h i 8 minut. Dałam radę. Dałam radę! Niedosyt pozostał, ale... dałam z siebie naprawdę wszystko. W autobusie zasłabłam, także podłączono mnie pod kroplówkę i przetransportowano karetką na start. Tam doratowano mnie do końca i mogłam celebrować zwycięstwo. To była walka do końca.
Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie na trasie, ratownikom i mojemu mężowi.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/wideo/zwyciezcy-polskiej-edycji-biegu-wings-for-life-w-studio-active,1,1,1419491.html
Mogłam natomiast wziąć udział w fantastycnym szkoleniu adidas running. Mogłam też po raz pierwszy pobiec w najlepszych butach, jakie zdarzyło mi się dotychczas testować - adidas ultraboost!
Dla osoby, która długo męczyła się z zapaleniem achillesa, ten but to wybawienie! Nigdy więcej wycinania zapiętków - ultraboost pozwala ścięgnu pracować, jednocześnie nie powodując jego ucisku. A pianka? Jest niezwykle dynamiczna - prędkość od razu wrasta o kilka procent. Serio! (bo nie sądzę, żeby to był efekt placebo). Po prostu 100% boosta w booście.
Do tego jest ładny. Śmiem powiedzieć, że bardzo ładny.
Ale wracając do morza... W Sopocie miałam okazję poprowadzić trening biegowy. Osoby, które były chyba nie żałują;)

Szczególnie, że po bieganiu, poćwiczyliśmy i pomorsowaliśmy 🙂
A później czekały nas kolejne przyjemności 🙂
I niestety szybki powrót do codzienności. Choć, przy wiosennej aurze... jest całkiem znośnie !
Przebiegłość (ależ się z pokonanym dystansem kojarzy) mojej żony pozwala tak sprytnie planować wolny czas by, niby tak przypadkiem, wplatać nasze wyjazdy w biegi przeróżnej maści. Nie odwrotnie. Biegi są priorytetem. I jeżdżę. Często nieświadomie. W obawie o bezpieczeństwo i budżet rodzinny, uszczuplany regularnymi naprawami blacharskimi, zawszę prowadzę samochód podczas naszych podróży. Jak już jesteśmy na miejscu to biorę udział w biegach choć mam z tym problem, że z dojazdem, oczekiwaniem na dekorację, losowaniem, przebiegnięcie 10km zajmuje efektywnie kilka, kilkanaście godzin. Kobiecy spryt spowodował, że początkowo obstawiane 10-ki ewoluowały do 15-ek, półmaratonów by w pewnym momencie doprowadzić mnie na Mistrzostwa Polski w Długodystansowych Biegach Górskich. Startować mógł każdy, co tłumaczy moje uczestnictwo.
W pewnych sprawach rozumiemy się z żoną bez słów. Znamy swoje miejsca. Taktyka zespołowa biegu na 28km została szybko ustalona. Ona – avangarda, ja zabezpieczam tyły w ariergardzie. Ustalenie takiej taktyki w bieganiu ma sens! Ja swoje zadanie wykonałem w 110% więc ona wygrała Mistrzostwa.
Zdobycie mistrzostwa Polski w biegu górskim to istotne wydarzenie w życiu sportowca. Lukratywne kontrakty reklamowe, sponsorzy, prasa, telewizja, przyjęcia, apanaże, wizyta u Prezydenta RP oraz wszystko pozostałe, co też się nie pojawia powoduje, że jedyne wyróżnienie w postaci zaproszenie przez PZLA na zagraniczne zawody (bez opłacenia kosztów transportu) jawi się bardzo cennym benefitem.
Dwa miesiące później jechaliśmy do Słowenii, w Alpy Julijskie, na Mistrzostwa Świata. Dobry hotel, piękne góry, krystaliczne jeziora. Jak przebiegłem w Polsce 28 to może i w Alpach dam radę pokonać 5.300m różnicy wzniesień na 38,5 kilometrach? Z resztą, co będę robił innego? Pójdę w góry na spacer? W najgorszym wypadku i tak się na tym skończy. Zapisałem się.
Na starcie okazało się, że mam identyczny strój jak pozostali, zaproszeni reprezentanci Polski! PZLA sprytnie zadbał o komfort swoich podopiecznych i, w przeciwieństwie do ekip z innych państw obdarowanych przez swoje związki i ubranych pod linijkę, każdy z Polaków mógł ubrać się dowolnie, we własne ciuchy więc i ja miałem przypadkowo dobrany zestaw. Pasowałem tak idealnie, że PZLA postanowił wciągnąć mnie na listę reprezentantów Polski i do dziś występuję w jego annałach. Co więcej, byłem siódmy. Od końca licząc. Sześć osób się połamało.
Teraz trochę się boję i mam nadzieję, że żadna organizacja, nawet zapewniając nieodpłatny transport, jednolite stroje i ekwipunek, nie będzie zmuszona niebawem wzywać bym reprezentował Polskę także na innym froncie.....bo się też zapiszę. Tam przyda się każdy „czołg”.
Bieganie jest piękne ! Z okazji DNIA KOBIET życzę wszystkim paniom, by miały okazję to piękno odkryć 🙂
