Hmmm, dwa dni nie biegałam. Dlaczego? W niedzielę nie było kiedy, rodzinny grill przeciągnął się do późna. W poniedziałek Mały nie dał mi nawet chwili wytchnienia, po prostu zamęczył mnie. Musiałam cały dzień nosić, tulić, udawać że śpiewam (chyba będzie przez te moje piosnki miał spaczony słuch...). Rosną mu ząbki i bardzo bolą go dziąsełka. Wcześnie
A dziś (22 czerwca, wtorek) zgodnie z planem pojechaliśmy w południe na gimnastykę. Tym razem po ćwiczeniach dla mam swoją porcję ćwiczeń miały maluszki. Bartuś był przeszczęśliwy. Okazało się, że podnosi główkę lepiej od dużo starszych dzieci. Jest silny. I nie protestował, że leży na brzuszku na piłce. Podnosił się na przedramionach i rozglądał Uśmiechał
Po powrocie do domu pomyślałam, że może odwiedzę GP Warszawy, przywitam się... Zapakowałam Małego do samochodu...Z drugiej strony- pomyślałam- skoro już jadę to może wezmę buty do biegania. I strój. A nóż się uda kogoś sensownego i chętnego do popilnowania Dzidziaka zatrudnić...
Udało się Pobiegłam (znowu za szybko zaczęłam, potem starałam się zwolnić do 4,15, ale wyszło nierówno i bez jakiegoś większego sensu). 10,3 km na Siekierkach - 42,52. Wg Garmina na 10 km- 41 z hakiem.
Miejsce drugie.
Trasa niefajna Przy głównej trzypasmówce, góra dół, ostre zakręty. No i ten dystans- dycha i 300 metrów...
Czułam mięśnie od porannego aerobiku. Brak świeżości. No ale cieszę się że mogłam pobiec. I zobaczyć tyle znajomych twarzy Pozdrawiam.
19 czerwca, sobota
Bieg Ursynowa, 5 km19,11 / 19,10
Na pewno trasa szybka, choć wiał tak mocny wiatr, że ciężko było pobiec naprawdę na maximum możliwości. Ja oczywiście zaczęłam za szybko, ale to dlatego, że ciągle nie wiem na ile mnie stać. Pierwsze dwa kilometry po 3,40, a 3 kolejne po ok. 4,0 min/km. Niby nieźle, ale nie czułam się "silna", jakoś od rana brakowało mi mocy.
Szkoda, że organizowanych jest tak mało "piątek". Na tym dystansie mam realną szansę na "życiówkę" jeszcze w tym roku.
Dzisiaj brakowało 40 sekund. Ale to 2,5 miesiąca od porodu, także ciągle jest szybka tendencja wzrostowa.
Waga rano pokazała równe 50 kg, choć dzień wcześniej nieźle się obżerałam... Już więcej nie chcę chudnąć
Łącznie 12 km (z dobiegami "z" i "do" domu)
18 czerwca, piątek
5 km z 3 przebieżkami. Lekko.
Jutro start- cel to złamanie 20 minut. Oczywiście pobiegnę na "maxa". Sęk w tym, że nie wiem na ile mnie teraz stać.
17 czerwca, czwartek
Bałam się, że na trening nie starczy czasu. Na szczęście udało się wygospodarować pół godzinki.
Spieszyłam się, także wyszło dość szybko. Ale biegło się lekko i przyjemnie (i za krótko! stanowczo za krótko)
7,26 km, 34:28 (średnia 4,44 min/km)
w tym 8 przebieżek
A tu taka krótka historyjka, którą przesłała mi moja mama:
Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach.
Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie?
Mama: Jasne, o co chodzi?
Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę?
Mama: To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy?
Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na godzinę. Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 20 zł/h.
Syn ze spuszczoną głową: Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł?
Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać. Pomyśl, jaki jesteś samolubny.
Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi. Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy? Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć: Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze. Kobieta weszła do pokoju synka.
Śpisz synku? Zapytała.
Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.
Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś.
Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała. Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę.
Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka.
Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec. Mamusiu, mam teraz 20 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu? Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..
16 czerwca, środa
5 km, wolno. Ale była już 22...i jakoś mi się nie chciało, a wcześniej nie było kiedy.
Bartuś od trzech dni w południe nie chce ssać piersi. Płacze, wyje. Ściągnięte mleko z butelki wypija- trochę tego nie rozumiem, bo rano i wieczorem nie ma problemu z karmieniem. Na początku myślałam, że może zjadłam coś, co Małemu nie podeszło, ale 3 razy???
Może to ta Łódź? Dzisiaj wracamy do Warszawy to zobaczymy jak będzie. Ja też już chcę do domu! Trochę normalności i stabilizacji...
15 czerwca, wtorek
2,5 miesiąca...jak z bicza strzelił. Czas leci na łeb na szyję. Już za kilka dni kalendarzowe lato. Czemu wiosna jest zawsze taka krótka?
12 km
Najpierw 30 minut wolnego BC1 (5,20-5,30 min/km) potem 8 x 1 min/ 1 min. Minutówki w tempie oscylującym wokół 4 min/km. Nie za szybko bo miałam się pobudzić i zregenerować. Poza tym czułam nieprzespaną noc (i to nie z powodu Bartusia, ale Nera- mojego prawie 16-to letniego psa. Biedak snuł się po domu całą noc, co chwila coś potrącając. Potem głośno chrapał). Może dziś będzie lepiej (w nocy). Jutro "coś lekkiego", może tylko krótkie rozbieganie.
14 czerwca, poniedziałek
Długie wybieganie (jak dla mnie długie- wykorzystuję fakt, że jestem w Łodzi i mama może troszeczkę dłużej pobyć z Małym).
1,35,07 - 19,07 km
Średnia 4,59 min/km
Tętno 157 bpm
Samopoczucie bardzo dobre. Wreszcie idealna pogoda do biegania.
1 km- 5,02
2 km- 5,00
3 km- 5,02
4 km- 4,55
5 km- 4,59
6 km- 5,02
7 km- 5,04
8 km- 5,03
9 km- 5,07
10 km- 5,06
11 km- 4,58
12 km- 4,51
13 km- 5,03
14 km- 5,00
15 km- 4,56
16 km- 5,03
17 km- 4,39 (zamyśliłam się i jakoś "się przyspieszyło")
18 km- 5,02
19 km- 4,47
Pora na coś szybszego- jutro? Hmmm... jeszcze przemyślę co pobiegam. W sobotę start na 5 km.
Mój brzuch zaczął wyglądać całkiem-całkiem
Może nawet lepiej niż przed ciążą...
Waga: 51 kg
11 czerwca był przeokropny upał.
Mały niespokojny. Nie było mowy, żeby myśleć o bieganiu.
Woda z ujęć zdrojowych nie gasi pragnienia na długo. I szczerze powiedziawszy nie należy do najsmaczniejszych.
Na deptaku średnia wieku oscyluje wokół siedemdziesiątki. Po uwzględnieniu wycieczek szkolnych...
Cienia brak.
Dopiero po 21-wszej robi się cudowny wieczór. Prawie jak na riwierze. Prawie.
12 czerwca, sobota
Poranne 5km. A upał już skwierczał. Ledwo poruszałam nogami, tętno od razu wskoczyło w wysokie rewiry.
Brak motywacji. Brak sił. Brak czegokolwiek.
Potem kilku godzinny spacer. Maciek pchał wózek, ja dreptałam w słońcu.
13 czerwca, niedziela
Wieczorem (hura! po 20-tej mogę biegać )
12 km, średnie tempo 5,05 min/km, tętno 151 bpm (ale dla pierwszych 10km znacznie poniżej 150 bpm).
Ostatnie 2 km to BC2
1 km- 5,09
2 km- 5,15
3 km- 5,12
4 km- 5,08
5 km- 5,08
6 km- 5,12
7 km- 5,09
8 km- 5,15
9 km- 5,12
10 km- 5,00
11 km- 4,51 (165 bpm)
12 km- 4,30 (172 bpm)
Po takim treningu czuję, że wróciłam do świata żywych. No ale mam pewne wątpliwości czy w sobotę uda się złamać 20 minut. Na pewno ambicja jest
10 czerwca, czwartek
Polanica Zdrój
6 km
Najwolniejszy km 5,45 a najszybszy 4,45. Jak to w górach.
Poza tym spacery, spacery, spacery.
Niestety Bartuś wieczorami staje się coraz bardziej płaczliwy. Nie wiem czy nie będę musiała zacząć biegać rano. Nie wiem czy potrafię...jakoś o poranku brak mi sił i motywacji do wysiłku. A przecież wstaję wcześnie. Tylko przez lata przyzwyczaiłam się, że ćwiczę wieczorami. No właśnie- lata! W maju minęło sześć lat od kiedy biegam.
Ach, nie mam kiedy biegać. Tym bardziej zacząć treningu (sensownego, długoterminowego). Po powrocie z Mazur (na 1/2 dnia), dwa dni spędziliśmy w Łodzi, a od wczoraj byczymy się w Polanicy Zdrój. Jest UPAŁ! Mały budda siedzi w samej pieluszce.
8 czerwca, wtorek
15 km, 1:16:53
Średnie tempo: 5,07 min/km
Biegło się dobrze, ale komary cięły (stąd tempo trochę szybsze od zakładanego)
Najszybszy ostatni kilometr 4,50 (jakoś tak wyszło, nie było to celowe)
"Chcesz biegać z takim wspaniałym, różowym plecakiem jak ja?"
Podziel się swoją biegową historią. Opisz ciekawą przygodę lub swoje biegowe CV. Na prace czekam do końca marca – dom.stelmach@gmail.com
Proszę zaznaczyć w mailu, że zgadzacie się na publikacje pracy na blogu domwbiegu.pl. Zaznaczam jednak, że opublikuje tylko najlepsze prace :)
Najlepsza praca wybrana zostanie subiektywnie. Dal tej osoby super plecak. Nagroda pocieszanka-niespodzianka przyznana będzie osobie z największą liczbą lajków na moim profilu.