Pt, 18 czerwca 2010, 07:43

17 czerwca, czwartek Bałam się, że na trening nie starczy czasu. Na szczęście udało się wygospodarować pół godzinki. Spieszyłam się, także wyszło dość szybko. Ale biegło się lekko i przyjemnie (i za krótko! stanowczo za krótko) 7,26 km, 34:28 (średnia 4,44 min/km) w tym 8 przebieżek A tu taka krótka historyjka, którą przesłała mi moja mama: Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach. Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie? Mama: Jasne, o co chodzi? Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę? Mama: To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy? Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na godzinę. Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 20 zł/h. Syn ze spuszczoną głową: Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł? Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać. Pomyśl, jaki jesteś samolubny. Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi. Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy? Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć: Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze. Kobieta weszła do pokoju synka. Śpisz synku? Zapytała. Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec. Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś. Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała. Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę. Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka. Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec. Mamusiu, mam teraz 20 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu? Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..  

Cz, 17 czerwca 2010, 09:32

16 czerwca, środa 5 km, wolno. Ale była już 22...i jakoś mi się nie chciało, a wcześniej nie było kiedy. Bartuś od trzech dni w południe nie chce ssać piersi. Płacze, wyje. Ściągnięte mleko z butelki wypija- trochę tego nie rozumiem, bo rano i wieczorem nie ma problemu z karmieniem. Na początku myślałam, że może zjadłam coś, co Małemu nie podeszło, ale 3 razy??? Może to ta Łódź? Dzisiaj wracamy do Warszawy to zobaczymy jak będzie. Ja też już chcę do domu! Trochę normalności i stabilizacji...

Wt, 15 czerwca 2010, 19:58

15 czerwca, wtorek 2,5 miesiąca...jak z bicza strzelił. Czas leci na łeb na szyję. Już za kilka dni kalendarzowe lato. Czemu wiosna jest zawsze taka krótka? Obrazek 12 km Najpierw 30 minut wolnego BC1 (5,20-5,30 min/km) potem 8 x 1 min/ 1 min. Minutówki w tempie oscylującym wokół 4 min/km. Nie za szybko bo miałam się pobudzić i zregenerować. Poza tym czułam nieprzespaną noc (i to nie z powodu Bartusia, ale Nera- mojego prawie 16-to letniego psa. Biedak snuł się po domu całą noc, co chwila coś potrącając. Potem głośno chrapał). Może dziś będzie lepiej (w nocy). Jutro "coś lekkiego", może tylko krótkie rozbieganie.  

Pn, 14 czerwca 2010, 19:54

14 czerwca, poniedziałek Obrazek Długie wybieganie (jak dla mnie długie- wykorzystuję fakt, że jestem w Łodzi i mama może troszeczkę dłużej pobyć z Małym). 1,35,07 - 19,07 km Średnia 4,59 min/km Tętno 157 bpm Samopoczucie bardzo dobre. Wreszcie idealna pogoda do biegania. 1 km- 5,02 2 km- 5,00 3 km- 5,02 4 km- 4,55 5 km- 4,59 6 km- 5,02 7 km- 5,04 8 km- 5,03 9 km- 5,07 10 km- 5,06 11 km- 4,58 12 km- 4,51 13 km- 5,03 14 km- 5,00 15 km- 4,56 16 km- 5,03 17 km- 4,39 (zamyśliłam się i jakoś "się przyspieszyło") 18 km- 5,02 19 km- 4,47 Pora na coś szybszego- jutro? Hmmm... jeszcze przemyślę co pobiegam. W sobotę start na 5 km. Mój brzuch zaczął wyglądać całkiem-całkiem :) Może nawet lepiej niż przed ciążą... Waga: 51 kg  

Pn, 14 czerwca 2010, 07:29

11 czerwca był przeokropny upał. Mały niespokojny. Nie było mowy, żeby myśleć o bieganiu. Woda z ujęć zdrojowych nie gasi pragnienia na długo. I szczerze powiedziawszy nie należy do najsmaczniejszych. Na deptaku średnia wieku oscyluje wokół siedemdziesiątki. Po uwzględnieniu wycieczek szkolnych... Cienia brak. Dopiero po 21-wszej robi się cudowny wieczór. Prawie jak na riwierze. Prawie. 12 czerwca, sobota Poranne 5km. A upał już skwierczał. Ledwo poruszałam nogami, tętno od razu wskoczyło w wysokie rewiry. Brak motywacji. Brak sił. Brak czegokolwiek. Potem kilku godzinny spacer. Maciek pchał wózek, ja dreptałam w słońcu. 13 czerwca, niedziela Wieczorem (hura! po 20-tej mogę biegać :hejhej: ) 12 km, średnie tempo 5,05 min/km, tętno 151 bpm (ale dla pierwszych 10km znacznie poniżej 150 bpm). Ostatnie 2 km to BC2 1 km- 5,09 2 km- 5,15 3 km- 5,12 4 km- 5,08 5 km- 5,08 6 km- 5,12 7 km- 5,09 8 km- 5,15 9 km- 5,12 10 km- 5,00 11 km- 4,51 (165 bpm) 12 km- 4,30 (172 bpm) Po takim treningu czuję, że wróciłam do świata żywych. No ale mam pewne wątpliwości czy w sobotę uda się złamać 20 minut. Na pewno ambicja jest :hejhej:  

Pt, 11 czerwca 2010, 06:43

10 czerwca, czwartek Polanica Zdrój 6 km Najwolniejszy km 5,45 a najszybszy 4,45. Jak to w górach. Poza tym spacery, spacery, spacery. Niestety Bartuś wieczorami staje się coraz bardziej płaczliwy. Nie wiem czy nie będę musiała zacząć biegać rano. Nie wiem czy potrafię...jakoś o poranku brak mi sił i motywacji do wysiłku. A przecież wstaję wcześnie. Tylko przez lata przyzwyczaiłam się, że ćwiczę wieczorami. No właśnie- lata! W maju minęło sześć lat od kiedy biegam.  

Cz, 10 czerwca 2010, 08:56

Ach, nie mam kiedy biegać. Tym bardziej zacząć treningu (sensownego, długoterminowego). Po powrocie z Mazur (na 1/2 dnia), dwa dni spędziliśmy w Łodzi, a od wczoraj byczymy się w Polanicy Zdrój. Jest UPAŁ! Mały budda siedzi w samej pieluszce. 8 czerwca, wtorek 15 km, 1:16:53 Średnie tempo: 5,07 min/km Biegło się dobrze, ale komary cięły (stąd tempo trochę szybsze od zakładanego) Najszybszy ostatni kilometr 4,50 (jakoś tak wyszło, nie było to celowe)

Pn, 7 czerwca 2010, 14:42

Od środy byczyłam się na Mazurach. Na szczęście podjęliśmy decyzję, żeby nie jechać do Krynicy, uznając, że dla Małego to będzie mało komfortowe (tyle ludzi). Na szczęście nie zostaliśmy w domu, bo zalało nam osiedle. Masakra!!! Potopione po dach samochody, utopione garaże. Na szczęście (kolejne!) nasz budynek stoi najwyżej i woda nie podeszła. Jedyne straty to jedzenie z zamrażarki (24h nie było prądu, gazu nie było do dziś). Wjeżdżając rankiem w okolice domu zastaliśmy krajobraz jak po bitwie. Wszędzie worki z piaskiem, potopione sprzęty (samochody, pralki, etc.), muł na chodniku. A wydawało się, że nam powódź nie grozi... Obrazek 1 czerwca 2km. Szybko. Bez sensu. 2 czerwca, środa, Mazury 5 km po 6,30. Z Maćkiem. Po podróży, dwóch godzinach na rowerze i 5-cio godzinnym spacerze. Tętno 125 bpm (no, taki trucht) 3 czerwca, czwartek, wciąż Mazury Ciężko. Ciężkie nogi, wysokie tętno. Gorąco. 10,5 km, średnia 5,27 min/km Tętno 159 bpm Plus 5 podbiegów i 3 przebieżki A z niebiegowych atrakcji- 20 km spaceru, tenis stołowy, próba kąpieli 4 czerwca, piątek, jw 9,5 km Lekkość. Siła. Średnie tempo 5,18 min/km (po okolicznych górkach i piaszczystym terenie) Tętno 154 bpm Poza tym kajakowanie, maszerowanie i opalanie. 5 czerwca, sobota 6 km, po 5,32 min/km. Upał. Tętno 148 bpm. Ale ciężko.